63 - Weronika Cz. 2

520 23 2
                                    

Stoję jak sparaliżowana, chłonąc każde słowo.

- Posłuchaj mnie, Chowaniec. – Głos Góry staje się nieco ostry. – Sama mi kiedyś prawiłaś morały, a teraz co robisz?

- Doktorku, proszę cię... - Głos Lidki łamie się niebezpiecznie. – Zostaw mnie. Chcę umrzeć.

- Lidka. – Góra na powrót łagodnieje. – Ja naprawdę... Ok., nie rozumiem tego, co czujesz. Ale staram się to zrozumieć. Staram się choćby pod jednym kątem. Pod takim, że sam straciłem kogoś bliskiego. Straciłem Renatę. I o mało nie doprowadziłem do własnej śmierci. Ale to ty mi powiedziałaś, że muszę walczyć, zamknąć przeszłość, zostawić ją za sobą. Więc teraz ja proszę cię dokładnie o to samo. Wiem. Być może jestem zbyt ostry. Jako szef stacji muszę taki być, ale...

Milknie, a ja uświadamiam sobie, że na moment wstrzymuję oddech. Wypuszczam powietrze z płuc z cichym sykiem.

- Ale zależy mi na tobie – kontynuuje Góra.

W tym momencie czuję, że nie powinnam być świadkiem tego, co się dzieje, tej sceny, ale nie potrafię teraz odejść. Nie mogę. Stoję jak wrośnięta w ziemię, nie potrafiąc się poruszyć ani o milimetr.

- Co? Co takiego? – W głosie Lidki słyszę niedowierzanie.

Nie, nie mogę dłużej. Muszę się ruszyć. Muszę... Chcę im zapewnić trochę prywatności. W końcu udaje mi się oderwać nogi od podłoża. Kieruję się w stronę samochodu, akurat w chwili, gdy na parking wjeżdża karetka, z której po chwili wysiada lekarz, którego widziałam jak wychodziłam z Górą ze stacji.

- Co się dzieje? – pyta, patrząc na mnie.

- Doktor Góra jest tam – odpowiadam, wskazując drabinę. – Negocjuje z Lidką.

- Czy on oszalał? Powinien wezwać negocjatora.

- Jak widać, sam sobie radzi całkiem nieźle – zauważa młody ratownik. – Inaczej przecież oboje by stamtąd spadli.

- Piotrek, nawet tak nie mów – mówi lekarz ostro. – Dzieciaki, bierzcie sprzęt i idziemy tam.

Chwilę później odchodzą, zostawiając mnie samą i kompletnie tym wszystkim zaszokowaną.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz