74. Obrączka

235 9 5
                                    

Perspektywa Olgierda

- On... oni go znowu reanimują - ledwo przeszło mi to przez gardło, ale musiała wiedzieć, nie mogłem jej tego nie powiedzieć. Zanim jednak przyjechała z sali wyszedł lekarz

- Udało się - odetchnąłem z ulgą - ale proszę się nie nastawiać, że będzie dobrze. - I musiał zepsuć humor, musiał, poprostu bez tego by się nie obeszło - Dziś już do niego proszę nie wchodzić, dajcie mu odpocząć

- Jakie on ma wogóle szanse?

- z każdym dniem coraz mniejsze, przykro mi - odszedł nic więcej nie mówiąc, a ja bezradnie usiadłem na krześle zasłaniając dłońmi twarz. Byłem bezradny, uratowałem życie tak wielu osobom, a najlepszemu kumplowi nie byłem w stanie pomóc, nie mogłem nic zrobić, mogłem tylko patrzeć jak powoli umiera, a za godzinę a nawet minutę mogłoby już go nie być. Chwilę później obok mnie pojawiła się roztrzęsiona Ewelina

- Żyje!?

- Tak, spokojnie...

- Wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł, żeby go tutaj zostawiać, wiedziałam! Ja poprostu czułam, że coś się stanie!

- Ewelina, uratowali go i to jest najważniejsze, teraz musimy czekać...

- Nie, teraz to ja muszę do niego iść, muszę! Rozumiecie? - płakała, a ja nie mogłem nic z tym zrobić, nawet jeśli by tam weszła, to lekarz by ją zaraz wyrzucił

- Ewelina nie możesz, nie pozwolili wchodzić

- No chyba sobie żartują, chce być obok niego! Chyba mam prawo, skoro jestem jego żoną!?

- Dajmy mu odpocząć, on potrzebuje teraz trochę spokoju

- Ewelina, Olgierd ma rację, jedź do nas prześpisz się, a rano wrócisz

- Odwiozę was i muszę wrócić jeszcze na komendę, muszę się dowiedzieć co Michał ustalił w sprawie

- Dobrze, a możemy pojechać do nas, proszę...

- jasne, jeśli chcesz. Chodźcie...

- Olgierd, powiedz mi ty dalej wierzysz, że on z tego wyjdzie?

- Tak, obiecuję, że wszystko będzie dobrze i sama się nie długo przekonasz

- Trzymam cię za słowo - Łucja spojrzała na mnie, wiem że nie powinienem jej tego obiecywać, ale co miałem zrobić - Jedźmy już, chcę jak najszybciej zasnąć - odwiozłem dziewczyny do domu Eweliny i Krystiana, a potem pojechałem na komendę gdzie spędziłem całą noc

Perspektywa Eweliny

Olgierd nie wrócił na noc do domu, rano zjadłyśmy z Łucją śniadanie, później ona miała kilka spraw do załatwienia na mieście, a ja pojechałam do Krystiana, od razu weszłam do jego sali

- Słuchaj jak do ciebie szłam to weszłam do sklepu i zobacz co kupiłam - Wyciągnęłam z torby kilka malutkich ubranek - Łucja i Olgierd tyle nam pomagają... mi pomagają, dlatego postanowiłam kupić to dla ich dzidziusia, podoba ci się? Zobaczysz my też będziemy jeszcze rodzicami... tylko ty się musisz najpierw obudzić... proszę Krystian - Spojrzałam na jego dłoń i wtedy zauważyłam..., że z palca spadła mu obrączka, leżała tuż obok jego dłoni, może to był znak, że on się obudził i poruszył ręką, albo sam ją ściągnął bo już mnie nie kocha... może za bardzo go zraniłam. Zostawiłam wszystko i poszłam powiedzieć o tym lekarzowi

- Panie doktorze, mogę na chwilę?

- Proszę, coś się stało? Nie ukrywam, że nie mam za dużo czasu, więc proszę jak najszybszej! - krzyknął na mnie, czego wogóle się nie spodziewałam

- Krystianowi spadła obrączka, czy to może oznaczać, że on się wybudza, poruszył ręką i dlatego ona spadła

- Nie, u Pani męża przestają już pracować mięśnie, prawdopodnie to było tego powodem. Ja radziłbym już zacząć się powoli przygotowywać na najgorsze, jeśli jeszcze nie dotarło do pani co się dzieje z mężem, a teraz przepraszam, ale nie mam więcej czasu - otwarł drzwi wypraszając mnie ze swojwgo gabinetu, jak on mógł nazywać się lekarzem po tym jak się zachował, ale ja tego tak nie zostawię, będąc jeszcze na korytarzu poatanowiłam zadzwonić do Olgierda i o wszystkim mu powiedzieć.

Ramię W Ramię Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz