❁53❁

2.8K 207 63
                                    

//perspektywa changbina//

- Japierdole,. Japierdole... co ja mam teraz zrobić... - od kilku godzin nie mogłem się skupić.

Chodziłem w kółko po domu, próbując wymyślić najrozsądniejsze rozwiązanie.

Jeszcze raz spoglądnąłem na kilka ostatnich wiadomości które dostałem od Jisunga.

Kurwa mać, jakim cudem Minho nas widział?

CO JEŻELI WIDZIAŁ, JAK HWANG MNIE PO CAŁOWAŁ?!

O nie, jest źle.

Cholera.

JEST ŹLE.

ZACZYNAM WARIOWAĆ.

MUSZĘ SIĘ JAKOŚ USPOKOIĆ.

Zadzwonię do Felixa.

Tak.

Tak zrobię.

Ale nie... przecież... Nie powiem mu ze się pieprzyłem z Hwangiem tylko dlatego, że mnie szantażował.

Boję się jego reakcji...

Co jeżeli odwzajemnia moje uczucia i go zranię?

Nie. Nie wybaczyłbym sobie tego.

Okej, w takim razie... nie powiem mu tylko tego.

Przed tym incydentem nic się nie wydarzyło.

Po prostu... Siedzieliśmy tam sobie bez powodu.

KURWA. Kto w to uwierzy?

Siedziałem o dziewiątej wieczorem bez powodu, z moim wrogiem, w szkolnym składziku na sportowe rzeczy.

- Zajebiście Changbin, jednym słowem masz przesrane - wyszeptałem do siebie, tym samym słysząc klucz w drzwiach.

Przemieściłem się do przed pokoju, widząc sylwetkę ojca.

- I jak? - zadałem szybkie pytanie, nie dostając odpowiedzi.

Mężczyzna ściągnął buty i  wyminął mnie, prawdopodobnie kierując się do swojej sypialni.

Wyglądał strasznie.
Miał podbite oczy, był zmęczony, a na twarzy malował się zarówno smutek, jak i złość.

- Tato? - zaczepiłem go po raz kolejny, kiedy przechodził tym razem do salonu.

- Co chcesz? - zapytał sucho.

- Chcę chyba wiedzieć, co teraz? Jak tam, co ci powiedzieli?

- Gówno. Będę siedział - burknął, a moje nogi ugięły się.

- T-tato... - wyszeptałem chcąc go przytulić, ale ten wyrwał się szybko, podchodząc do barku i wyciągając jakąś mocną whisky - N-nie... Nie możesz się teraz upić... - podszedłem do mężczyzny, chcąc wyrwać mu butelkę z ręki.

- Bo co?!

- BO CHCĘ Z TOBĄ POROZMAWIAĆ! - wrzasnąłem, za chwilę zauważając łzy w oczach mojego jedynego rodzica.

Zrobił krok, odkładając butelkę na blat i objął mnie mocno.

- Przepraszam...

- C-co teraz będzie? Jak ja sobie sam poradzę? - wyszeptałem cicho szlochając.

- Dasz radę - westchnął - Zostawię ci moją kartę i wszystkie oszczędności, więc-

- NIE MÓWIĘ O PIENIĄDZACH - podniosłem głos - Mówię o tobie. Zostawisz mnie? Na zawsze?

- Synu...

- Powiedz, że nie dostałeś dożywocia? - zerknąłem na niego.

- C-ch-cciałbym... - kiedy usłyszałem to, wybuchłem płaczem - P-przep-praszam...

Płakałem w jego ramionach, nie móc złapać równego oddechu.

Czułem jak ojciec gładzi mnie po plecach, ale to w cale nie pomagało.

Nie chciałem jego również stracić.

Oderwałem się po kilku minutach, przecierając czerwone oczy.

Mężczyzna usiadł na taborecie przy ladzie, wyciągnął szklankę i nalał sobie trunku, po czym wypił go na raz, krzywiąc się przy tym lekko.

Ja również sięgnąłem po szklankę i dosiadłem się do ojca.
Podsunąłem mu ją, patrząc z gorzkim żalem w oczach.

- Co robisz? - zapytał zdziwiony.

- Daj mi się chociaż ostatni raz z tobą napić... - spojrzałem w jego smutne oczy.

Ten uległ i nalał mi równie dużo ostrego płynu.

Wypiłem wszystko na raz, patrząc za chwilę na ojca.

Nie potrafiłem zatrzymać łez.

Wstałem i jeszcze raz go mocno przytuliłem.

* * *

𝓼𝔀𝓮𝓮𝓽 𝓼𝓶𝓮𝓵𝓵 𝓸𝓯 𝓵𝓸𝓿𝓮  || 𝓶𝓲𝓷𝓼𝓾𝓷𝓰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz