Chapter 56

581 54 8
                                    

*Leondre*

Jeśli mam być wobec siebie szczery, nie zmrużyłem oka przez całą noc. Nawet jeśli wydawałoby się, że śniłem to tak wcale nie było. Dziś nocowaliśmy u Charliego. Pomimo tego, że tęskniłem właśnie za własnym łóżkiem to nie chciałem tam spać, bynajmniej chociaż ten jeden raz na jakiś czas. Nie mogłem przestać myśleć o tym, co powiedział mi Matt i przede wszystkim jakim cudem on żyje skoro miał nawet swój własny nagrobek przy którym Nicole spędzała dużo czasu.

Mój iPhone wydał z siebie dźwięk sms'a, dlatego z niechęcią wstałem uważnie omijając Charliego, żeby go nie obudzić. Na moment zastygłem wisząc nad nim po czym delikatnie pocałowałem jego usta. Uśmiechnąłem się pod nosem na widok śpiącego chłopaka i podszedłem do biurka. Biały ekran telefonu rozświetlił mi godzinę 5:25am. Stęknąłem i stuknąłem palcem w ikonkę sms'ów. Kto o tej godzinie pisze sms'y?

Od: Nieznany.
5:45am w lesie przy szkole.

Do: Nieznany.
Idioto, jestem w Port Talbot.

Od: Nieznany.
Serio? A ja już znalazłem takie dobre foczki które by ci się spodobały.

Co za męczący człowiek. Nawet nie miałem czasu o tym myśleć. Odrazu wiadomo, że to on. Praktycznie cały semestr Nick spróbował znaleść mi jakąś pannę do towarzystwa z czego wynika, że chyba zauważył moją orientacje. Zapewniałem go, że jestem w związku z kobietą, co nie do końca mi się podobało i chyba okazywałem tą niechęć do tego stopnia, że zaczął mnie nękać. Co najlepsze, musiałem nawet tłumaczyć swoim współlokatorom wszystkie gorące artykuły o Chardre tym, że to Photoshop i wścibskość mediów którzy się nudzą. Ciekawe co będzie jak dowie się, że na prawdę jestem w związku z mężczyzną.

Do: Nieznany.
Ile razy mam tłumaczyć, że mam już dziewczynę?

Od: Nieznany.
Przestań kłamać! Myślałeś, że to tak zostawię? Mamy tu specjalne miejsce dla takich jak ty. Zobaczysz je dopiero jak wrócisz.

Twój Nick, kochamy cię nasz słodki, mały Leondre.

W gardle ponownie wyrosła mi wielka gula i teraz uświadomiłem sobie jak bardzo nie chcę tam wracać. Sprawnymi ruchami zablokowałem numer i odkładając telefon zachłannie zacząłem nabierać powietrze. Gardło coraz bardziej mnie uciskało i coraz trudniej było mi nabrać powietrza. Oddychałem szybko i nierówno, w końcu zaczynając kaszleć.

Blondyn otworzył oczy i przez dwie sekundy obserwował moje zachowanie po czym zerwał się z łóżka próbując rozszyfrować co się ze mną dzieje. Nie byłem w stanie powiedzieć ani jednego słowa, zdawało mi się, że pokój wirował i za chwilę miałem odlecieć. Lenehan zwinnymi ruchami wyciągnął butelkę wody i dał mi się jej napić, co pogorszyło sprawę. Dusiłem się tak bardzo, że poczułem jak parzą mnie własne płuca.
Charlie popchnął mnie na łóżko i zrobił sztuczne oddychanie, co było bardziej prawidłowe. W końcu łapiąc pożądany oddech otarłem łzy i podniosłem się do pozycji siedzącej.

- J-j-ja się tak o ciebie bałem.- wycedził spocony delikatnie mnie obejmując.- To działo się tak szybko.

- Już dobrze.- sapnąłem wyrównując oddech.

-  Czym się tak zdenerwowałeś, kruszynko?- odpowiedział ujmując moje policzki w dłonie.

- To wszystko, ja-ja już sobie nie radzę.

- O czym mówisz?- mruknął nie przerywając kontaktu wzrokowego i przeniósł dłonie z policzków na moje spięte uda.

Głośno przełknąłem ślinę i wskazałem palcem swój telefon na biurku. Charles pomimo wczesnej godziny zerwał się z łóżka i chwycił telefon. Odblokował go dzięki odciskowi palca i przeczytał sms'y które dostałem kilka męczących minut temu.

- Zabije gnoja.- rzekł.- Jak oni mogą...

- To nie wszystko. Boże, to jest na prawdę za dużo. Widziałem Matt'a, zagroził mi, że jeśli komuś powiem to wszystko będzie nie tak jak chciałem.

Chłopak przetarł oczy i zastygł w bezruchu uważnie przyglądając się mojemu wyrazu twarzy.

- Ale on nie żyje.

- Widziałem go! Gadałem z nim, dotknąłem go. To nie był sen, jestem zupełnie tego pewny. Nic nie brałem. Groził mi, powiedział żebym uważał.- dukałem, ledwo łapiąc kolejne oddechy.

- Za dużo palisz kotku, dlatego się teraz dusisz.- pisnął otaczając mnie ramionami.- Gdzie go widziałeś?

- Wczoraj jak wyszedłem, w lesie. Nie wiem dokładnie którym... Poszedłem pobyć sam, a on bez celu błąkał się po okolicy.

- Musimy powiedzieć o tym dla Daphne.

- Nie, nie możemy. On powiedział, że nie możemy. Ja nie powinienem wiedzieć, a co dopiero ona? Kochała go. Mogłoby to się na niej źle odbić, tym bardziej, że jest w trakcie przerwy w pracy managerki. Dobrze wiemy, że to też kochała. Prawda?- wypowiedziałem krótki monolog wdychając z rozkoszą zapach swojego chłopaka.

- Tylko po co on miałby robić coś takiego? Okłamywać swoją miłość i to w taki najgorszy sposób... Przecież on miał tyle siana za to, że się nami opiekował.- mruczał Lenehan.

Odrazu kamień spadł mi z serca, gdy opowiedziałem o wszystkim co w sobie dusiłem tej szczególnej osobie.

- Kocham cię i pragnę o ciebie dbać. Nie możesz dusić tego wszystkiego w sobie. Kurczę, Leondre. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez ciebie a ty bezpodstawnie próbujesz siebie zniszczyć.- marudził gładząc mnie po włosach.

- Też cię kocham, ale widocznie tak musi być. Taki jestem i już. To tajemnica, wszystko co powiedziałem. Zgoda?

- Zgoda.- przyznał z żalem pieczętując to przepełnionym słodyczą pocałunkiem.- Jutro pójdziemy się porządnie odprężyć.

________

O fuck nie mogę się doczekać aż zobaczycie kolejny rozdział 8) <3

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz