11 - Wiktor CZ. 1

1K 33 4
                                    

Jestem wstrząśnięty. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Czy to możliwe, by coś zostało przeoczone podczas badań przed operacją? Zanim zdążam o to zapytać Anię, do Sali wchodzi pielęgniarka i zabiera Zosię na badania.

- Poczekajcie na korytarzu - zwraca się do nas. - Wiktor, powinieneś odpocząć. Wyglądasz jak cień człowieka.

- Nie odpocznę, dopóki się nie dowiem, dlaczego moja córka nic nie widzi - odpowiadam.

Ona tylko wzdycha, po czym znika nam z pola widzenia.

- Wiktor, kochanie, tylko spokojnie. - Ania kładzie mi rękę na ramieniu. - To się musi wyjaśnić.

- Ona nie może stracić wzroku - szepczę. - Nie może. Czy to możliwe, że coś zostało przeoczone?

- Nie wiem, kochanie. Zleciłam wszystkie możliwe badania przed operacją, wyniki widziałam, wszystko było w porządku. Nie wiem, co się stało teraz, naprawdę. Ale spokojnie, skarbie, niedługo powinno wszystko się wyjaśnić.

- A jak nie? - pytam. - Aniu, ja nie wiem... Ja nie umiem... Ja nie poradzę sobie, jeśli Zosia...

- Przede wszystkim to się uspokój, bo tak na pewno jej nie pomożesz. Musisz być silny, dla Zosi. Ona teraz cię będzie potrzebowała jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

- Ale ona nie może... Nie straci wzroku, nie straci, nie straci, nie straci - powtarzałem jak mantrę.

Żadne argumenty do mnie nie docierały. Byłem spanikowany i nie kryłem tego. Ania objęła mnie ramieniem. Nie wiem, ile tak staliśmy i czekaliśmy na jakiekolwiek wieści. W końcu podeszła do nas ta sama pielęgniarka, która zabrała Zosię na badania.

- Co z moją córką? - pytam, mierząc ją spojrzeniem.

- Została zabrana na blok operacyjny. Więcej powie ci doktor Sambor, ja naprawdę nic nie wiem. - Dziewczyna spogląda na mnie przepraszająco, a ja wzdycham z rezygnacją.

- Dobrze, dziękuję.

Kiedy znika w pokoju pielęgniarek, patrzę na Anię.

- Co się stało? Dlaczego zabrali ją na blok?

- Nie mam pojęcia. - Ania wygląda na równie zdezorientowaną jak ja.

Stoimy przez jakiś czas w ciszy, gdy po raz kolejny podchodzi do nas pielęgniarka.

- Pani doktor, jest pani potrzebna na Sali operacyjnej. I to jak najszybciej - mówi.

- Już idę. Tylko się przebiorę - odpowiada Ania. - Kochanie, może idź do bufetu? Tak będzie lepiej.

- Nie, poczekam tutaj - mówię, a ona wzdycha z rezygnacją i odchodzi.

Ja natomiast opadam na krzesło i ukrywam twarz w dłoniach. Jestem zdruzgotany. W tej chwili jedyne, o czym marzę, to o tym, by to wszystko okazało się jednym wielkim koszmarem. Przecież to niemożliwe, by Zosia, która niegdyś była tak pełna życia, miała stracić wzrok. Przecież jeżeli to okaże się być prawdą... Nie, nawet nie chcę myśleć, jak to się skończy. Otrząsam się gwałtownie, nie chcąc się pogrążać w tak czarnych scenariuszach.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz