Chapter 31

774 76 19
                                    

*Charlie*

Pół godziny temu się obudziłem. Nie jadłem śniadania. Stwierdziłem, że pójdę do parku. Wczoraj strasznie padało a ja potrzebowałem trochę chwili dla siebie wraz z naturą. Do tego miejsca nie przychodziło zbyt wiele ludzi. Od czasu do czasu jednak można było zauważyć spacerujące matki z pociesznymi dziećmi.
Dzisiejsza pogoda prezentowała się znacznie lepiej, słońce chowało się za chmurami a delikatny wiatr dawał o sobie znać. Oparłem łokcie o oparcie ławki i spoglądałem na błękitne niebo. Wziąłem głęboki oddech słysząc szuranie butami o piaszczystą ścieżkę. Przeniosłem wzrok na idącą w moją stronę blondynkę. Nicole.

- Śledzisz mnie?- zauważyłem.

- Skąd, często tu bywam. A może ty mnie śledzisz?

- Chyba żartujesz.- posłałem jej uśmiech.

Dziewczyna usiadła na ławce obok zachowując pewną odległość. Miała na sobie zwiewną, czarną sukienkę z odkrytymi ramionami i białe trampki. Złociste włosy były splecione w niedbały warkocz który opadał jej na lewe ramię.

- Rzadko cię tu widuję, Charlie.

- Jestem tu pierwszy raz od dawna. Lubisz to miejsce?

- Pewnie, przychodzę tu prawie, że codziennie. Nawet w deszcz.- uśmiechnęła się.

- Coś cię łączy z tym miejscem?

- Możliwe.

- Jesteś tajemnicza.- spojrzałem na jej wyraźnie zarysowane policzki.

- Jeszcze nie czas na zwierzenia. Znam cię zaledwie od wczoraj.

- Jak chcesz.- odwróciłem wzrok na krwisto czerwone kwiaty.

Zamknąłem oczy, poczułem zapach świeżo skoszonej trawy. Rozpamiętywałem kiedy ja i Leo pierwszy raz się pocałowaliśmy. Gdy coś robi się pierwszy raz, jest to zupełnie inne uczucie niż teraz, jak robimy to non stop. Moje rozkoszowanie się zapachem przerwała mi Nicole.

- Nie odpływaj.- zaśmiała się lekko szturchając mnie w ramię.

Popatrzyłem się tylko na nią odpowiadając uśmiechem. Blondynka wstała i podążała wzdłuż drogi prowadzącej do lasu. Stwierdziłem, że pójdę za nią.
Tak jak myślałem, zmierzała do lasu. Powoli znikała z mojego pola widzenia, dlatego trochę podbiegłem za jej śladami na wydeptanej dróżce. Podczas krótkiej wyprawy poczułem niepokój. Ona chyba nie wie, że tu jestem. Nicole zatrzymała się przy okrągłej, małej działce. Przykucnęła i położyła na glebie zerwane po drodze kwiaty. Głośno westchnęła, wstała i się obróciła. Cierpiała.

- Co robisz?- zaciekawiłem się.

- Ja? Nic.

- Mam pytanie.

- Tak?- zacisnęła pięści.

- Znasz może Chloe Lindsay?

- Owszem.

- Wiesz gdzie teraz jest?- poczułem dziwne uczucie w żołądku.

- Może wiem, może nie wiem.

- Za coś ci płacimy, tak? Podaj mi dokładny adres.- podałem jej kartkę i mini długopis który miałem w kieszeni.

Dziewczyna wahała się, jednak podała miejsce w którym prawdopodobnie była teraz Chloe.

- Tylko więcej za mną tu nie przychodź. Daphne byłaby zła, gdyby się o tym dowiedziała.- szepnęła.

- Jesteś naprawdę tajemnicza.

Popatrzyłem na nią doszukując się prawdy, niestety ona nie dała za wygraną. Czekała aż odejdę. Tak też zrobiłem. Nie dość, że Daphne załatwia nam jakąś młodą laskę do sprzątania to jeszcze coś ukrywa? Niezły patent.

~

- A co jeśli ona cię wykiwała?- pomrukiwał Leo.

- Niby dlaczego miałaby to zrobić?

- Charlie, nie ufajmy jej jeszcze. Możemy się dużo dowiedzieć zanim to zrobimy.

- Wiem, ale ja muszę z nią porozmawiać.- spojrzałem na jego oczy.

- O kim mowa?- wypalił Harry z tylnych siedzeń.

- Pózniej ci opowiem.- pogładził go po dłoni Leo.

Na ten gest nieco się zaniepokoiłem, nie ukrywam.

Kiwnął głową i wysiedliśmy z samochodu. Nie byliśmy już w Port Talbot. Przyjechaliśmy aż do samego centrum Londynu. Musieliśmy w końcu wytłumaczyć całą prawdę razem z Harrym i Chloe.

Naszym oczom ukazywał się duży wieżowiec, prawdopodobnie był świeżo zbudowany. Zadzwoniliśmy pod dany przez Nicole numer przy domofonie.

- Słucham?- usłyszeliśmy dobrze znany nam głos blondynki.

- To ja, Harry. Chciałem zobaczyć jak się czujesz.- powiedział z chytrym uśmieszkiem.

Nie odpowiedziała, lecz otworzyła drzwi.

- To było niezle stary.- poklepałem go po ramieniu wsiadając do windy.

Przysięgam, chyba dwadzieścia minut szukaliśmy odpowiednich drzwi. Te nowe korytarze były na tyle pokręcone, że zdawałoby się, iż to jakiś labirynt.

Zapukaliśmy do białych drzwi. Otworzyła nam Chloe, z zupełnie zszokowaną miną.

- Zapraszał was tu ktoś?- zadrżała.

- Musimy sobie coś wytłumaczyć.- odpowiedział Harry.- Od kiedy mnie zdradzasz? Naprawdę dawałem ci tak mało, że byłaś do tego zdolna?

- Chwila, nie wspominałeś, że byliście razem. Byłem pewny, że w jakiś sposób cię wykorzystała.- odezwał się Leo.

Wszyscy wchodząc do środka rzucaliśmy pełne nienawiści spojrzenia w stronę dawnej przyjaciółki. To wszystko jest tak bardzo pokręcone, że sam się pogubiłem co do czego. Nie chcę wiedzieć, co przeżywa ten biedny nastolatek który jest sprawcą ciąży. Każde kolejne słowo budziło we mnie przerażajace uczucia.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz