❁13❁

3.3K 215 129
                                    

Usłyszałem denerwujący odgłos mojego dzwonka.
Nieee, zdaje mi się...
Dzwoni mój telefon?

Nagle dźwięk ucichł.
Usłyszałem "halo?" w wykonaniu Chana.

Pewnie to jego telefon, może ma taki sam dzwonek...
Nie, chwila.
To niemożliwe...

"dzień dobry proszę Pani, z tej strony Bang Chan..."

Czy to mi się śni? Chan odebrał mój telefon??

"tak, Jisung jeszcze śpi..."

Śpię? Jak mogę spać, jak to wszystko słyszę?
Najwidoczniej to jakiś głupi sen...

"widzi Pani, wczoraj niestety wydarzyła się taka niefortunna sytuacja, jak wracaliśmy do domu, Jisung źle stanął na nogę i zdaje mi się, że skręcił kostkę. Jest cała spuchnięta i sina..."

Głos Chana naprawdę brzmi prawdziwie...

Chwila, co?
Skręciłem kostkę?
O nie, to na pewno jakiś kolejny debilny sen.
Naprawdę nie mógł mi się przyśnić mój tajemniczy tancerz???
Ohh, dlaczego mój mózg nie umie wymyślać lepszych snów...

"oczywiście..." - Chan wciąż prowadził z kimś rozmowę - "dobrze, przekażę... do widzenia. "

Chwilę później, przeciągnąłem się, czując, że powoli się rozbudzam.
Wyprostowałem nogi i przypadkiem prawą nogą zahaczyłem o koc, którym byłem przez cały czas przykryty.

- AAAAAAAAAAAAAAA OOO KURWAAAAAA - wrzasnąłem z bólu, przestraszając tym Chana.

- Co? Co się stało? - otwarłem oczy i spojrzałem na przyjaciela, siedzącego koło mnie na krześle.

- Ahishhhhh... Jak mnie noga zabolała... Co jest kurna... Czemu-

O cholera... Czyli to jednak nie był sen.
Podniosłem się jak z procy wystrzelony i rozszerzyłem oczy. 

Rozglądnąłem się, aby zlokalizować gdzie jestem.
Następnie, odkryłem prawą nogę spod koca i jedyne co ujrzałem to spuchniętą, fioletowo-żółtą stopę.

- Nie... Nie wierzę... - w momencie rozbolała mnie głowa, a wspomnienia z tamtego wieczoru zaczęły się układać w mojej głowie.

- Nie masz kaca? - zapytał nagle Bang, nalewając i podając mi szklankę wody.

- Nie wiem... Jedyne co czuję to ten cholerny ból nogi... - spojrzałem na przyjaciela - Czemu się śmiejesz?

- Bo wiesz... Powiedziałem twojej mamie, że to się stało w drodze do domu. Zapewne będzie się dopytywać dlaczego nie przyjechaliśmy od razu...

- No i? - nie za bardzo wiedziałem co starszy chce przez to powiedzieć.

- To, że byliśmy w klubie! A ty, po zejściu ze stołka, przewróciłeś się i zezgonowałeś! Wiesz jak to śmiesznie wyglądało?

- Ah... mam nadzieję, że nikt więcej nie widział tego żenującego upadku... - przeczesałem włosy, zastanawiając się co w tym czasie robił mój ukochany tancerz - Czekaj... czyli muszę jej ściemniać, że wczoraj wieczorem myślałem, że z moją nogą jest wszystko okej, a to, że spuchła, okazało się dopiero rano?

- Dokładnie tak - powiedział z ironicznym uśmiechem.

- Zajebiście... A... jak tu weszliśmy? - próbowałem sobie przypomnieć jak najwięcej szczegółów.

- No jak myślisz!? - Chan wstał i przewrócił oczami - Zaniosłem cię... - nie spodziewałem się, że z niego taki dobry przyjaciel - A teraz ubieraj się, bo jedziemy do szpitala.

Westchnąłem, przygotowywujac się psychicznie, na kolejne ciężkie dni.

Po wyjściu z apartamentu Chana, chłopak przeniósł mnie na plecach do jego samochodu.
Chciałbym kiedyś mieć takiego chłopaka dżentelmena...
Następnie, napisałem mamie, że jedziemy na pogotowie, żeby również tam przyjechała. Inaczej, niestety jeszcze nigdzie się nie ruszę bez mojej rodzicielki.
Lekarz prześwietlił mi kostkę i nasmarował jakimiś ohydnie śmierdzącymi maściami.
Zawinął w bandaż i powiedział, że na szczęście to tylko lekkie skręcenie.

Do trzech tygodni się wygoi.
KURWA.
Trzech tygodni.
Przynajmniej do szkoły nie będę chodzić i nie będę musiał patrzeć na Hwang Lalusia.

Ale z drugiej strony, mój niecny plan z wielkim podrywem tancerza, będzie musiał poczekać.

Po powrocie do domu, Chan zaniósł mnie do pokoju, na łóżko, na którym przeleżę pewnie następną całą wieczność.
Mama była bardzo wdzięczna Bangowi za tą pomoc, więc poczęstowała go kawą i ciastem.
Ja również jestem szczęśliwy, że mogę liczyć na takiego przyjaciela.

Następnie, dobijał się do mnie Changbin.

- Halo? - odebrałem w końcu telefon.

- No! Czemu nie odbierasz robalu śmierdzący!

- Słuchaj. Skręciłem kostkę, leżę w łóżku.

- Dobra chuj mnie ooo-- czekaj... CO???!

- No ci mówię przecie-

- JAK TO SKRECIŁEŚ KOSTKĘ?!

- No... Długa historia...

- Dobra czekaj jadę do ciebie.

- Co? Żartujesz sobie? Nie jestem dzieciakiem, tym bardziej jakąś jebaną księżniczką w opałach. Odpuść sob-

- Nie no, przyjadę. Przynajmniej będę miał wymówkę mamie, żeby nie iść na rodzinną imprezę.

- Aha no dzięki, już myślałem, że jesteś dobrym przyjacielem.

- Nie ma za co. Będę za pół godziny - Changbin rozłączył się, a ja głęboko westchnąłem.

Bardziej romantycznie byłoby, gdyby zamiast Changbina przybył do mnie mój przystojny tancerz...

No ale cóż, to w końcu są tylko marzenia. 








* * *







𝓼𝔀𝓮𝓮𝓽 𝓼𝓶𝓮𝓵𝓵 𝓸𝓯 𝓵𝓸𝓿𝓮  || 𝓶𝓲𝓷𝓼𝓾𝓷𝓰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz