❁35❁

3K 228 212
                                    

- "Dzisiaj około południa, cztery kilometry od lotniska w Seoulu, rozbił się samolot pasażerski, wracający ze Stanów Zjednoczonych. Niestety nikt nie przeżył, a szkody wyrządzone przez ogromny środek transportu nie są małe. Skrzydło samolotu zahaczyło o kilka dachów... " - słuchałem z gorzkimi łzami w oczach dziennikarki z wiadomości, którą właśnie była na miejscu zdarzenia - "... tak naprawdę, jeszcze nie znamy prawdziwej przyczyny tego krytycznego wypadku, ale prawdopodobnie, był spowodowany zaburzeniem odległości przez pilota i za wcześniejszą próbą lądowania...".

Wziąłem kilka głębokich wdechów, chwytając za pilot i wyłączając jak najszybciej telewizor.

Mama zerknęła na mnie pytająco, lecz nic nie powiedziała.
Siedzieliśmy teraz w ciszy, przy jednej słabej lampce, zaświęconej tuż koło sofy.

Nie miałem odwagi nic powiedzieć, chodź tak bardzo chciałem.
Chciałem krzyczeć.
Chciałem płakać.
A najbardziej, chciałem znowu móc przytulić tatę.

- C-co... co teraz b-będzie? - wydusiła nagle z ogromnym trudem siostra.

Mama przetarła twarz dłonią, sięgając po chusteczkę.
Otarła łzy i wydmuchała nos, po czym przysiadła się do nas bliżej, siadając dokładnie pomiędzy mnie, a Soobin.

- Będzie tak jak zawsze. Tak jak do tej pory. Wy będziecie chodzić do szkoły, potem pójdziecie na studia, żeby spełnić wasze marzenia. W tym czasie znajdziecie sobie drugą połówkę i będziecie żyć długo i szczęśliwie. Ja będę pracować tak jak do tej pory, starając się nas utrzymać jak najlepiej. Może postaram się o inną, lepiej płatną pracę, ale-

- Mamo... - przerwałem, dziwnie uśmiechniętej rodzicielce, która od razu spoglądnęła na mnie - Ja... Ja nie mogę żyć jak do tej pory. Nie bez taty.

Kobieta przełknęła gorzko ślinę, ocierając łzę, spływająca po jej policzku.

- Możesz. On jest z nami. Tylko... Jest nie widoczny... Nie będziemy mogli już nigdy go zobaczyć, ale wszyscy wiemy że tutaj jest. A sam wiesz, jak bardzo was kocha - uśmiechnęła się, w geście pocieszenia - Musicie być silni. Musicie być dzielni. Na pewno chce, żebyście żyli dobrze i szczęśliwie. Więc nie możemy się już dłużej mazać, musimy wstać i iść dalej.

Zastanowiłem się chwilę nad słowami matki, po czym faktycznie wstałem z kanapy.

- Więc idę na spacer - oznajmiłem, zabierając do ręki tylko telefon.

- Jisung - zatrzymał mnie jeszcze głos kobiety - Porozmawiaj sobie z nim... To dobrze Ci zrobi.

Kiwnąłem głową i opuściłem mieszkanie.

* * *

Kroczyłem powoli przed siebie, nie patrząc nawet pod nogi.

Skręciłem do pobliskiego parku, kierując się w stronę małej fontanny i stojącej pustej ławki koło niej.

Wyjąłem telefon, słysząc kolejne powiadomienie.

" 20:26

masz 16 nieprzeczytanych wiadomości od użytkownika : Bin ala kosz na śmieci

bang97 : hej młody, trzymasz się? jak coś pamiętaj, że zapraszam na latte z...

minhoe.l : hej Sungie.. napisz jak będziesz się już czuł na siłach. martwię się ...

lixie.uwu : Hej Jisung, słyszałem od Changbina... ten... nie martw się, jesteśmy..."


Westchnąłem.
To było naprawdę miłe, że przyjaciele się tak o mnie troszczą, ale...

Nie miałem siły żadnemu z nich odpisać.

Wyciszyłem telefon, w tym momencie dochodząc do ławeczki.

Spoglądnąłem w niebo. Robiło się już trochę szaro, a księżyc zaczynał coraz bardziej świecić.

Wiał mocny, dosyć zimny wiatr, więc mogłem też zauważyć szybko przemieszczające się na niebie, niestety burzowe chmury.

Czy to możliwe, że jesteś gdzieś tam?

A może w cale nie leciałeś tym samolotem?

Wszyscy się pomylili i robią takie zamieszanie, a ty czekasz na lotnisku, na ten opóźniony lot do domu, obmyślając już plan naszych obiecanych, wspólnych wakacji. Telefon ci się rozładował i akurat zapomniałeś wszystkich naszych numerów, więc nie możesz się z nami skontaktować, żeby potwierdzić, że wszystko u ciebie...

...jest... okej...

Nagle zaświeciła mocniej jedna gwiazdka. Im dłużej się w nią wpatrywałem, tym bardziej stawała się niewidoczna.

Może to właśnie nią jesteś?

Łza zakręciła mi się w oku.

Dlaczego nas tak wcześnie zostawiłeś?

Dlaczego nic nie powiedziałeś, nie uprzedziłeś, nie pożegnałeś się?

Po prostu odszedłeś.

Kropla za kroplą zaczynały pokrywać moje ramiona, następnie kolana, na końcu stopy.

W mgnieniu oka, zaczęło lać jak scebra.

Byłem całkowicie mokry, przemoczony aż do suchej nitki.

Lecz nie miałem siły wstawać. To mnie dobiło jeszcze bardziej.

Zacząłem płakać. Nie powstrzymywałem się już, jak do tej pory. Nie potrafiłem dalej się powstrzymywać.

Teraz krople deszu zlewały się w jedną całość z moimi gorzkimi łzami.

Zwinąłem się i otuliłem rękami kolana. Schowałem twarz w dłoniach.

Nie miałem już siły.

Nagle przestałem czuć krople na ciele.

Słyszałem, że deszcz wciąż pada, więc nie rozumiałem jakim cudem, krople nie spadają już na mnie.

Przetarłem mokre oczy i nie podnosząc głowy, zauważyłem sportowe czarne buty, stojące przede mną.

Przysięgam, że gdzieś je już widziałem...

Podniosłem wzrok, na sylwetkę trzymającą parasol również nade mną.

H-hwang Hyunjin?


* * *

𝓼𝔀𝓮𝓮𝓽 𝓼𝓶𝓮𝓵𝓵 𝓸𝓯 𝓵𝓸𝓿𝓮  || 𝓶𝓲𝓷𝓼𝓾𝓷𝓰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz