Dziennik III

142 12 6
                                    

Mydło było znudzone, proste i proste.

Ekipy nie było już od kilku dni, kiedy powinni byli wrócić, ale Soap nie martwił się. Nie wiedział, skąd to wie, ale wiedział, że gdyby ktoś umarł, poczułby to. Kilka dni temu miał to złe ukłucie, ale czekał i od tamtej pory nic mu nie dolegało.

Poza tym, jak strasznie się nudził.

Wędrował już po bazie wiele razy, przechodząc od biura do biura, baraku do baraku. Jedyny nowicjusz, który go widział, nawiązał z nim kiedyś kontakt wzrokowy i od tamtej pory starannie go unika. Nudny. Biuro Price'a pachniało starymi cygarami, a mężczyzna nie zostawił żadnych interesujących dokumentów w miejscu, w którym Soap mógłby się do nich dostać. Bardzo rozważał narysowanie penisa w notatniku obok telefonu na biurku Price'a, ale zdecydował się tego nie robić. W końcu czułby się źle, gdyby nowicjusz miał kłopoty z powodu jego nudy.

Mógł wędrować, jeśli naprawdę chciał. Pewnego dnia zapragnął odwiedzić swoją mamę i pojawił się w jej kuchni. Od tamtej pory odkrył, że może pływać, gdzie chce, nawet pod wodą. Ale on nie chciał wyjeżdżać; Nie chciałem przegapić powrotu Simona do domu.

Tak pogrążony w myślach, że prawie przegapił zbliżający się szum powracającego helikoptera. Dym wydobywał się z kilku otworów w części ogonowej i poruszał się bardzo wolno. Soap czekał przy drzwiach do bazy, jego eteryczna postać falowała z niepokoju. Żołnierze po obu jego stronach zadrżeli, odsuwając się o cal. Nie widzieli go, ale najwyraźniej robił sobie zimne plamy.

Drzwi helikoptera otworzyły się i jeden po drugim patrzył, jak jego zespół wychodzi. Przede wszystkim cena, kapelusz typu Bucket idealnie umieszczony na czubku głowy, podtrzymujący ciężko kulejącego Gaza. Potem wyszedł Simon, jego charakterystyczna maska ​​z czaszki była poplamiona krwią. Jego ramię było przyciśnięte do boku, biała krawędź zakrwawionego bandaża wyraźnie kontrastowała z czernią jego kurtki. Coś musiało pójść bardzo nie tak, skoro zespół jest w tak kiepskiej formie. Zbliżali się do budynku iz każdym utykającym krokiem Gaza Soap czuł się coraz cięższy, tym bardziej, gdy zobaczył rozcięcia na szyi Price'a i siniaki na twarzy jego kapitana.

– Powinienem był tam być – syknął, czując, jak przeszywa go poczucie winy. „Powinienem był tam być, aby im pomóc”. Głowa Simona poderwała się, rozglądając się wokół w panice w poszukiwaniu źródła głosu. Soap desperacko pragnął znów się odezwać, powiedzieć Simonowi, że tu jest, ale wydawało się, że głos utknął mu w gardle, niezdolny do mówienia. Jak tchórz uciekł z powrotem do swojego pokoju, by czekać na Simona, jeszcze bardziej nieszczęśliwy niż przed chwilą.

Skupił się na dzienniku i zaczął pisać.
—---------------------------------------------------------------- -------------------------------------------------- --------------------------------------------------------

Ghost był wyczerpany, co wydawało się być jego nowym domyślnym sposobem egzystencji. Ta misja zakończyła się niepowodzeniem niemal natychmiast po tym, jak wyszli z lasu, i od tamtej pory schodziła w dół. Ręka go bolała, pospiesznie zrobione szwy polowe swędziały jak trujący dąb. Gaz przed nim był w naprawdę złym stanie. Ghost był zdumiony, że Gaz w ogóle wyprostował się, biorąc pod uwagę, jak poważna była ta rana na nodze.

– Powinienem był tam być – syczy głos. „Powinienem był tam być, aby im pomóc”. Rozejrzał się zszokowany, ponieważ wszędzie rozpoznałby głos Johnny'ego, a to był głos Johnny'ego z całą pewnością. Nie był zaskoczony, że nie zobaczył Szkota; ale to nie sprawiło, że bolało mniej. Utrata krwi, pomyślał. Był majaczony z powodu utraty krwi. Ale nawet gdy odrzucił głos, jakaś jego część cieszyła się, że usłyszała go jeszcze raz.

Dziennik Najemnika IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz