❁17❁

3.4K 216 134
                                    

- Zaczekaj! - krzyknąłem w ostatnim momencie, zatrzymując wysokiego bruneta. 

Kiedy spojrzał na mnie jego pięknymi brązowymi oczami, zaniemówiłem.
Słońce oświetliło jego kasztanowe, lśniące, proste włosy, a z boku widać było niesamowicie idealne rysy szczęki i szyji.

Wyglądał jak sztuka.
Gorąca sztuka.
Gorąca seksowna sztu-

- Hej - przerwał moje rozmyślenia - Chciałeś coś jeszcze? Faktycznie się źle czujesz?

- Aaa... Eee... Nie...

- Może powinieneś-

- Jesteś tancerzem BTS? - zadałem pytanie na jednym tchu, przerywając tym samym chłopakowi.

Brunet zaśmiał się pod nosem i spuścił wzrok na chodnik, przeczesując szybko jego lekko za długie włosy.

- A... co? Rozpoznałeś mnie?

- Yyy... - zająkałem się, nie wiedząc co odpowiedzieć, dopiero teraz zdając sobie sprawę, o co tak naprawdę zapytałem - Eee... t-ta-

- Jisung! - wołający głos Changbina przerwał moją niekomfortową wypowiedź - Tu jesteś! Wszędzie Cię szuuuuuuuu... - kiedy przyjaciel dobiegł do mnie i zobaczył przed kim stoję, również zaniemówił - Yy.. Coś się stało?

Sytuacja stała się trochę niekomfortowa. Widziałem jak chłopak nie wie co powiedzieć, z jednej strony chcąc mi odpowiedzieć, a z drugiej powiedzieć coś do Changbina.

- Twój przyjaciel się przewrócił i... mówi, że mu nic nie jest, ale ja bym na niego uważał. Uderzył się w głowę - brunet uśmiechnął się, więc ja również.

Changbin stał zdziwiony, odwracając się w końcu do mnie i piorunując mnie wzrokiem, mówiącym dokładnie :
" CO TU SIĘ DO CHUJA ODJEBAŁO????"

- Tak... Jasne. Zajmę się nim. Dzięki za troskę - powiedział obejmując mnie i nakierowywując na odejście.

- Okej. Miłego dnia w takim razie i jeszcze raz przepraszam - powiedział, ukłonił się lekko po czym odszedł.

W momencie wypuściłem całe zebrane powietrze w płucach.

Przez te kilka sekund trudno mi było złapać równomierny oddech, tak samo jak opanować moje opętane serce, które miałem wrażenie, że za chwilę również by zemdlało.

- Żyjesz? - zapytał szeptem Changbin, uważając aby przypadkiem wciąż odchodzący chłopak nas nie usłyszał.

- Ohhhh - odetchnąłem, opierając glowę o jego klatkę piersiową - Kurwa jestem idiotą...

- No jesteś.

- Jak mogłem... Wpaść na niego? Przecież większego obciachu nie mogłem se narobić... Teraz jak mnie gdzieś zobaczy, będzie kojarzyć mnie kojarzyć z "tym, co gonił psa i na mnie wpadł" - jęknąłem.

- No... co ja mam Ci powiedzieć - zaśmiał się - Nie odzyskałeś ani czapki... Ani nie zdobyłeś faceta.

Podniosłem głowę i spojrzałem z dołu na uśmiechniętą twarz Changbina.

- Zamknij się, to w całe mnie nie pociesza - odwróciłem się i zacząłem iść w stronę zostawionych rzeczy pod krzakami.

Przyjaciel od razu ruszył za mną, wciąż nie przestając mnie denerwować swoimi wrednymi dogaduszkami.

- Znasz chociaż jego imię?

- Nie - właśnie zdałem sobie sprawę, że mogłem o to zapytać.

- No to faktycznie, pała z ciebie. Czemu o nie nie zapytałeś?

- Eh... Zapytałem czy... jest tancerzem BTS...

- Żartujesz sobie? - zaczął się nienaturalnie śmiać, chcąc wyrazić kpinę ze mnie - Po co o to pytałeś, kiedy TO JUŻ WIEMY??? Nie mogłeś zapytać o numer?

Byłem nieugięty i wciąż maszerowałem przed siebie, udając obrażonego.

- Czyli... Wpadłeś na niego, ośmieszyłeś się swoim jąkaniem się i jeszcze przyznałeś, że go stalkujesz i wiesz, że jest znanym tancerzem?

Wziąłem głęboki wdech, nie odpowiadając nic, próbując po prostu zapomnieć o tej jednej wielkiej porażce.

Kiedy doszliśmy do naszych toreb, pozbieraliśmy wszystkie rzeczy i po prostu oddaliliśmy się od parku tak szybko, jak to było możliwe.

- Tak właściwie, czemu się tak śpieszysz? - zapytał w końcu przyjaciel.

- Chcę po prostu wrócić do domu, legnąć na łóżko i rozmyślać nad Bóstwem, jakie dzisiaj ujrzałem - przyznałem.

Wszedłem na kilka schodów prowadzących do mojego domofonu, klikając szybko kod do klatki schodowej.

- No to siema - powiedziałem, chcąc otworzyć drzwi, ale ręką przyjaciela mnie jeszcze zatrzymała.

- Hej, nie tak szybko, obiecałeś mi coś - spojrzałem na niego krzywo.

- Co ci obiecałem?

- Zadanie z matmy. Na jutro - uśmiechnął się wrednie, a ja przewróciłem oczami.

- Nieeeee, no chyba se żartujesz... Nie mam mowy, idę spać - jęknąłem, już sobie wyobrażając, jak do północy rysuje wykresy funkcji liniowej - Binnie... Nie... powiedz, że żartujesz... Błagam tylko nie na jutro...

Changbin zaśmiał się i w podskokach oddalił się.

- Też Cie kocham! To do jutra! - posłał mi "buziaczka", po czym ruszył na swój przystanek.

A ja kolejny raz westchnałem, zastanawiając się czy dotrzymać obietnicy, czy może jednak pójść pomarzyć o moim idealnym księciu z bajki, z którym w końcu, przecież dzisiaj rozmawiałem.

Nadal nie mogłem uwierzyć temu zbiegu okolicznośći.

Może los akurat jest nam razem pisany?










* * *








𝓼𝔀𝓮𝓮𝓽 𝓼𝓶𝓮𝓵𝓵 𝓸𝓯 𝓵𝓸𝓿𝓮  || 𝓶𝓲𝓷𝓼𝓾𝓷𝓰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz