Chapter 4

2K 158 171
                                    

2 tygodnie później.

*Charlie*

Całe szczęście niedawno skończona trasa poszła gładko. Nieco oddaliliśmy się od siebie z Leondre. Ostatnio widziałem go tydzień temu, zero kontaktu.
Bolało mnie to niemiłosiernie, jednak skoro brunet nie chciał utrzymywać kontaktu musiałem to przecierpieć.
Mam dość milczenia. Chcę jeszcze raz dotknąć jego ust swoimi. Chcę poczuć jego perfumy na swojej koszulce, jego dotyk.

Wstałem ubierając niebieską bluzę i czapkę z daszkiem. Złapałem za klamkę od domu by wyjsć. Zza rogu wyskoczył, tak jakby wyskoczył Leondre.

- Leo ty dziku!- przestraszyłem się odskakując.

- Aż tak bardzo nie chciałeś mnie widzieć?- powiedział zachrypniętym głosem, co było cholernie pociągające.

- Właśnie miałem do ciebie iść.

- No, ja stoję tu od pół godziny.

- Jak to? Z tego co wiem mój dzwonek do domu działa...

- Bałem się.- jego głos nagle zaczął się załamywać.

- Mnie? Przyjaciela się bałeś?- przybliżyłem się do bruneta.

Devries nie odpowiadając mi wszedł do mojego domu a ja za nim. Usiadł na kanapie nie opierając się. Z żółtego kaptura wystawały niechlujnie ułożone, brązowe kosmyki włosów. Dłonie drżały a palce błądziły po nitkach w porwanych spodniach. Jego czekoladowe tęczówki niepewnie na mnie patrzyły doszukując się odpowiedzi na nieznane pytania.

- Dręczy mnie to co wydarzyło się podczas trasy.- mruknął biorąc oddech.

- Mówisz o Scarlett? No właśnie, jest problem.

No i o tym pózniej.

- Nie, to nie o niej chciałem porozmawiać.

Moja mina była niesamowicie zszokowana a serce waliło.

- Ten... pocałunek. Dwa pocałunki. Ja...

- Leo, nie bierz tego na poważnie. To była tylko zabawa. Tak?- przerwałem chłopakowi.

Mnie też to dręczyło i dręczy.

Nie chcę stracić przyjaciela.

Wcale go nie kocham, mi podobają się dziewczyny.

Boże.

Jestem straszny.

- Zabawa?- zapłakał.- Masz racje.- sztucznie się uśmiechnął.

- Nie jestem gejem.- wycedziłem niekontrolowanie.

- Ja też nie.- wstał po czym wyszedł trzaskając drzwiami.

Automatycznie z moich szklanych już oczu wypłynęły gorzkie i gęste łzy a serce znów zostało potrącone w najgorszy sposób.

*Daphne*

Ostatni raz musnęłam usta Matt'a na pożegnanie i ruszyłam w stronę domu Leondre. Muszę podrzucić mu ciuchy i pozostałości z naszej trasy.

*Leondre*

Gdy podjadałem już trzeci słoik nutelli usłyszałem pukanie do drzwi. Jak to mama, otworzyła. Po chwili usłyszałem również znane mi kroki w stronę mojego pokoju.

Szybko schowałem słoiki nutelli pod kołdrę i założyłem suchą koszulkę. Tamta była mokra od łez.

- Cześć, przyniosłam ciuchy.- położyła torbę rudowłosa.

- Tak, dzięki.- próbowałem poprawić głos.

- Leondre?

- Hm?

- Pokaż co masz pod kołdrą.- zaniepokoiła się przyjaciółka.

Nogami próbowałem schować słoiki. Odkryłem kołdrę i pokazałem, że nic nie ma.

- Jesteś na tyle chudy, że widzę te słoiki. Jeszcze jedno... masz całą brodę w czekoladzie. O i jeszcze jedno... co się między tobą a Charli'm dzieje?- usiadła obok mnie.

- Daphne, mała sprzeczka i tyle.- uśmiechnąłem się.

- Nie kłam, znam cię Leo. Czujesz coś do niego?

- Przestań być wścibska!- zaplułem się, co zapewne wyglądało śmiesznie.

- Proszę cię bardzo.- wyszła trzaskając drzwiami.

*Charlie*

- Braciszku?- mruknęła do mnie Brooke.

- Tak?

- Dlaczego już długo nie przychodzi do nas Leondre?

Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na siostrę.

- Tak jakoś. Patrz, tu jest ten brakujący kawałek.- zmieniłem temat wskazując palcem na element układanki.

- Tęsknie za nim.- wyznała mała blondynka.

Ja też.

Nagle zadrżał mój telefon.

- Słucham?

- Jutro o 1pm w studiu, nagrywacie nowy cover.- powiedział szczęśliwy Colin.

- Jasne, będę napewno. Dzięki za informacje.

Uśmiechnąłem się.
Muzyka i śpiew to jedna z rzeczy która sprawia, że czuje się na chwile wolnym, szczęśliwszym.
Nie wspominając o tym, że zobaczę mojego małego Leosia.

- Też za nim tęsknie.- powiedziałem do siostry odkładając telefon na bok.

- Więc to zmień.- pocałowała mnie w policzek a następnie wracając do układani.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz