92 - Wiktor Cz. 6

695 24 4
                                    

Kiedy pojawiam się ponownie w szpitalu, akurat wpadam na Anię.

- O, i jak, kochanie? - pytam.

- Czwarty tydzień - odpowiada od razu. - Na razie jest wszystko w porządku, ciąża przebiega prawidłowo, ale mimo to mam się oszczędzać.

- No pewnie, że tak - odzywam się. - Nie będziesz robić żadnych ciężkich rzeczy. Rozmawiałaś z Górą?

- Nie, jeszcze nie. Dopiero niedawno skończyli mi robić badania.

- No to chodź - mówię, ujmując ją za rękę.

Kiedy Góra pozwala nam wejść, robimy to bez wahania.

- O, Wiktor, Ania - odzywa się pogodnie. - A co was do mnie sprowadza? Jaka skarga na kogoś?

- Nie nie, Artur, spokojnie - uspokajam go. - Nikomu nie musisz potrącać z premii.

- Mam taką nadzieję - odpowiada z uśmiechem. - Mówcie, o co chodzi.

- Bo... - Ania patrzy na niego. - Robiłam sobie badania i... wyszło, że jestem w czwartym tygodniu ciąży.

Góra wstaje.

- Rozumiem - mówi, nadal z uśmiechem. - Wiesz, że musisz się oszczędzać.

- No oczywiście, że wiem - odpowiada Ania. - Dlatego do ciebie przychodzimy. W sumie to ja przychodzę.

- OK., posłuchaj. - Góra podchodzi do niej. - Pozmieniam ci w grafiku. Nie będziesz brała żadnych wezwań, tylko zostaniesz szpitalu i będziesz zajmować się przyjmowaniem pacjentów i sprawdzaniem kart wyjazdowych, jak cię poproszę. Druga para rąk zawsze mi się przyda.

- No ja wiedziałam, że do czegoś mnie wykorzystasz - mówi Ania ze śmiechem. - Dzięki, Artur.

- Nie ma za co - odpowiada wesoło. - Ciasteczko?

- Tym razem chyba się skusze - oznajmia Ania. - A ty, kochanie?

- Skorzystam - odpowiadam.

Prawda była taka, że te ciasteczka wcale nie były złe.

- Jak czuje się Lidka? - pyta Ania.

- Powoli dochodzi do siebie - odpowiada Artur. - Silna jest, wyjdzie z tego. Odwiedzam ją codziennie, jak mam czas.

- Czy między wami w końcu coś zaiskrzyło? - dopytuję.

Widzę jak Góra się rumieni. O kurczę, czyżbym trafił w sedno?

- Powiedziałem jej, że ją kocham - wyrzuca z siebie. - Ona mnie też. Próbujemy. Nie mogę zmarnować takiej okazji.

- No wreszcie! - wołamy jednocześnie z Anią.

- Myślałam, że nigdy się tego nie doczekam - dodaje Ania.

- Chyba wszyscy tak myśleli - podchwytuję. - Naprawdę, gratulujemy.

- No już, uspokójcie się. - Góra nadal jest zaczerwieniony.

- No co? My tylko gratulujemy tobie wyboru - mówię wesoło. - Jeszcze trochę, a będą małe Górki.

- Albo Chowańce - podchwytuje Ania ze śmiechem.

- Czy możecie przestać? - pyta Góra, chociaż widzę po nim, że jest rozbawiony.

- Już, już sobie idziemy. - Ania posyła mu uspokajające spojrzenie. - Do jutra, Artur.

- Do jutra - pada odpowiedź.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz