50 - Adam Cz. 5

570 23 0
                                    

Piętnaście minut później na miejscu wypadku pojawia się zespół Wiktora, Martyny i Piotra.

- Dzień dobry, Wiktor Banach, pogotowie ratunkowe, co tu się... Artur, co się stało?

- nie widzisz? - pyta Góra. - Zabierajcie tą małą, dziewczynka musi jak najszybciej trafić do szpitala. Podaliśmy jej leki na podwyższenie ciśnienia i glukozę w kroplówce. Wezwijcie też po drodze policję, mała ma ślady pobicia na ciele.

- rozumiem. Piotrek, leć po nosze. Ruchy, ruchy.

Kiedy odjeżdżają dziesięć minut później, patrzę na Lidkę z podziwem.

- Gdyby nie ty, to dziecko mogłoby nie przeżyć - mówię.

- Nawet tak nie mów. Ja aż się boję myśleć, co by było, gdyby nasz pacjent na nią nie trafił... Nic dziwnego, że wziął ją za ducha, przecież to maleństwo jest tak drobne, że jak się przemknęła jak cień, to mógł uznać, że to duch. Ale dlaczego była akurat w tym domu i co się stało?

- Może się tego dowiemy - mówi Góra. - A teraz jedziemy z pacjentem do szpitala.

Kiedy przyjeżdżamy i oddajemy go w ręce Anny, ona patrzy na nas.

- Wiecie, że to dziecko, które znaleźliście, zostało uratowane w ostatniej chwili? - pyta. - W tym momencie dziewczynka jest na OIOMie, najbliższa doba będzie decydująca, ale myślę, że z tego wyjdzie.

- A wiecie już o niej coś? - pyta Góra. - Jak się nazywa, ile ma lat?

- Niestety nie. - Ania kręci przecząco głową. - Policja bada sprawę, ale na ten moment jeszcze nic nie wiadomo.

- Rozumiem. Dziękuję pani bardzo.

- Ja również, doktorze. Wykonaliście kawał dobrej roboty - mówi Anna i odchodzi.

- A jak ta mała nie przeżyje? - pyta Lidka cicho, gdy Góra znika w swoim gabinecie.

- Nawet tak nie mów - karcę ją. - Słyszałaś, co pani doktor powiedziała. Że dziewczynka została uratowana w ostatniej chwili i jest szansa, że wszystko będzie dobrze.

Ona kiwa głową, nie wyglądając jednak na przekonaną.

- A to pobicie? - pyta po dłuższej chwili. - Kto ją tak potraktował?

- Nie wiem, naprawdę, nikt z nas tego nie wie, ale na pewno się tego niedługo dowiemy. Tylko się uspokój, nerwy tu nic nie pomogą. Wiesz co? Mam propozycję - mówię cicho. - Chodźmy coś zjeść, do bufetu, to może szybciej czas zleci i czegoś się dowiemy.

- Adam, daj spokój, ja nie mogę jeść - protestuje Lidka.

- Jak nie będziesz jeść, to doktor Góra ci z premii potrąci, albo w jakiś inny sposób cię ukarze - zauważam, chcąc jakoś ją rozbawić.

- Teraz to nieważne, może robić, co mu się podoba - odpowiada cicho. - Ja i tak nic nie przełknę, póki się nie dowiem, czy to maleństwo z tego wyjdzie.

Rozumiałem ją. Sam czułem się podobnie, choć wiedziałem, że Lidka odczuwała dużo większą odpowiedzialność, gdyż to ona ją znalazła.

- Zamierzasz tu przesiedzieć całą noc? - pytam.

- Tak - odpowiada. - I nawet nie próbuj mnie przekonywać. Nie ruszę się stąd.

Wzdycham z rezygnacją i odchodzę. Zdążyłem Lidię poznać na tyle, by wiedzieć, że jak się na coś uprze, to nie odpuści.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz