urlop

98 4 0
                                    

Wyjazd na urlop z Ghostem okazał się jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie Johnny kiedykolwiek zrobił.

Johnny nie był idiotą w swoich uczuciach; nie miał powodu. Wydawało się jednak, że Ghost uznał odwzajemnienie za coś, co wydawało się niemożliwe.

Dlaczego nie miał problemu z flirtowaniem – praktycznie naprowadzaniem na drugiego mężczyznę, a kiedy Johnny okazał mu uczucia, wycofywał się, jakby był eksperymentem na swojej seksualności.

Flirtowaliby w bazie, na misjach. Dlaczego to musiało się zmienić?

Naprawdę czuł, że to wszystko było eksperymentem mającym na celu sprawdzenie, czy Ghost interesuje się mężczyznami, czy nie. Czuł się wykorzystany i miał złamane serce. Czuł się surowy.

Nie powinien był zostać. Ghost ignorował go przez co najmniej 2 dni, po czym zaproponował wycieczkę do baru, który lubił, a ponieważ Johnny był Johnnym, niechętnie zgodził się mu towarzyszyć.

Nigdy tak bardzo nie płakał. Rezerwacja biletów lotniczych z powrotem do bazy zajęła prawie godzinę, siedząc na podłodze w łazience Simona, z trzęsącymi się rękami z wysiłku, by kupić najwcześniejszy lot, na jaki wpadł.

Coś w głębi jego umysłu krzyczało na niego, żeby tego nie robił, że może porozmawiać z Simonem, ale coś innego pchało go dalej do idei, że musi jak najszybciej wyjść.

-----------------------------------------------------------

– Simon – mówi Johnny, zerkając na wyższego mężczyznę. Simon nuci, nie podnosząc wzroku znad trzymanej w dłoni szklanki burbona, mieszając płyn w szklance. — Czy miałeś na myśli to, co powiedziałeś?

Simon wycofuje się, nie wiedząc, o czym mówi Johnny. Między nimi panuje cisza, a jedynym innym dźwiękiem jest chaos panujący w tle zatłoczonego baru.

Wyczuwa wahanie Johnny'ego.

„Kiedy mi powiedziałeś, że... Lubiłeś mnie. Więcej niż kolega z drużyny, więcej niż przyjaciel”.

Szymon nie wie, co powiedzieć. Niedobrze mu się robi na te słowa, nie dlatego, że nie są prawdziwe, ale z powodu tego, jak nerwowo poruszał ten temat. Pamięta, jak powiedział to bardzo wyraźnie, jasno jak w dzień.

-----------------------------------------------------------

„Oprowadzisz mnie po Manchesterze, tak?” – zapytał Johnny, uśmiechając się, wpychając walizkę do małego mieszkania Simona.

"Cokolwiek chcesz." — mówi stanowczo, próbując ukryć podekscytowanie, że może zabrać Johnny'ego do rodzinnego miasta. „Powinieneś obejrzeć to z' tha'. Może wpakujesz się w niezłe tarapaty, jeśli dostanę to, czego chcę.

Simon chce powiedzieć, że nie miałby nic przeciwko, że zrobiłby z nim wszystko, ale tego nie robi. Zamiast tego sapie. – Wsadzaj swój tyłek do środka, MacTavish.

Johnny salutuje z uśmiechem, wreszcie wchodząc do mieszkania i rozglądając się po swoim nowym otoczeniu.

„Cholera, twoje miejsce jest nudne. Potrzebujesz trochę koloru w „ere”. Żarty Johnny'ego. „Nigdy tego”. Szymon odpowiada. „Tylko żartowałem z tobą, LT, w pewnym sensie wydaje się bardzo ty”.

"Co to znaczy?" – pyta Simon, przechylając głowę na bok i idąc do kuchni. Johnny podąża za nim. „Chodzi mi o to, że nie spodziewałem się, że w twoim domu będą srać tęcze i jednorożce”.

– Zamknij się, Johnny, do jasnej cholery. Szymon wzdycha. Johnny się śmieje. „Kochasz mnie”. Simon rumieni się na słowa Johnny'ego, jego serce krzyczy, żeby potwierdził, ale głowa krzyczy, żeby się zamknął. – Toleruję cię, MacTavish. Jest między nimi wyraźna różnica”. Johnny dąsa się. — Chyba też mogę to zaakceptować. Wielki zły duch nie lubi ciała, prawda?

Dziennik Najemnika IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz