Chapter 36

689 71 18
                                    

*Leondre*

Przez całą noc zastanawiałem się jak postąpi Charlie. Potrzebuje go, tak bardzo go potrzebuje. Nie chcę sobie wyobrażać, że znów być może będe przeżywał to co wtedy z Angeliną. No, tym razem nie byłbym taki głupi żeby szukać sobie dziewczyny. To, że zerwaliśmy nie znaczyło o wyparowaniu wszystkich uczuć. One nie znikały tylko coraz bardziej się nasilały, ale co tam. Po tym, co urządziła przy obiedzie Jane nie dziwie się Charliemu. W sumie sam nie powiedziałem swojej matce o związku. Od czasu wypadku w ogóle się mną nie interesuje. Uważa, że jestem już dorosły i wiem co robię. Na głowie ma teraz zaległości z pracy, dlatego pracuje na nocne zmiany i jej nie ma.

Westchnąłem i spojrzałem na iphone'a. 3:20am. Przetarłem piekące oczy i sięgnąłem po bluzę która po chwili była już na moim ciele. Wsuwając w nią telefon poczułem coś miękkiego i podłużnego. Skąd ja mam do cholery fajkę? Devries, skleroza cię dopadła?

Niepewnie spojrzałem na kawałek nikotyny, z kuchni wziąłem zapałki i wyszedłem przed dom. Dokładnie rozejrzałem się po okolicy czy przypadkiem nikogo nie ma następnie z trudem zapalając papierosa.

Zaciągałem się powoli mrużąc oczy. Tego w tym momencie potrzebowałem.

- Leo!- usłyszałem piskliwy głos za oknem.

Tilly wciąż miała zapłakane oczy. Patrzyła się na mnie z odrazą i przerażeniem.

Ostatni raz zaciągnąłem się trunkiem i go zgasiłem z pośpiechem ruszając do domu.

- Ty palisz?- zapytała ocierając swoje czerwone od płaczu policzki.

- Najpierw powiedz mi czemu tak płaczesz i dlaczego wczoraj mamy nie było w domu.- skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

- Nie mogę ci jeszcze nic mówić. Ja sama miałam na początku o tym nie wiedzieć, Leo.

- Co do cholery, że każdy ma coś przede mną do ukrycia? Czy ja robię coś źle?

- Nie o to chodzi, robisz wszystko dobrze... tylko... tak jakby ty z Charliem zawiniłeś.- wydukała.

Zmarszczyłem brwi i pomyślałem o najgorszym.

- Mama wie, że mam chłopaka?- zapytałem coraz bardziej płytko oddychając.

- To wy się przypadkiem nie bawiliście?

- Co?

- Co?- otworzyła usta brunetka.

- Tilly, to poważna sprawa. Powiedz mi o co chodzi, być może coś na to poradzę.

- Nie poradzisz. Wskrzesisz człowieka?- przetarła ponownie oczy zupełnie nie wiedząc co mówi.

- Słucham? Co zrobię?

Siostra stała jak wryta. Musiało dojść do niej to, co mi właśnie powiedziała. Jej ręce zaczęły podejrzanie drżeć po czym zasłoniła sobie jedną z nich usta.

- Nic nie powiedziałam. Nikt nie umarł.- dukała.

- Chodź tu mała.- odpowiedziałem mocno ją przytulając.

Coraz bardziej płakała, bałem się. Bałem się, że tu może chodzić o mamę. Jak inaczej wytłumaczyć jej nieobecność i to, że chcieli coś za wszelką cenę przed nami ukryć?

- Nie chcę dziś spać sama.- mruknęła mocząc moją bluzę łzami.

- Chodź do mnie. Nie płacz już, spokojnie. Jestem tu, księżniczko.

Objąłem siostrę ramieniem i zaprowadziłem do pokoju. Położyliśmy się a ja okryłem brunetkę kołdrą sięgając po telefon. Dwa nieodebrane smsy od Charlesa.

Od: Charles <3
Leoś, przepraszam za to co wyprawiam. Sam się gubię w tym co mówię i myślę. Swoją drogą... Daphne myśli, że ja wiem to, co wie Tilly. Oni coś ukrywają i twoja siostra wie co. Wszystko ci wytłumaczę, w sensie co widziałem a co nie.

Od: Charles<3
Tylko z nią jeszcze nie gadaj! Ja muszę to zrobić, zanim Daphne mnie ochrzani za kłamanie. Kocham cię mocno, pamiętaj. Cokolwiek by to nie było, zawsze z tobą będe.

Ups. No to zawaliłem.

~

Spałem tylko godzinę a aktualnie jest 6:20am. Mam dość. Obudziły mnie szmery z kuchni. Sprawdziłem, czy Tilly śpi i tam ruszyłem.

- Charlie?- zapytałem widząc przy blatach zakapturzoną sylwetkę.

- Leo?- odwrócił się.

Z moich oczu natychmiast wypłynęło kilka łez i wbiłem się w usta blondyna. Trzymał dłonie na moim pasie mocno do siebie przyciskając. Błądziłem dłońmi po jego plecach rozkoszując się pocałunkiem tak szczerym, jakiego właśnie potrzebowałem.

- J-j-ja wiem o co chodzi.- mruknąłem zakańczając czułości.

- Mówiłem, żebyś z nią nie rozmawiał.

- Zrobiłem to przed twoimi smsami, przepraszam.- opuściłem głowę i wtuliłem się w tors chłopaka jak małe dziecko.

- Nie szkodzi, kruszynko. Więc mów, co się wydarzyło.- pogładził mnie po włosach.

Przełknąłem głośno ślinę i ciągnąc go na kanapę przetarłem czoło spoglądając na jego błękitne jak ocean oczy.

- Ona twierdzi, że ktoś umarł. Charlie, to może być moja matka.- zadrżałem przy ostatnim zdaniu.

- Niemożliwe. Może chodzi o Matt'a? W końcu go nie znaleźli po wypadku.- położył na moim udzie dłoń.

- Nie wiem. Boje się.

Spojrzał na mnie z wyrazem współczucia i chciał coś powiedzieć, jednak zrezygnował.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz