Kilka chwil później drzwi otwierają się. Wraca Remigiusz, niosąc w ręku szklankę z wodą.
- Proszę bardzo – mówi, podając ją Ani.
- Dziękuję. – Ona przyjmuje wodę z wyraźną wdzięcznością.
Jestem zaniepokojony jej stanem, ale na razie staram się nie popadać w panikę. Zamiast tego wracam do kontynuacji przerwanej rozmowy.
- Czyli co, teraz musimy czekać?
- Dokładnie tak – odpowiada Monika. – Myślę, że na obecny moment...
Urywa, gdyż rozlega się pukanie do drzwi.
- Proszę! – wołają jednocześnie.
Do pokoju wchodzi starszy mężczyzna, minę ma poważną.
- O, państwo Banach, dobrze, że państwo są – mówi, rozglądając się. – Nazywam się Karol Podgórski i jestem komendantem. Mam dla państwa informację. Właśnie dzwonili ze szpitala.
- I co? – pyta Ania cicho.
- Niestety. Bardzo mi przykro, lecz lekarzom nie udało się uratować Potockiego. Zmarł na skutek utraty dużej ilości krwi.
Zalega głucha cisza. Nikt się nie odzywa.
- Monika, Remek, musicie jechać i spisać protokół – odzywa się po dłuższej chwili.
- Tak jest, szefie – oświadcza policjant, wstając.
- No, to tyle – oświadcza komendant. – Na ten moment sprawa jest zamknięta. Szkoda, że to się tak skończyło, bo mamy przez to więcej papierkowej roboty, ale z drugiej strony dla was to lepiej. Wasz koszmar się zakończył.
Kiwamy głowami, a ja podchodzę do Ani i pomagam jej wstać.
- Na pewno dobrze się czujesz? – pytam z troską.
Ona odpowiada skinieniem. Wzdycham, ale nic nie mówię. Jest naprawdę bardzo blada, co mnie martwi. Widzę, że Zosia również przygląda jej się z wyraźnym niepokojem.
- Nie patrzcie tak na mnie, nie umieram – oznajmia Ania wesoło. – Wracajmy już do domu.
Zgadzamy się na to bez słowa sprzeciwu. Po podpisaniu dokumentów możemy w końcu opuścić komisariat, co czynimy z ulgą. Nasz koszmar dobiegł końca.
CZYTASZ
Razem mimo wszystko
FanfictionHistoria jest o lekarzach i ratownikach z serialu Na Sygnale. :) Skupiam się w niej głównie na wątkach prywatnych, ale wezwania też się jakieś zdarzą. Cała opowieść zaczyna się od końca odcinka 162, w którym to Potocki poinformował Wiktora, że Anna...