•2• Chapter 17

471 45 5
                                    

*Charlie*

- Pomóc ci coś jeszcze?- zapytałem, stojąc przy napompowanych balonach, w skromnym mieszkaniu Daphne.

Impreza miała się zacząć za jakieś pół godziny, a my przygotowaliśmy wszystko już wczoraj wieczorem. Rudowłosa była trochę zdenerwowana, nie do końca wiadomo czym. Typowe kobiety.
Organizacji nam wcale nie brakowało ale dobrego humoru już tak. Nowy rok zapowiadał się niesamowicie i ta cała otoczka, że będę miał własne "gniazdko" wraz z Leondre było spełnieniem marzeń. Ale było coś, co ciągle wprawiało mnie w zakłopotanie, bo wiecznie przecież nie możemy utrzymywać się z koncertowania. Nie zawsze jest na to okazja, a sam przyznaję, że chciałbym zacząć coś robić od czasu do czasu. Oczywiście dalej jestem w przekonaniu, że muzyka jest najlepszym co mnie spotkało, łącznie z całym zespołem.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi i ciche rozmowy, wydobywające się z podwórka. Na dworze można było usłyszeć nie tylko naszych gości, ale i sztuczne ognie, które były odpalane zdecydowanie za wcześnie.
Oznajmiłem przyjaciółkę, że otworzę i leniwie powlokłem się do drzwi, niechętnie je uchylając.

- Hej.- uśmiechnąłem się, widząc Angeline, a u jej boku Harry'ego z różnymi smakołykami w dłoniach.

Przywitali się bardziej milej niż zazwyczaj i zdjąwszy buty ruszyli do salonu, gdzie czekał już stół z alkoholem. Wszyscy o dziwo milczeli, a ja postanowiłem udać się do łazienki i sprawdzić, czy Leondre jeszcze żyje. Stroił się jak szczur na otwarcie kanału i cholera... to tylko domówka, a on brał to za niewiadomo co.

- Już skończyłeś, eleganciku?- powiedziałem i zamknąłem za sobą drzwi, zaraz po przekroczeniu progu łazienki, a Leo przejechał po mnie swoim sarkastycznym wzrokiem.

- Daphne ci nie mówiła?- wycedził, próbując ułożyć niesforne kosmyki włosów w mini kucyka na czubku głowy.

- O czym?- zakłopotany zapytałem i oparłem się o prysznic, próbując zachować ostrożność.

- Na tej domówce ma być nasz nowy sponsor, no bo wiesz... Daphne ma już powoli dość wszystkich obowiązków na jej głowie.- zmarszczył brwi i położył dłonie na moich rumianych policzkach.- To ktoś z wyższej klasy, nie możemy tego spieprzyć, Lenehan.- dodał, następnie przyciskając swoje spragnione ciało do mojego.

- Wierzysz jej? Mówiła tyle głupot przez ostatni miesiąc, a co jeśli to poprostu Matt postanowił sobie z nas zażartować? W końcu sprawa na komisariacie jeszcze nie ucichła w Port Talbot.- stwierdziłem i przyłożyłem swoje usta do jego ucha, aby mówić wszystko ciszej.

- To co zostanie w tym domu, nie będzie zapamiętane w nowym. Być może warto zaryzykować, skoro to nasze ostatnie dni w twoim rodzinnym domu?- zasugerował, zagryzając swoją dolną wargę trochę za mocno.

Jego słowa były w pewnym stopniu niedorzeczne, ale sprawiał, że chciałem zaryzykować. Dłonie podejrzanie mi drżały na samą myśl o niektórych ludziach, a co dopiero o sponsorze, którego mógł wysłać Matt.

- Chłopaki? Sponsor będzie za jakieś pięć minut, więc skończcie sprawiać sobie przyjemność w łazience.- krzyknęła rudowłosa z kuchni, przygotowując zapewne ostatnie drinki na początek imprezy.

- Raz się żyje.- stwierdził brunet i wyszedł, prychając ze zdumienia na słowa przyjaciółki.

Ostatnio stał się bardziej pewny siebie i o wielu sprawach nawet nie miał zamiaru mi mówić. Byliśmy jakby nie patrzeć jeszcze młodzi, a tymczasem zaręczeni. Spojrzałem na swoje marne odbicie w lustrze nad umywalką i można było dostrzec naprawdę wiele. Od początku tego starego, niesfornego roku zdążyłem nabyć tyle cech, ale i zaznać wielu nauczek od życia. Zacisnąłem usta w wąską linie i westchnąłem z niezadowolenia, ruszając w stronę kuchni.

- Doceniam starania, ale byłbym zły, gdyby ktoś powiedział mi o tym wcześniej. Teraz nawet nie mam pojęcia jak zaciekawić tego całego sponsora.- przyznałem, opierając się dłońmi o blat, który był cały w kolorowych serwetkach.

- Nie dotykaj, ułożyłam je!- zaprotestowała Daphne, nawet nie zważając na zadane przeze mnie pytanie i natychmiastowo poprawiła serwetki.

Po chwili w mieszkaniu rozbiegł się dźwięk dzwonka, dlatego wszyscy rzucili się niczym głodne psy w stronę drzwi.
Spojrzałem na podekscytowanego Leondre, a następnie na Angeline, która postanowiła wpuścić gościa. Uchyliła błyskawicznymi ruchami drzwi, a ja przestałem ufać własnym oczom.

- Sponsor?- zapytała rudowłosa, ledwo przeciskając się przez zaciekawionych przyjaciół.

- Tak.- odpowiedział dobrze wszystkim znany, donośny i charakterystyczny głos.

Nagle poczułem ucisk w żołądku i nie widziałem co powiedzieć. Intensywne oczy wpatrywały się we mnie, nawet nie dając znaku, że kiedykolwiek się poznaliśmy. W głowie powróciły mi wszystkie złe myśli, okropne szantaże i nieodwracalne uczucie mdłości. Ból zaczął świdrować moją głowę i zacząłem wątpić w dalsze losy zespołu. Leo spojrzał na mnie zdezorientowany, zupełnie jakby chciał się dowiedzieć o co chodzi. Zostaliśmy oszukani po raz kolejny.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz