Chapter 53

548 58 15
                                    

*Charlie*

Minęło kilka miesięcy od wyprowadzki Leondre. Mój każdy dzień tracił barwę z każdą minutą spędzoną samotnie. Od czasu do czasu wrzucałem na kanał parę coverów w zapasie, co nie zmienia faktu, iż bambinos nieźle się zdenerwowały dowiadując się o co na prawdę chodzi.

Brunet wczoraj wieczorem oznajmił nas, że przyjeżdża w związku ze swoimi urodzinami. Dokładnie za kilka godzin wybije mu siedemnaście lat. Aktualnie siedzimy w jego domu pomagając Tilly szykować dla niego niespodziankę. Mówiąc my, mam na myśli- mnie, Chloe, Harrego oraz jego siostrę. Wiem, że Lindsay dużo nabroiła ale przez te kilka miesięcy pokazała, jak bardzo tego żałuje. W sumie nasze kontakty się znacznie polepszyły ze względu na Tills, podobnie z Harrym. Swoją drogą, Leoś na pewno się ucieszy z jego obecności.

Złapałem za paczkę serpentyn i podałem Harremu.

- Ja mam to rozwiesić?- mruknął spoglądając mi zalotnie w oczy.

- Ja nadmuchałem dziesięć balonów.- zaśmiałem się.

Ten dzień miał być wyjątkowy. Raz od jakiegoś czasu Devries miał zawitać Port Talbot na cały miesiąc. Oznaczało to, że spędzimy razem nie tylko jego urodziny, a także halloween. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że prędzej czy pózniej znów nas opuści.
Ponownie będę mógł witać go uśmiechem każdego dnia, sprawiać prezenty bez okazji i po prostu kochać całym sercem.

- Jestem, specjalnie się zwolniłam z ostatnich godzin. No i mam tort!- weszła do domu Victoria z dość sporym kawałkiem ciasta zapakowanym w folię ozdobną.

Uśmiechnąłem się pod nosem i wziąłem oddech gdy poczułem czyjeś dłonie na swoich biodrach. Gwałtownie odwróciłem wzrok i ujrzałem niewinnie loczki Harrego który przytulał się do moich pleców. Odwróciłem się i odwzajemniłem czuły gest. Brunet pomimo wieku, tak samo jak Leo był w środku dzieckiem. Potrzebował przyjaciela, zrozumienia i miłości. Dawałem mu wszystko co mogłem, gdy dowiedziałem się o przykrych przeżyciach chłopaka. Nasza przyjaźń kwitła, a on był dzięki temu szczęśliwszy. Nie zmienia to faktu, jak bardzo brakowało mi tego jedynego w swoim rodzaju- Leondre.

Dziś nie zamierzaliśmy spać, Leo miał wpaść nad ranem, dlatego wszyscy zgromadziliśmy się w salonie jego domu. Na kremowym obrusie widniały dwa pudełka świeżej pizzy, kilka ulubionych napoi bruneta i oczywiście gotowy tort ze świeczkami. Obok stołu na fotelu ułożyliśmy prezenty od nas wszystkich, kupione kilka dni temu, gdy nie mogliśmy się doczekać tego wyjątkowego dnia.

Jeszcze tylko rok.- pomyślałem analizując wzrokiem siedemnaście równo ułożonych świeczek.

~

Było już grubo po trzeciej, a ja razem z Harrym piliśmy czerwone wino na kanapie. Co prawda, jedzenie dawno wystygło ale było wciąż od serca.

- Cieszę się, że na was trafiłem.- wyznał chłopak.

- A ja ciesze się, że mam tak wspaniałego przyjaciela.- posłałem mu uśmiech następnie biorąc do ust szklankę z czerwonym alkoholem.

Podczas naszej głupiej gadki można było usłyszeć kroki z korytarza. Tilly gorączkowo wybiegła ze swojego pokoju wskakując na kanapę z ogromnym uśmiechem, a za nią pani Devries. Wstałem odkładając szklankę i ujrzałem nie kogo innego jak mojego, małego Leosia. Za nim stał Colin z Daphne którzy trzymali torby z prezentami, prawdopodobnie od siebie.
Zdawałoby się, że chłopak od wyjazdu diametralnie się zmienił. Włosy bardziej potargane, a pod oczami ślady nieprzespanych nocy.

- Niespodzianka!- krzyknęliśmy, aż poczułem w swoich oczach łzy.

Devries szeroko się uśmiechnął i rzucając torby pod nogi managerki, podbiegł do mnie natychmiastowo wbijając się w moje usta. Miałem go w swoich ramionach, całowałem jego czerwone usta i czułem zapach drogich perfum. Łzy lały się strumieniami, staliśmy przytuleni kilka dobrych minut, a ja dopiero dostrzegłem jak bardzo go kocham i ile mógłbym dać aby być z nim już na zawsze. Muskał moje usta tak, jakby nie mógł uwierzyć, że tu jestem.

Chłopak oderwał się ode mnie, dotykając dłońmi moje mokre policzki, wyraźnie oznajmując:

- Już nie płacz, jestem. Kocham cię.

- Ja ciebie też.

Na te słowa zadrżał i przytulił kolejno Harrego, Victorię i Tilly.

- Tylko... co ona tu robi? Nie tak wyobrażałem sobie swoją siedemnastkę.- wskazał nerwowo palcem na Chloe.

- Wiesz... Ostatnimi czasy bardzo się zmieniła. Dużo nam pomogła i chciała cię przeprosić.

Wzrok chłopaka powędrował na moje spięte ciało, następnie na blondynkę.

- Czy wy...- wydukał opadając na kanapę.

- Oczywiście, że nie. Leo, kocham tylko ciebie. Twój wyjazd nic między nam nie zmienił.- usiadłem obok otaczając go ramieniem.

- Wiem, że to wygląda jak wygląda ale... Chciałabym żyć z wami w zgodzie.

Nikt jej nie odpowiedział, każdy miał swoje zdanie i nie zamierzał go przekształcać.

Podsumowując, sytuacja zdecydowanie się pogorszyła, jednak chwilę później Devries zdmuchnął świeczki i rozpoczęła się mini impreza. Z wigorem stwierdził, że prezenty otworzy jak się wyśpi. Pomimo późnej godziny, poszło trochę alkoholu i już o szóstej wszyscy wylądowali w swoich łóżkach. Z prędkością światła zasnąłem mając w objęciach cały swój świat. W końcu czułem się kochany i bezpieczny.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz