Chapter 32

709 76 9
                                    

*Leondre*

Wszyscy usiedliśmy spłoszeni na białej kanapie patrząc po swoich minach.

- Najpierw jedno. Czy wy naprawdę byliście razem?- przerwałem ciszę.

- Myślisz, że wam powiem?- ryknęła blondynka.

- Zamknij się. Tak, byliśmy.- odezwał się Harry.

- Kiedy dokładnie?- dodał Charles.

- Prawdopodobnie wtedy co z tobą. Przykro mi, stary.

Blondyn westchnął i spojrzał w moją stronę. W jego oczach widziałem zagubienie. Mimo tego, że jej nigdy nie kochał potrzebował w tym momencie znacznie więcej niż pustych słów. Splotłem nasze dłonie skradając czuły pocałunek na jego rumianym policzku.

- Nie chcę tego dziecka, rozumiecie?- mruknęła ocierając łzy spływające po twarzy.- Mogłeś być bardziej uważny, głupku!

- To nie ja ciebie zaciągnąłem do łóżka, nie zapominaj o tym. Nie chciałem tego. Wezmę to dziecko, jak dorośnie wytłumaczę mu, że jego własna matka go nie chciała. Pasuje?

Spojrzeliśmy wszyscy na bruneta pełni podziwu. Był zdecydowanie za młody na posiadanie dziecka tak samo jak i Chloe, ale je kochał. Postąpił jak dojrzały mężczyzna. Szkoda, że tylko on miał zdrowy umysł.

- Pasuje.- odpowiedziała po krótkim zastanowieniu, jakby właśnie spadł z niej ciężar.

Lenehan coraz bardziej ściskał moją dłoń, czułem, że drętwieje.

- Na nas czas. Nie dzwoń, nie pisz. Poprostu zapomnij.- wstałem.

Dziewczyna pokiwała głową a my wyszliśmy bez Harrego.

Blondyn otworzył samochód i oboje do niego wsiedliśmy. Nie odpalał. Staliśmy w miejscu a słońce dawało o sobie znać.

- Zapomniałeś gdzie mieszkasz?- odwróciłem głowę w jego stronę.

- Nie.

- A więc?

- Nie wiem co mam ze sobą zrobić.

- Co?- zmarszczyłem brwi.

- Prochy oddane, Chloe załatwiona. Przez to wszystko straciliśmy to, na czym najbardziej nam zależało. Spójrz Leondre, tego tak łatwo nie odbudujemy.

- Nadal nie wiem o czym mówisz.

Jego błękitne oczy spoglądały na moje usta. Dłonią delikatnie dotknąłem jego policzka a zaraz po tym mocno go pocałowałem. Blondyn zjechał pocałunkami na moją szyję. Odepchnąłem go.

- Tak przy ludziach?- wskazałem palcem na ulice obok przy której spacerowali piesi.

- A bo co?- zaśmiał się.

Charlie odpalił auto i jechał w przeciwną stronę od domu.
Mijaliśmy gęste lasy, pola a nawet jedno jezioro. Nie protestowałem, chciałem się wyrwać od burej codzienności. Ufałem mu, więc się nie bałem.
Uchyliłem szybę i odrazu poczułem napływ wiatru który szarpał moje kasztanowe włosy. Zamknąłem oczy przez oślepiające mnie promienie słońca i dałem się ponieść chwili. Nie interesował mnie czas. Pierwszy raz od dawna czułem się wolny. Wyrwany od całej presji którą wywierała na mnie sława.
Nawet nie zauważyłem, kiedy Charlie się zatrzymał. Poczułem jego rozgrzane wargi na swoim czole.

- Chodźmy.- wyszedł ze swojego miejsca następnie otwierając mi drzwi z zewnątrz.

Otworzyłem powieki, pozornie zasłaniając dłonią oczy które jeszcze się nie przyzwyczaiły do światła. Gdy wysiadłem usłyszałem szum morza, fale agresywnie uderzające o brzeg. Na czystym od chmur niebie widniały kraczące mewy które robiły dziwne koła nad wodą. Mój nos podrażnił zapach morskiej bryzy na co się uśmiechnąłem.
To dziwne, że w słoneczny dzień nie było tu żywej duszy.

Trochę osowiały ruszyłem przed siebie trzymając dłoń Charliego. Stanąłem na środku pustej plaży obserwując pianę która utworzyła się na wodzie. Poczułem, że chłopak obejmuje mnie swoimi ramionami i kładzie brodę na moim ramieniu.

- Tak bardzo cię kocham.- szepnął.

Stałem w bezruchu, trzymałem go i siebie w niepewności. Czułem się inaczej. Jakbym był pozbawiony wszystkiego. Zajęło mi kilka dłuższych sekund, żeby przyswoić sobie co naprawdę miało miejsce w moim życiu.

- Ja ciebie też.- musnąłem czule jego wargi.

- Wszystko w porządku?

- Nie.

Odwrócił mnie i spojrzał w oczy. Cały czas płakał, coraz bardziej błądził.

- Nie płacz. Już wszystko dobrze, kochanie. Po wszystkim.- uśmiechnąłem się odgarniając z czoła chłopaka blond kosmyki.

- Wiedziałem, że na plaży się odstresujesz.

Nie odpowiedziałem. Po jego słowach pozwoliłem sobie tonąć w jego morskich oczach.

Posyłaliśmy sobie nawzajem uśmiechy ciesząc się swoją obecnością. Nagle ujrzałem biegnących w naszą stronę dwóch policjantów. Uśmiech momentalnie znikł. Odwróciłem Charliego a ten spanikował, oddychał znacznie szybciej.

- Pan jest aresztowany.- złapali z ogromną siłą dłonie blondyna.

Moje serce wyrywało się z klatki piersiowej a dłonie drżały. W gardle wyrosła wielka gula i nic nie mogłem poradzić.

- Do cholery, co panowie wyprawiają!- próbowałem wyrwać dłonie Lenehana ale za to mocno dostawałem po swoich.

- Kupował narkotyki. Mówi ci to coś?- ryknął umięśniony komendant.

- Ale to nie tak!- krzyknął blondyn.

- Milcz!

Za wszelką cenę próbowałem go odzyskać, szarpał się i krzyczał. Płakałem, rzucałem się na nich. Nic nie poskutkowało. Zabrali go. Biegłem za nimi do czasu gdy wszyscy wsiedli do radiowozu. Waliłem pięściami w szybę, niestety na marne. Odjechali.

- Kurwa!- opadłem bez sił na środku ulicy wciąż gorzko płacząc.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz