Przez pewien czas spacerujemy bez celu, nie wiedząc tak naprawdę, gdzie Zosia może się znajdować. Sam nie wiem, jak to się dzieje i kiedy, ale docieramy na cmentarz. Zdaję sobie sprawę z faktu, że jeszcze nie byłem tu razem z Anią. Kiedy zbliżamy się do grobu Eli, dostrzegam w oddali Zosię, klęczącą na ziemi. Chcę podejść, ale Ania mnie powstrzymuje.
- Zostaw - szepcze cicho. - Jeżeli ma to jej pomóc, nie przeszkadzaj jej.
Oddalamy się więc ostrożnie między nagrobkami i stajemy przy bramie, czekając aż Zosia skończy. Dostrzegam po jakimś czasie, jak Ania wzdryga się lekko. Bez słowa zdejmuję bluzę i zarzucam ją na nią.
- Nie - protestuje cicho, ale rzucam jej stanowcze spojrzenie.
- Nie chcę, żebyś się przeziębiła - mówię. - Przecież wiesz, że teraz nie chodzi tylko o ciebie, ale też o dziecko.
- Wiem, wiem - odpowiada.
Stoimy tak jeszcze prawie czterdzieści pięć minut. W końcu widzę Zosię idącą ku nam.
- Ania? Tata? - Jest wyraźnie zaskoczona. - Co wy tu robicie?
- Szukaliśmy cię - odpowiadam.
- Twój tata jak zawsze panikuje - dodaje Ania.
- Nie panikuję, tylko się martwię, a to zasadnicza różnica - oponuję.
- Dobrze, już Dobrze, nie tłumacz się. - Ania patrzy na mnie, po czym przenosi pytające spojrzenie na Zosię. - Kochanie, wszystko w porządku?
- Tak, teraz już tak, - Ona uśmiecha się. - Potrzebowałam tego, wiecie? Potrzebowałam takiego oczyszczenia. Żeby zrozumieć, że... że to, co najgorsze, już jest za mną. Że to już nie wróci. Dotarło do mnie wreszcie, że mogę zacząć nowy rozdział w życiu, ale tak naprawdę, bez żadnych obaw. Zrozumiałam, że życie przeszłością niczego mi nie da. Chcę się skupić na tym, co jest teraz. Na was, na rodzeństwie, które niedługo przyjdzie na świat, na maturze i na studiach. Chcę być wreszcie szczęśliwa i wierzę, że prędzej czy później tak będzie. Poszłam na cmentarz, żeby się mamie wygadać. Nie uwierzycie, ale naprawdę, bardzo mi to pomogło. Na nowo uwierzyłam, że może być dobrze.
Jestem poruszony jej słowami. Naprawdę, spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, co właśnie wyznała. Mam problem z opanowaniem wzruszenia.
- Słoneczko... - szepczę przez ściśnięte gardło.
Puszczam Anię tylko po to, by przygarnąć do siebie Zosię i mocno ją przytulić. Wolną ręką przygarniam również Anię. Stoimy tak, wtuleni w siebie przez kilka minut, zapominając kompletnie o otaczającej nas rzeczywistości.
Tą magiczną chwilę przerywa cichy głos Zosi.
- Proszę, wracajmy już do domu.
Bez słowa spełniamy jej prośbę i udajemy się w drogę powrotną. Żadne z nas głośno o tym nie mówi, ale zdaję sobie sprawę, że wszyscy czujemy się tak, jakby coś nas odmieniło. A dokładniej nie coś, a ktoś. To Ela, która, mimo upływu lat, wciąż nad nami czuwa.
CZYTASZ
Razem mimo wszystko
FanfictionHistoria jest o lekarzach i ratownikach z serialu Na Sygnale. :) Skupiam się w niej głównie na wątkach prywatnych, ale wezwania też się jakieś zdarzą. Cała opowieść zaczyna się od końca odcinka 162, w którym to Potocki poinformował Wiktora, że Anna...