•2• Chapter 15

456 42 1
                                    

*Charlie*

Siedząc i spoglądając na padający deszcz, usłyszałem szelest papierka. Szybko odwróciłem się w stronę łóżka i dostrzegłem Leondre, który właśnie próbuje dobrać się do czekolady.

- Kiedy ty się obudziłeś?- zapytałem zszokowany, jak cicho potrafił być.

- Dokładnie pięć minut temu, ale pozwoliłem sobie na ciebie chwile popatrzeć.- burknął, biorąc kostkę słodyczy do ust.

Na tą odpowiedź nieświadomie się uśmiechnąłem i szybko zabrałem chłopakowi czekoladę, na co zmarszczył komicznie brwi. Kochałem go całym sobą i widok go w takim beztroskim stanie był niczym niebo, ale musiałem z nim sobie wiele wytłumaczyć.

- Po tym, co wczoraj odwaliłeś, musisz zjeść coś pożywnego.- powiedziałem, siadając obok niego, na rozwalonej pościeli.

Jego bluza wciąż była przesiąknięta alkoholem i papierosami, aczkolwiek objąłem go ramieniem, czując z powrotem jego cudowne ciepło. Byłem zupełnie zagubiony, tak jak i on. Nie mogłem za nic uświadomić sobie, dlaczego od tak postanowił się naćpać. Jakby tego było mało, nawet nie wiedziałem czy zrobił to głupstwo sam, czy z kimś. Byłem w pewien sposób urażony, ale przynajmniej poczułem się potrzebny. W końcu ktoś musiał go ogarnąć, a na pomoc reszty z rodziny Devries'ów nie mógł liczyć, co było wiadome już od jakiegoś okresu czasu.

- Zrobić ci coś dobrego? Zamiast tych słodyczy.

- Nie chcę jeść, Charles. Jestem na siebie zły.- stwierdził, wtulając się bardziej w moje ciało.

Nie dziwiłem mu się, przecież to właśnie były skutki uboczne całej zabawy, którą nazwali narkotykami.

- Sam to zrobiłeś?

- Nicole przyjechała i... jakoś wyszło.- dodał, próbując powstrzymać swoje zażenowanie.

Zacisnąłem usta w wąską linie i zaczynałem układać sobie wszystko w głowie tak, jak miałem zwykle w zwyczaju. Pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu wszystko było w najlepszym porządku i każdy zachowywał na swojej twarzy promienny uśmiech. Jakby nie patrzeć, same problemy zaczęły się od tego jedynego wypadku, którego sprawcą był Matt. Starałem się zapewnić dla bliskich wszystko, przez co nie mieliby prawa cierpieć, ale los postanowił zrobić sobie ze mnie jaja. Nicole zniknęła zaraz po tym, gdy próbowaliśmy się dowiedzieć kto zginął. Była bardzo tajemnicza, a teraz bez zapowiedzi zjawia się w Port Talbot i proponuje Leondre narkotyki z alkoholem. Być może jestem zbyt naiwny, ale coś tu nie pasuje. Czasami odnoszę wrażenie, że nasze życie ostatnimi czasy zamieniło się w jakieś pieprzone zabawy w detektywów. Z tego co Daphne opowiadała, Tilly ma z tym dużo wspólnego, a Nicole przeważnie przebywała z Mattem. To zdaje się być okropnie pokręcone, ale ja chyba zaczynam rozumieć sens tego wszystkiego.

- Wspominała po co przyjechała?- zapytałem, wciąż czując okropny zapach alkoholu, który wydobywał się od bruneta.

- Coś tam mówiła, ale niewiele pamiętam. Nie wiem nawet gdzie poszła, bo wracałem sam.- zamknął oczy, opuszkami palców przejeżdżając po mojej skórze.- Właściwie, to co chcieliście mi wczoraj powiedzieć, wraz z Harrym?- dodał, spoglądając w moje oczy z dużym zaufaniem.

Leo był jak książka i zawsze mogłem wyczytać z niego, jak się czuje. Z jednej strony to było ekscytujące, a z drugiej męczące, ponieważ zawsze chciałem, aby było mu dobrze. Czasami byłem nieco głupszy, ale czułem, że te sytuacje mnie znacznie ukształtowały. W jego przypadku występowało to nieco inaczej, aczkolwiek nie było to do końca jego winą.

- Wprowadził się do mnie na jakiś miesiąc. Ale to nie ważne, później o tym porozmawiamy. Jest dobrze, tak? Obiecaj mi, że więcej niczego takiego, jak wczoraj nie zrobisz.- wytłumaczyłem w skrócie, skradając pocałunek na czubku jego głowy.

- Obiecać nie mogę, ale dyskutować już tak.- wywrócił oczami.- Właściwie, to dlaczego Harry się wprowadził? Chciałbym wiedzieć.- dodał.

- Po prostu. Nie mógł dłużej wytrzymać z Chloe i dzieckiem.- tłumaczyłem, próbując wywinąć się z sytuacji.

To, że Harry kazał mi nic nie mówić nie mogło pójść w niepamięć. Każdy miał sekrety, a ja musiałem je trzymać. Być może brunet w końcu sam mu powie, bo szczerze powiedziawszy nie mam ochoty wszystkim rozpowiadać o jego problemach finansowych.

- Nie chce mi się wierzyć. Sam go o to zapytam.- uśmiechnął się, wstając z łóżka i zdejmując bluzę, przesiąkniętą przykrym zapachem.

Z utęsknieniem spoglądałem na jego zmęczone oczy, a moje myśli przejęły tylko i wyłącznie wspomnienia. Leondre zmienił się diametralnie i nie mogłem nic na to poradzić, bo przecież nie można być wiecznie takim samym. Pomimo tego, mogłem stwierdzić, że zmieniał się na gorsze. Muszę porozmawiać z Daphne i to na prawdę poważnie. Tym bardziej, że za dwa dni jest sylwester i Leo na pewno nie będzie chciał się bawić na tylko i wyłącznie na alkoholu.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz