Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
(Perspektywa Rose)
Od miesiąca moje piątkowe wieczory wyglądają dokładnie tak samo, cały dzień leżę przed telewizorem lub z laptopem na kolanach nie robiąc absolutnie nic pożytecznego. Zazwyczaj przerwa świąteczna niemiłosiernie szybko się kończy ale w tym roku przez przeprowadzkę mam ją przedłużoną o całe dwa tygodnie więc tak naprawdę już dawno zdążyłam się nią nacieszyć.
Nie mam tu samochodu ani przyjaciół. Więc siedzę całymi dniami sama w domu.
Jednak dzisiaj wszystko mimo iż z początku wyglądało tak samo przybrało zupełnie inny bieg. Jak zwykle kiedy mam wolne wstałam na tyle późno że nie opłacało się nic jeść bo zaraz teoretycznie powinien być obiad. I właśnie do tego obiadu wszystko było normalnie, przerażająco normalnie. Teraz wiem że to cisza przed burzą. Cisza która trwała cały miesiąc by jeden dzień zmienił ją w burzę niosącą za sobą lawinę problemów.
Koło siedemnastej zaczęło się już ściemniać a że przeprowadziłam się do spokojnej dzielnicy na dworze było cicho jak makiem zasiał. Dosłownie miałam wrażenie że gdybym tylko się przysłuchała to usłyszałabym szum drzew po drugiej stronie ulicy.
Błoga cisza jednak nigdy nie trwa wiecznie. Moją przerwała seria trzasków, strasznego dźwięku gniecionego metalu i rysowanego lakieru. Po całej dzielnicy echem rozniósł się dźwięk klaksonu.
Jak poparzona rzuciłam się w stronę okna, nie będąc świadomą że już niedługo scenę którą widzę będę przeżywać w koszmarach.
Po drugiej stronie ulicy zobaczyłam czarny samochód dosłownie wbity tylnymi drzwiami w drzewo, od mojej strony natomiast czerwony dosyć duży zapewne terenowy samochód gniotąc drzwi kierowcy jeszcze bardziej dociskał auto. Miałam wrażenie iż niemal stąd widzę jak twardy metal pęka pod wpływem siły z jaką napiera na nie czerwona terenówka.
Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie co się dzieje, niemalże wyrywając telefon z ładowarki zbiegam po schodach nie siląc się nawet na zmianę butów.
Mężczyzna z terenówki sięgał po telefon i wyglądał jakby dosłownie nic mu się nie stało, pieprzony szczęściarz. Nie miałam jednak czasu na rozmyślanie o tym co z nim bo dostrzegłam kierowcę czarnego auta, on za to wyglądał strasznie nie dość że oberwał od samego wgniecenia samochodu to jeszcze własną głową zbił szybę. Był cały we krwi i się nie ruszał.
Nawet nie myśląc o tym czy tamten człowiek już tego nie zrobił wyjęłam telefon i zadzwoniłam pod dziewięćset jedenaście.
Mówiłam szybko, zdecydowanie za szybko więc bałam się że kobieta nie zrozumie żadnego z wypowiedzianych przeze mnie słów. Jednak jak widać nawet sobie radziła. Powiedziałam jej miejsce zdarzenia i ogólny opis sytuacji tak by mogła wysłać tutaj ludzi, ale kiedy kazała mi sprawdzić czy spod maski nie wylatuje dym zobaczyłam coś po czym telefon wypadł mi z dłoni lądując na ziemi.
W kilka sekund znalazłam się po stronię pasażera patrząc z przerażeniem na drugiego chłopaka którego nawet nie zauważyłam wcześniej, właśnie zaczął się dusić.
Niewiele myśląc chwyciłam za klamkę i z trudem otworzyłam drzwi. On dalej kasłał a ja za wszelką cenę chciałam mu pomóc więc nawet dobrze nie analizując sytuacji chwyciłam za pas bezpieczeństwa którym był przypięty i zwolniłam zapięcie.
Decyzji tej pożałowałam już sekundę później bo chłopak dosłownie wypadł z auta wprost w moje ramiona a moje ciało pod wpływem jego ciężaru niebezpiecznie odchyliło się w tył. Przez kilka sekund byłam przerażona bo usilnie próbowałam przywrócić naszym ciałom równowagę, udało mi się w końcu i ostrożnie ułożyłam go na ziemi. Do moich uszu dotarły syreny alarmowe a ja w głębi odetchnęłam że już za chwilę tu będą, dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie że powiedziałam im iż jest tylko jeden ciężko ranny. Oni cholera nie wiedzą o tym drugim chłopaku!
CZYTASZ
Nawet krok może wywołać lawinę. ✔
RomanceDziewczyna wciśnięta w sam środek Mafijnych porachunków, usilnie próbująca uciec i rozwiązać wszystkie zrzucone na nią problemy. Chłopak, syn bossa stworzony do wielkich rzeczy jednak zamknięty w ramach rutyny. Ona ratuje mu życie i tak zaczyna się...