Labirynt

101 8 0
                                    

– Czy ty w ogóle wiesz, jak tym czymś latać? zapytał Duch z sercem w gardle.

– Technicznie rzecz biorąc – odparł Johnny przez zaciśnięte zęby.

– Technicznie nie jest wystarczająco dobry, sierżancie.

„Zdałem wszystkie moje symulatory lotu śpiewająco”.

Duch jęknął.

Cały kokpit się trząsł, gdy ich helikopter z trudem utrzymywał się w powietrzu. W obronie Johnny'ego, helikopter został uszkodzony przez przyjacielski ogień, co mogło wyjaśniać, dlaczego zachowywał się tak nieobliczalnie. Jednak zrozumienie tego faktu nie sprawiło, że Ghost poczuł się lepiej. Podobnie jak helikopter, Ghost również został uszkodzony, postrzelony w brzuch i walczył, by się nie wykrwawić. Nie wspominając już o zawartości żołądka, którą starał się utrzymać na niskim poziomie.

„Jeśli to przeżyjemy, przypomnij mi, żebym nigdy więcej nie wsiadał z tobą do pojazdu” – powiedział Ghost.

– Proszę to skopiować, sir – powiedział Johnny.

Jakimś cudem udało im się wylądować na pasie startowym bazy. Ghost już czuł, jak traci kontrolę nad świadomością, ale był na tyle świadomy, by patrzeć, jak Johnny wstaje z fotela pilota i podbiega do niego, by pomóc mu wstać. Z ramieniem przerzuconym przez ramiona Johnny'ego, nie zaszli zbyt daleko, gdy pojawiła się drużyna niosąca nosze, na które szybko załadowano Ghosta. W tym momencie Ghost wiedział, że może odpuścić i pogrążyć się w słodkim zapomnieniu. Ostatnim, co pamiętał, zanim stracił przytomność, był zatroskany wyraz twarzy Johnny'ego.

Duch obudził się w swoim najmniej ulubionym miejscu na Ziemi: szpitalu wojskowym. Nienawidził być wyłączony z pracy, leżeć całymi dniami w łóżku. Nienawidził apodyktycznych lekarzy, którzy go szturchali i szturchali, i nienawidził tego, że nie mógł na nich warczeć. Nikt nie miał mniej cierpliwości do bzdur niż medycy wojskowi. Co więcej, nie pozwolili mu nosić maski ze „względów bezpieczeństwa”. A fatalny sen nie poprawiał jego złego nastroju.

W trakcie swojej kariery Ghost stał się biegły w przesypianiu niemal wszystkiego – co było koniecznością w koszarach – ale ten szpital właśnie testował tę umiejętność. Jeśli nie był to hałas dochodzący od jego sąsiadów leczonych o każdej porze dnia, to było to ciągłe włączanie i wyłączanie świateł. Dali mu zasłonę zapewniającą prywatność, ale niewiele to dało, by zasłonić szkodliwe światło.

Nie wspominając już o bólu, który wciąż odczuwał z powodu rany w brzuchu.

Lekarze chcieli, żeby został w szpitalu, żeby mógł odpocząć i w pełni wyzdrowieć, ale Ghost nie miał cholernego odpoczynku! Lepiej by było, gdyby spał w barakach, w których obowiązywała ścisła godzina policyjna. Ale w takim razie, jak lekarze i pielęgniarki mieliby nad nim krążyć? Ghost wyobrażał sobie, że umrą bez ich zamieszania, ponieważ tak bardzo lubili to robić.

– Poruczniku Riley – usłyszał głos kapitana Curtisa. To była druga rzecz: żaden z jego rówieśników nigdy nie nazwał go porucznikiem Rileyem, ale ci rzeźnicy odmówili nazywania go „Duchem”. Ghost podejrzewał, że był to kolejny przykład panowania nad nim. A kapitan Curtis był najgorszym winowajcą.

Duch mruknął w odpowiedzi, co było naprawdę uprzejme, biorąc pod uwagę gest, który Duch chciał mu wykonać. Nadal wpatrywał się w punkt na ścianie, który był jego jedynym źródłem rozrywki podczas tych nieszczęsnych dni.

– Ktoś chce się z panem zobaczyć, poruczniku – kontynuował Curtis.

Duch skrzyżował ramiona. Nie chciał, żeby więcej stażystów o dziecięcych twarzach patrzyło na jego ranę i widziało, jak dobrze lekarze go zszyli. Był zmęczony byciem narzędziem nauczania.

Dziennik Najemnika IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz