69. Póki śmierć...

295 8 3
                                    

Perspektywa Olgierda

Siedziałem pod salą operacyjną i czekałem sam niewiem na co? Na to, że będzie dobrze? Przecież doskonale wiedziałem jaki jest jego stan i że nie jest dobrze. Martwiłem się też o Łucję, może nie powinienem jej o tym mówić przez telefon i narażać na dodatkowy stres, przecież ona była w ciąży, to mogło zaszkodzić naszemu dziecku, ale teraz już było zapóźno na takie przemyślenia. Operacja trwała już jakiś czas, a ciągle wychodzące z tamtąd pielęgniarki mówiły, żeby czekać, tylko że ja miałem już dość tego czekania...

- Olgierd! Gdzie on jest!? - Usłyszałem głos Eweliny, biegła zapłakana w moja stronę. Podbiegła bliżej i zaczęła uderzać pięściami w moją klatkę, nie mogłem nad nią zapanować, wkońcu chwyciłem ja za nadgarstki i mocno przytuliłem do siebie

- Spokojnie...

- Gdzie on jest!?

- Operują go, dostał kulkę w klatkę... Ewelina... lekarz kazał ci to dać

- Co to jest? - położyłem jej na dłoni obrączkę Krystiana, spojrzała na nią i jeszcze głośniej zaczęła płakać - Olo, powiedz, że to jakiś głupi żart! Proszę powiedz, że on nie umrze! On nie może umrzeć, słyszysz!? Nie może! Nie może! Musi żyć, rozumiesz!? Musi! - Po raz kolejny poczułem jak jej pięści uderzają o moje ciało

- Ewelina jedź z Łucją do domu, jeśli coś się będzie działo to ja do ciebie zadzwonię

- Nie zostawię go tutaj samego! Chcę być przy nim! Nie możesz mi zabronić!

- No nie mogę, ale się chociaż uspokój, nikomu nie pomagasz takim zachowaniem

- Ja chcę być przy nim! Olo, powiedz, że on nie umrze!

- Nie płacz, Krystian jest najsilniejszym facetem na ziemi, wyjdzie z tego

- Kocham go! Tak bardzo go kocham!

- wiem - Kiedy trochę się uspokoiła, zasnęła opierając głowę na moim ramieniu. Kilka godzin później wyszedł lekarz, wszyscy nagle się zerwaliśmy

- Co z nim?

- a państwo kim są?

- jestem jego żoną... - odezwała się Ewelina nie pozwalając mi nawet dojść do słowa

- Kula naszczęście tylko drasnęła serce, ale przebiła płuco... Jego stan jest krytyczny, proszę się przygotować na wszystko. Dla niego nie ma prawie wogóle jakiej kolwiek szansy

- Jak to?

- Przykro mi... muszę iść do innych pacjentów - Kiedy przewozili Krystiana do sali, Ewelina rzuciła się na jego łóżko, zaczęła nerwowo głaskać go po głowie, on był nieprzytomny, z jego gardła wystawała rurka, która umożliwiała mu oddychanie

- Krystian! Krystianek! Krystian! Kocham cię, pamiętaj o tym! Słyszysz?! Krystian! - musiałem ją zabrać, żeby mogli go spokojnie położyć na sali, ale Ewelina nie miała zamiaru odpuścić,  przytulała go

- Ewelina, chodź. Daj im pracować....

- boję się o niego! Boję sie, że umrze Olo! - jakim cudem udało mi się odciągnąć ją od niego, poszliśmy pod salę gdzie podłączyli go do aparatury.

- Czy on ci coś mówił o naszej rozmowie?

- Nie, Jak dostał, to przez chwilę był przytomny... kazał ci powiedzieć, że... że już nie wróci tak jak chciałaś...

- Ja niechciałam tego powiedzieć, tak bardzo nie chciałam, tak bardzo żałuję, że to mogą być moje ostatnie słowa do niego

- Nie płacz, będzie dobrze... - Przytuliłem ją, a gdy pielęgniarka i lekarz wyszli z tamtąd, Ewelina zaczęła znów się awanturować

- mogę iść do niego?

- Nie, narazie jest to nie możliwe

- W dupie to mam! To jest mój mąż, ja muszę być przy nim!

- Proszę się uspokoić...

- idę do niego nie zabronicie mi!

- Puśćcie ją do niego, choć na chwilę

- dobrze, ale pięć minut, nie dłużej. Proszę ubrać fartuch - stałem i obserwowałem jak Ewelina podchodzi do niego, złapała go za rękę

- Krystian, ja niechciałam tego powiedzieć... słyszysz kocham cię. Niechcę żebyś umierał... Proszę cię... musisz walczyć. Krystian, kocham cię... Nie zostawiaj mnie... potrzebuję cię skarbie... - W pewnym momencie sięgnęła do kieszeni wyciągnęła obrączki, swoją znów włożyła na palec, a drugą... podniosła dłoń Krystiana i tym razem wsunęła na jego palec

- pamiętasz?... Póki śmierć nas nie rozłączy - Wszystkie maszyny zaczęły piszczeć, a najgorsza była płaska kreska na monitorze

- Krystian! Krystian! Krystian nie! Nie nie nie! Błagam! Nie

- Proszę wyjść!

- Ewelina, chodź

- Nie chcę! Nie zostawię go! Nie! Nie! Nie!

- Ewelina proszę... chodź, daj im pracować

- Nie! Nie! Nie! - powtarzała jak do złudzenia jedno słowo - Nie! Nie!

- Ewelina, chodźmy stąd, nie patrz w tamtą stronę...

Ramię W Ramię Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz