Morze

240 12 12
                                    

Soap znał wszystkie luźne deski na statku jak własną kieszeń. Robił to setki razy, prawie każdej nocy. Pokład był zalany światłem księżyca, rzucając długie cienie, gdy szedł wzdłuż poplamionego drewna.

Spojrzał w wodę, nic nie było widać oprócz głębokiej czerni.

Zimno przemarznięte Soap aż do kości, wiosłując z dużego statku. Małe fale uderzały o łódź, delikatnie kołysząc się na wodzie. Wytężał uszy, by usłyszeć wszelkie odchylenia od wzorów wody, próbując określić, co odważył się znaleźć.

W głębi duszy martwił się, jak za każdym razem, gdy wykonywał tę samą rutynę. Martwił się, że pewnego dnia wyruszy w drogę i nie zastanie nikogo i niczego oprócz rozległego oceanu.

Jego rozmyślania przerwało coś, co zerwało wodę z lewej burty, pozostawiając po sobie zmarszczki. Soap przestał wiosłować i przechylił się, żeby lepiej przyjrzeć się burcie.

Blada głowa wystawała z wody, powodując skok w sercu Soapa. Ciemne oczy spoglądały znad wody, mokre włosy przyklejały się do jego twarzy.

Soap uśmiechnął się do niego. „Cześć, Duchu".

Duch zamrugał, opierając ręce na burcie łodzi. "Cześć."

"Jesteś spóźniony." Soap skomentował, wskazując na resztę łodzi jako zaproszenie. - Martwiłem się, że w końcu masz mnie dość.

- Czasami mnie sprawdzasz, Johnny, ale jeszcze nie teraz. Łódź przesunęła się, dziób statku zanurzył się głębiej w wodzie, po czym podskoczył z powrotem na powierzchnię, gdy Ghost wspiął się na łódź.

Oczy Soap powędrowały w górę jego sylwetki, patrząc na każde zagłębienie i wzniesienie w jego skórze, każdą bliznę i znamię, pochłaniając je, jakby miało nagle zniknąć przed nim. Ghost opierał się o dziób łodzi, z rękami przewieszonymi przez drewniany brzeg. Białe pręgi biegły wzdłuż jego ogona, tworząc wzór szkieletu, niemal świecący w świetle księżyca.

Zanim zdążył się powstrzymać, Soap wyciągał rękę, przesuwając dwoma palcami po jednym ze wzorów na jego ogonie. Łuski pod jego palcami były gładkie i chłodne w dotyku, coś zupełnie wyjątkowego. Poczuł, jak Duch zadrżał, siadając lekko pod lekkim jak piórko dotykiem.

Soap odsunął rękę, gdy zdał sobie sprawę, co robi, i podniósł wzrok, by spotkać się z drugim mężczyzną. Uśmiechnął się nieśmiało, gdy Duch spojrzał na niego, po czym z powrotem ułożył się w łuku dziobu. „Jesteś zabawnym człowiekiem, MacTavish". Duch wymamrotał, przesuwając dłonią po brodzie.

- Nie spojrzałeś na siebie, Duchu. zaśmiał się, wskazując na mężczyznę. „Zabawny nawet nie zaczyna cię opisywać".

Duch spiorunował go wzrokiem, po czym ponownie zamknął oczy. - Ile mamy czasu, zanim wrócisz na ląd?

Soap zastanawiał się przez chwilę nad swoim pytaniem, opierając łokcie na kolanach. - Tydzień, jak sądzę? Może dwa, ale wątpię. Myślenie o tym sprawiło, że jego serce zamarło. Znali się od kilku miesięcy, aktywnie rozmawiając w ten sposób przez mniej więcej połowę tego. - W takim razie wrócę na chwilę do domu.

Duch mruknął smutno, marszcząc brwi. Był obmyty w świetle, podkreślając, tworząc wyraźny kontrast w jego rysach. "Wstyd." - wymamrotał, ponownie otwierając oczy. „Opowiedz mi o tym, jak tam jest". pochylił się bliżej Soapa, utrzymując kontakt wzrokowy z drugim mężczyzną.

Soap czuł, jak robi mu się gorąco na twarzy. Miał nadzieję, że Ghost uzna to za przeziębienie. "Powiedzieć ci o...?" urwał bezmyślnie, nie mogąc oderwać wzroku od Ducha.

„Ziemia, Johnny". Duch przewrócił oczami i usiadł.

"Prawidłowy." ponownie przełknął ślinę, zmuszając się do patrzenia na cokolwiek innego. Osiadł na wiosłach łodzi. "Zobaczmy. Cóż, mam dwie siostry, Angelikę i Mary. Angelica jest ode mnie starsza o jakieś sześć lat, a Mary o trzy lata młodsza. Angelica jest bibliotekarką, nauczyła mnie czytać, kiedy byłam młodsza.

Zaryzykował ponowne spojrzenie na Ducha, który przysunął się jeszcze bliżej niż przedtem.

Soap przesunął dłonią po twarzy, szczypiąc się w czubek nosa, próbując się opanować. „Mieszkam dość blisko wybrzeża, jest tam port. Właściwie to tam poznałem Gaza. Chyba został zatrzymany, żeby uzupełnić zapasy, i trochę porozmawialiśmy. Soap wzruszył ramionami. „W końcu przedstawił mnie Price'owi i oto jesteśmy".

Duch mruknął w potwierdzeniu, jego oczy przesunęły się po twarzy Soap. - Czy ktoś jeszcze czeka na brzegu, żeby cię znowu zobaczyć? mruknął. Soap czuł jego oddech.

- Cóż, tak - Soap potarł kark, czując się niemal klaustrofobicznie. „Moich rodziców już nie ma, więc zostały tylko siostry". Przełknął ślinę, wpatrując się niezachwianie w ciemne oczy Ducha.

Ghost wpatrywał się w niego, jego brwi się złączyły. Pochylając się coraz bliżej do Soap. Soap odchylił się do tyłu, głębiej w kadłub łodzi. Patrzył, jak oczy Ghosta przesuwają się od jego własnych, by śledzić jego rysy, i zadrżał, gdy poczuł, jak ręce Ghosta spoczywają na jego udach, by się podeprzeć.

"Twoje oczy są piękne." Duch oddychał cicho, jakby to było tylko dla niego. Duch nie patrzył mu w oczy. Oczy Ghosta utkwiły w ustach Soap, spierzchniętych i zabarwionych od zimna.

Soap przełknął ślinę, słowa uwięzły mu w gardle. Jego usta otworzyły się i zamknęły kilka razy, a oczy Ghosta zamigotały, by ponownie spotkać oczy Soap'a z łagodnym wyrazem twarzy.

- Czy ktoś czeka na ciebie na brzegu? Duch wyszeptał ponownie. Soap w końcu zrozumiał jego pytanie.

Jego słowa utknęły mu w ustach, gdy otworzył je, by odpowiedzieć, jego ramiona poruszały się za nim, by utrzymać się przed całkowitym upadkiem. Duch został przyciśnięty do niego, rzucając cień na drugiego mężczyznę.

Soap zrezygnował ze słów, lekko kręcąc głową. Ghost wypuścił drżący oddech na twarz i pochylił się do końca.

Skóra Ducha była lepka, usta miał zimne. Oczy Soap rozszerzyły się w szoku, biorąc ostry oddech przez nos. Duch odsunął się, panika malowała się na jego twarzy.

Zanim któreś z nich zdążyło cokolwiek powiedzieć, Soap usiadł i ponownie pocałował Ducha. Jego oczy były zaciśnięte, delektując się tym uczuciem. Czuł, jak Duch rozluźnia się pod jego dotykiem, zamieniając się miejscami, gdy Soap pochyla się jeszcze bardziej nad Duchem. Soap poczuł powiewy powietrza na twarzy, gdy obaj przerywali pocałunek, delikatnie otwierając oczy.

Twarz Ghosta była zawsze blisko, oczy rozszerzone, a jego niegdyś blada skóra nabrała koloru. Patrzyli na siebie, twarzą w twarz, przez kilka chwil ciszy.

Fale uderzały o burty łodzi, delikatnie je kołysząc. Soap ponownie się pochylił, składając kolejny szybki pocałunek Ghostowi, który mruknął z zadowoleniem w odpowiedzi.

Nie chciał, żeby to się skończyło. Nie chciał wracać na statek. Nie chciał wyjeżdżać.

Soap usiadł, spoglądając na Ducha skąpanego w srebrze. Zimno wgryzało się w każdą skórę, której nie zakrywał swoim grubym płaszczem, jego ręce traciły kolor i trzęsły się z zimna, gdy uświadomił sobie, co właśnie zrobił.

Duch usiadł, obejmując dłonie Soap; Nie żeby to dużo pomogło, jego ręce były tak samo zimne jak Soap. „Powinieneś już wracać". Wyszeptał, przechylając głowę w kierunku dużego statku.

"Będę." Soap zacisnął powieki, przełykając gęsto. "Ty pierwszy."

Naprawdę nie chciał , żeby to się skończyło.

Poczuł, jak ręce Ducha zaciskają się na jego, zanim całkowicie je odsunął. Pomimo tego, jak zimny był Duch, chłód powietrza przeniknął do rąk Soap. Wziął drżący oddech, otwierając oczy i obserwując, jak Duch wychyla się z burty łodzi.

Łódka zakołysała się podczas regulacji ciężaru, wyrywając Soap z transu. Duch, teraz w większości zanurzony w lodowatym oceanie, chwyta się krawędzi łodzi, aby zatrzymać ostre kołysanie. Posłał Soapowi przepraszający uśmiech, lekko pomachał i zanurzył się pod czarną wodą.

Soap został sam, łódź tańczyła na powierzchni wody.

Dziennik Najemnika IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz