58 - Zosia Cz. 2

684 23 4
                                    

- Poznaliśmy się... Poznaliśmy się w bardzo trudnym okresie mojego życia. Podejrzewam... Nie wiem, tak myślę, że gdyby nie Stanisław... Teraz być może nie siedziałabym z tobą i nie opowiadałabym o tym wszystkim. Wzięliśmy bardzo szybki ślub. On... On był naprawdę... Kiedyś był innym człowiekiem. Co prawda do czasu, ale jednak. Opiekował się mną, chronił, dawał ciepło... Byłam przy nim naprawdę szczęśliwa.

Krzywię się na dźwięk tych słów. Jak przy takim brutalu mogła być szczęśliwa?

- Wiem, że w to nie wierzysz – ciągnie. – Niestety, nie mam dowodów, które mogłyby temu zaświadczyć, ale tak naprawdę było.

- Więc co się stało, że to wszystko tak diametralnie się zmieniło? – pytam cicho.

- Sądzę, że duży wpływ na to miał nasz wyjazd do Stanów. Stanisław... Wstąpił w niego demon. Zaczął mnie bić, kontrolować. Jak znalazłam pracę, poszedł do mojego szefa i powiedział mu, że jestem chora psychicznie. Zwolnili mnie, a ja... Na początku z nim walczyłam, chciałam się uwolnić, ale on... To był typ człowieka, który, jak się na coś uparł, nie odpuszczał. Kontrolował wszystko, co robię, trzymał mnie w zamknięciu, nie pozwolił nigdzie wychodzić, z nikim się spotykać. Czułam się jak niewolnica. A on twierdził, że to wszystko dla mojego dobra. Nie zdawał chyba sobie sprawy z faktu, iż izolując mnie, kontrolując każdy mój najmniejszy ruch, mnie rani. To, co spotkało ciebie... Mi też to robił. Gwałcił mnie, poniżał... Myślałam, że psychicznie nie dam rady tego znieść, że... że w pewnym momencie naprawdę zacznę mieć problemy psychiczne, przez niego. Ale w końcu pewnego dnia udało mi się uciec. Znalazłam pracę tutaj, a resztę... resztę już znasz.

Kiedy kończy opowiadać, patrzy na mnie uważnie, a w jej oczach dostrzegam łzy.

- Przepraszam – szepczę, obejmując ją ramieniem. – Wiem, że to... Że jest to wszystko dla ciebie bardzo trudne.

- Nie masz mnie za co przepraszać – odpowiada. – Powiedziałam ci przecież, że chcę ci o tym opowiedzieć, ponieważ doskonale cię rozumiem.

Kiwam głową, jednak wciąż jestem w głębokim szoku. Jak to możliwe, że człowiek, który kiedyś (podobno) był opiekuńczy, stał się potworem? Coś z tych myśli musiało się odbić na mojej twarzy.

- Zastanawiasz się, jak to możliwe, że z Potockiego zrobił się taki demon? – pyta cicho Ania. – Tego nie wiem. Myślę, że nikt już nigdy się tego nie dowie, bo raczej na rozprawie w sądzie też nam swojej tajemnicy nie ujawni. Ale wiem jedno. Że niezależnie od tego, co się stanie, musimy pamiętać, że mamy siebie. Ta wiara, świadomość musi nam dawać siłę do walki z tym potworem. Wiesz? Prawda jest taka, że jak poznałam twojego tatę, dopiero wtedy zrozumiałam, co znaczy być tak naprawdę szczęśliwą. Jasne, mieliśmy kryzys, ale był to kryzys, który – powiedzmy sobie szczerze – nie zburzył na szczęście wszystkiego. Stanisławowi nie udało się mną zawładnąć. Po raz kolejny wygrałam, a wiesz, dzięki czemu? Dzięki miłości do twojego taty. Jak wtedy go zobaczyłam, przed szpitalem, przygnębionego i załamanego... Zrozumiałam, że nie mogę go stracić, jego, ciebie... Że oboje jesteście dla mnie najważniejsi i że poddając się, stracę was i waszą miłość, a Potocki dostanie to, na co tak czekał i do czego uparcie dążył – możliwość kontrolowania mnie.

- Wtedy, kiedy znaleźliśmy cię na tej podłodze – zaczynam, cofając się wspomnieniami do tamtych wydarzeń. – Myślałam, że... że to koniec. Że nie uda się ciebie uratować. Nie wiem, co by się stało, gdyby... Tata by tego nie przeżył, a ja...

Urywam, a ona znowu mnie przytula.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz