47 - Adam Cz. 2

629 28 4
                                    

Gdy chwilę później oboje jesteśmy w karetce, sprawdzając, czy wszystko mamy w komplecie, patrzę na nią.

- Myślisz, że on naprawdę... Yyy... No wiesz... Że jemu nic się w mózgu nie poprzestawiało? - pytam cicho.

- Nie wygląda na takiego, znaczy... wiesz, zewnętrznie, pomijając oczywiście to przedstawienie, którego dokonał przed chwilą. Tak poza tym, to... chyba jest z nim wszystko w porządku. Znaczy, mam na myśli to, że nie brakuje mu piątej klepki.

- To się okaże na wezwaniu - stwierdzam, siadając za kierownicą. - No chyba, że Renata zmartwychwstała i mu w mózgu coś przestawiła.

- Żartujesz? - Lidka wybucha śmiechem. - Daj spokój, jak byliśmy na cmentarzu wtedy, żadnego ducha tam nie było.

- No niby nie, ale może przed naszym przyjściem wróciła do grobu - sugeruję.

- Adam, czy ty... Może ty brałeś coś nieodpowiedniego?

- Ja? Daj spokój. Jestem czysty jak łza.

- No dobrze, dobrze, powiedzmy, że ci wierzę.

Naszą dyskusję przerywa Góra, wsiadając do karetki z uśmiechem od ucha do ucha.

"No nie, on na serio dzisiaj zwariował" - przebiega mi przez myśl.

- O, widzę, że moja załoga w komplecie, bardzo się z tego cieszę. Zatem ruszamy na wezwanie.

- A dokąd mamy jechać i co się tak właściwie stało? - pyta Lidka rzeczowo.

- Na ulicę Świerkową 15/2, jakiś facet dzwonił, twierdząc, że widział ducha.

Patrzę najpierw na Górę, który wygląda na bardzo poważnego, potem na Lidkę, która wygląda tak, jakby miała za chwilę parsknąć śmiechem, ale za wszelką cenę stara się zachować powagę.

- Chwileczkę - odzywa się po dłuższej chwili milczenia. - Możesz to powtórzyć?

- Tak, Chowaniec, mogę. Jedziemy na ulicę Świerkową 15/2, bo jakiś facet twierdzi, że widział ducha - odpowiada Góra spokojnie.

- Moment, moment. - Usiłuję to wszystko poukładać sobie w głowie. - Znaczy to, że pan... Że doktor przyjął to wezwanie?

- Gdybym tego nie zrobił, nie jechalibyśmy tam - zauważa spokojnie Góra.

- Boże, świat zwariował - oświadczam, zanim zdążam się powstrzymać.

- Nie, Wszołek, nie zwariował. Jedź, a nie marudzisz - nalega Góra. - Poza tym, tu nie chodzi o ducha, a o tego faceta. Twierdzi, że spadł ze schodów i złamał sobie nogę.

- Nie można było tak od razu? - wzdycham. - Doktorze, doktorze, co my z panem mamy?

- Trzy światy i dwie Ameryki - podpowiada usłużnie dziewczyna.

Odpowiadam skinieniem, patrząc ukradkiem na Lidkę, która uśmiecha się pod nosem.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz