81 - Wiktor Cz. 3

604 25 10
                                    

Kilka chwil później drzwi otwierają się. Wraca Remigiusz, niosąc w ręku szklankę z wodą.

- Proszę bardzo – mówi, podając ją Ani.

- Dziękuję. – Ona przyjmuje wodę z wyraźną wdzięcznością.

Jestem zaniepokojony jej stanem, ale na razie staram się nie popadać w panikę. Zamiast tego wracam do kontynuacji przerwanej rozmowy.

- Czyli co, teraz musimy czekać?

- Dokładnie tak – odpowiada Monika. – Myślę, że na obecny moment...

Urywa, gdyż rozlega się pukanie do drzwi.

- Proszę! – wołają jednocześnie.

Do pokoju wchodzi starszy mężczyzna, minę ma poważną.

- O, państwo Banach, dobrze, że państwo są – mówi, rozglądając się. – Nazywam się Karol Podgórski i jestem komendantem. Mam dla państwa informację. Właśnie dzwonili ze szpitala.

- I co? – pyta Ania cicho.

- Niestety. Bardzo mi przykro, lecz lekarzom nie udało się uratować Potockiego. Zmarł na skutek utraty dużej ilości krwi.

Zalega głucha cisza. Nikt się nie odzywa.

- Monika, Remek, musicie jechać i spisać protokół – odzywa się po dłuższej chwili.

- Tak jest, szefie – oświadcza policjant, wstając.

- No, to tyle – oświadcza komendant. – Na ten moment sprawa jest zamknięta. Szkoda, że to się tak skończyło, bo mamy przez to więcej papierkowej roboty, ale z drugiej strony dla was to lepiej. Wasz koszmar się zakończył.

Kiwamy głowami, a ja podchodzę do Ani i pomagam jej wstać.

- Na pewno dobrze się czujesz? – pytam z troską.

Ona odpowiada skinieniem. Wzdycham, ale nic nie mówię. Jest naprawdę bardzo blada, co mnie martwi. Widzę, że Zosia również przygląda jej się z wyraźnym niepokojem.

- Nie patrzcie tak na mnie, nie umieram – oznajmia Ania wesoło. – Wracajmy już do domu.

Zgadzamy się na to bez słowa sprzeciwu. Po podpisaniu dokumentów możemy w końcu opuścić komisariat, co czynimy z ulgą. Nasz koszmar dobiegł końca.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz