49. Policję...

191 8 4
                                    

Perspektywa Krystiana

Wcale nie miałem ochoty na żadną rozmowę z kimkolwiek, nawet z najlepszym przyjacielem. Nie ukrywam, że to co się dzieje było po części jego winą gdyby nie on i ten jego chory szantaż, to ja nic bym narazie nie powiedział Ewelinie, a moje małżeństwo nie zaczęłoby się tak nagle rozpadać, miałem ochotę się upić i zapomnieć o tym wszystkim choćby na chwilę. Całą drogę myślałem o tym wszystkim wysłałem też z milion wiadomości do żony, na które nawet nie odpowiedziała. Nawet nie zauważyłem kiedy byliśmy pod domem zamordowanego chłopaka, zapukaliśmy, a drzwi otworzyła nam matka

- dzień dobry

- to znowu panowie?, przecież mówiłam żebyście więcej nie przychodzili

- znaleźliśmy pani syna, możemy wejść? - Zawsze zastanawiało mnie jakim cudem Olo, zawsze jest taki spokojny ja już kilka razy w ciągu tej kilku sekundowej rozmowy chciałem wybuchnąć

- Nie, Kiedy mój syn wróci do domu?

- Nie wróci!

- Krycha spokojnie... Pani syn nie żyje

- Jak to nie żyje!?

- jakieś dwie godziny temu jego ciało znaleźliśmy w lesie na obrzeżach miasta... został zamordowany - Podczas tej rozmowy odebrałem telefon od Okonia, odszedłem na obok, a Olgierd został z kobietą

- Co jest Okoń?

- mam ważne informacje w sprawie Koneckiego, kiedy możemy się spotkać?

- Za godzinę tam gdzie zawsze, pasuje?

- Tak, tylko jak zawsze się nie spóźnijcie

- Żebym tobie jeszcze tego nie musiał powtarzać - Tak jak myślałem godzinę później my byliśmy punktualnie na miejscu,  a to on jak zawsze się spóźniał, kiedy łaskawie się zjawił odrazu na niego naskoczylem

- o której miałeś być?! Chyba inaczej się umawialiśmy!

- wy możecie się spóźniać to ja też, pozatym to wam zależy na jakiś infiacjach, prawda?

- coś wiesz? - całą sytuację uspokoił Olgierd i dobrze, bo mało brakowało, a już bym mu przywalił, wogóle miałem jakieś dziwne wrażenie, że dziś w którymś momencie puszczą we mnie wszystkie emocje i ktoś oberwie

- w sobotę Konecki ma jakąś ważną transakcję z Ruskami, jeżeli chcecie możecie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, dorwiecie dwie duże grupy i przy okazji mordercę Dworskiego

- Skąd ty wiesz, że on nie żyje!?

- Na mieście wieści szybko się rozchodzą, chcecie informacje co gdzie i jak dokładnie

- Mów! - Okoń podał nam szczegółowe informacje. Wieczorem mimo tego, że chciałem pobyć sam, byłem zmuszony pojechać z Olgierdem do jego mieszkania, wiedziałem, że będzie chciał pogadać i kiedy dowiedziałem się, że przy rozmowie ma być obecna też Łucja tymbardziej wszystkiego mi się odechciało, zanim oboje przyszli do kuchni zrobiłem sobie kawę

- Jedz kolację - na stole przede mną położyła talerz

- Niechcę

- nie pytałam czy chcesz czy nie, Jedz!

- Posłuchajcie, ja nie wiem czego wy ode mnie chcecie i po co to wszystko robicie, ale nie jesteście moim starymi, a ja nie jestem małym dzieckiem!

- Przestań!

- możecie do cholery jasnej zostawić mnie samego!?
- Nie! - Chciałem wstać i wyjść z mieszkania, ale Olo popchnął mnie na krzesło

- Siadaj!, pogadać musimy... chce ci coś powiedzieć, ale obiecaj, że się nie zdenerwujesz i nie zrobisz nic głupiego

- Mów już, chcę się iść położyć

- Ewelina jest w ciąży, niestety ale ciąża jest zagrożona i jest teraz w szpitalu

- Co!? Skąd o tym wiesz!? Wogóle od kiedy o tym wiesz i czemu nic mi nie powiedziałeś!? - Byłem wściekły, jak on mógł to zrobić, dlaczego nic mi nie powiedział

- Ona niechce narazie, żebyś do niej przychodził, ja z nią porozmawiam

- Nie! Ja jadę teraz do niej - Chciałem wyjść  ale Olgierd znów mnie zatrzymał - Puść mnie! Puszczaj rozumiesz!

- Obiecałeś, że nie zrobisz nic głupiego, Krystian daj jej czas i idź się prześpij rano to załatwimy

- Puszczaj mnie do cholery! Nie pojadę do niej, ale chce być sam! Puść Olo! Zostaw mnie samego!

- Olgierd... puść go - Dopiero po słowach Łucji odsunął się ode mnie, wyszedłem z jego mieszkania, poszedłem się nachlać tylko po to, żeby chwilę ochłonąć. Gdy już ledwo trzymałem się na nogach stwierdziłem, że muszę walczyć o swoje małżeństwo i poszedłem do szpitala. Ewelina jak tylko mnie zobaczyła zaczęła krzyczeć co ja tutaj robię i że ona nie chce mnie znać, że ona i dziecko mnie nie potrzebuje. Kochałem ją, ale do niej nic nie docierało, byłem wkurzony, miałem ochotę rozwalić tam wszystko, ale już po chwili w sali pojawili się lekarze i ochrona, zabrali mnie gdzieś, a potem słyszałem już tylko jak wzywają policję...

Ramię W Ramię Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz