*Leondre*
Przez moje wielkie podekscytowanie obudziłem się już po dwóch godzinach snu. Wciąż byłem wycieńczony ale tak, czy siak szczęśliwy. Spojrzałem na wtulonego we mnie Charliego nie dowierzając w to, co się działo. Pogładziłem chłopaka czule po włosach, cicho mrucząc z zadowolenia.
- Dzień dobry.- podniósł się zasiadając na mnie okrakiem, następnie ponownie wtulając się w moje ciało.
- Brakowało mi cię, nawet nie wiesz jak bardzo.- odpowiedziałem niespodziewanie.
Blondyn uśmiechał się od ucha do ucha ale nie odpowiedział, tylko szybko wstał i jak poparzony wybiegł z pokoju. Zmarszczyłem brwi i poczułem jak mróz szczypie moje ciało. Spojrzałem na otwarte okno i z trudem je zamknąłem. Za oknem panowała typowa jesień, deszcz i dziewięć stopni. Westchnąłem i wróciłem do ciepłego łóżka. Nasłuchiwałem wszystkiego, co się działo w kuchni bardzo dokładnie aż do pokoju wparował podekscytowany Charles. W jednej dłoni trzymał bukiet białych róż, a w drugiej brązową, zamszową torebeczkę. Poczułem, że uśmiech sam wkrada mi się na twarz i czekałem na dalszy przebieg zdarzeń.
- Sto lat, kochanie.- mruknął w moje wargi, następnie podając mi prezenty.
- Charlie, nie trzeba było...
Na moment oddałem się pięknemu zapachowi róż spoglądając na chłopaka który zupełnie jak małe dziecko niecierpliwił się kiedy otworzę główną część prezentu.
W jego oczach pojawiły się błękitne iskierki, gdy powoli otwierałem prezent. Wyjąłem z niej czarną szkatułkę w której znajdował się zegarek Michael'a Corsa. Przedstawiał się w srebrzystym kolorze z błyszczącymi, białymi wstawkami. O mój Boże. Poczułem nagły przypływ adrenaliny i uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.- Zupełnie taki, jaki chciałem. Dziękuje, ale na prawdę, najlepszym prezentem jesteś ty sam.- przytuliłem czule chłopaka na co odetchnął z ulgą.- Poza tym, nałóż bluzę, bo zmarzniesz.
- Już, tatusiu.- zaśmiał się narzucając na siebie jedną z moich bluz na krześle które wczoraj wypakowałem.
~
Aktualnie jesteśmy wszyscy po obiedzie, nawet nie miałem pojęcia jak bardzo tęskniłem za rodzinnymi obiadami. W mojej głowie działo się wszystko oprócz nauki, a ona powinna się tam znaleść na pierwszym miejscu. Co z tego, że jestem w domu na ponad miesiąc skoro mam dużo do zrobienia?
Westchnąłem oznajmując mamę, że wychodzę na spacer. Charlie powinien wrócić za pół godziny, dlatego stwierdziłem, że spędzę ten czas samotnie. Szedłem przed siebie nie zważając na zanikające obok domy. Zachłannie wdychałem mrożące krew w żyłach powietrze czując zapach mokrej gleby. W końcu znalazłem się w środku nieznanego mi lasu, uważnie się rozglądałem wyjmując z kieszeni paczkę papierosów. Włożyłem jednego do ust i zapaliłem różową zapalniczką którą pożyczył mi Nick. Zapomniałem mu jej oddać, na moje nieszczęście. Chłopak nie należał do ugodowych ludzi. Na moje policzki wkradły się rumieńce od niskiej temperatury, ale pomimo tego usiadłem na zimnej trawie powoli rozkoszując się smakiem nikotyny. Nie byłem jeszcze dorosły i nie chciałem być. Nawet te siedemnaste urodziny nie uczyniły mnie chodź trochę mądrzejszym. Czuję się cholernie zagubiony w tym co robię, przytłacza mnie codzienne chodzenie do szkoły, ponure rozmowy z Luke'm i codzienna, poranna kawa z papierosem. Jestem na takim stopniu wyniszczenia, że teraz sam nie wiem czy opłaca mi się podejmować zaliczenia tego wszystkiego co zacząłem. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie umiem się przyznać do tej słabości nawet przed Charlesem.Z moich rozmyśleń wyrwały mnie głośne dźwięki pocierających się liści i gałęzi. Gorączkowo zgasiłem papierosa o trawę zrywając się na równe nogi. Wystraszony sytuacją rozglądałem się po bliskich drzewach aż ujrzałem dobrze znaną mi osobę.
- Kurwa!- krzyknąłem po chwili zakrywając usta dłońmi.
- Jestem aż tak brzydki?- wychrypiał.
Matt. W tym momencie nie byłem pewny, czy ja śnię, czy był to po prostu jakiś duch. Jakimś trafem stał tu przede mną a jeszcze kilka miesięcy temu był martwy. Ze mną jest naprawdę źle.
- Przecież ty nie żyjesz...- zmarszczyłem komicznie brwi.
- I co, myślisz, że jestem duchem?
Serce omal nie wyskoczyło mi z piersi, pomimo, że oczy mnie nie zawodziły nie mogłem się powstrzymać aby nie dotknąć mężczyzny. Cały drżąc podszedłem do przyjaciela i klęknąłem go po ramieniu natychmiast odskakując.
- Niech zgadnę. Nicole? Czy Daphne?
Stałem osłupiały słuchając swoje głośne bicie serca i uważnie analizowałem każdy szczegół stającego przede mną Matt'a.
- N-n-no Daphne. Tak mi się wydaje.
- W każdym razie, to długa i nieprawdziwa historia. O to mi chodziło, żeby myśleli, że jestem martwy. Ty też miałeś być o tym przekonany. Nic nie widziałeś, nie słyszałeś. Jasne?- wyznał pocierając swoje zmęczone, czerwone oczy.- Bo inaczej nic nie będzie tak jak byś chciał. To wcale nie jest groźba, tylko ostrzeżenie.
CZYTASZ
Notice it | Chardre ♡
FanfictionBars and melody wiodą spokojne życie jako sławny zespół. Oboje mają kochające rodziny i jeden z nich dziewczynę. Podczas trasy koncertowej promującej nową płytę Leondre uświadamia sobie, że między nim a Charliem istnieje coś więcej niż przyjaźń. Man...