•2• Chapter 3

475 50 18
                                    

*Charlie*

We trójkę wysiedliśmy migiem z radiowozu, zostając oczywiście poszarpanym przez niemiłych policjantów gotowych do walki. Leondre obawiał się złapać mnie za dłoń w tym okropnym otoczeniu, przez co spoglądał na moją twarz kątem oka z iskierkami nadziei. Który to już raz, kiedy wylądowałem na komisariacie? Wprowadzono nas na salę przesłuchań, zajęliśmy miejsca na zimnych krzesłach, a po chwili dołączyła do nas ta okropna policjantka. Powoli odnoszę wrażenie, że nasze życie to jakiś pieprzony, kryminalny film.

- Można wiedzieć, kto nam zarzucił tą sprawę?- odezwałem się stanowczo obserwując twarz kobiety siedzącej na przeciwko.

- Matt. Nazwiska niestety nie podał. Zdradził tylko, że kiedyś był managerem zespołu Bars and Melody. Wydawał się być bardzo podejrzany, jakby nie wiedział gdzie jest i co mówi. Dowody były wystarczająco dobre, żeby stwierdzić, że to właśnie wy zawiniliście.

Otworzyłem szerzej oczy i gwałtownie drgnąłem, dlatego nieznana kobieta odrazu chwyciła za pistolet zawieszony na jej mundurze, który był gotowy do wystrzału. Leo zdawał się być nieporuszony sytuacją, z racji, że faktycznie go wtedy widział. Byłem taki głupi, że mu nie wierzyłem...

- Dowiedział się, że ci powiedziałem... Kurwa, Charlie. Jego groźby były prawdą. On wie.- szepnął brunet gorączkowo spoglądając na moje spięte ciało.- Zniszczy mnie i ciebie przy okazji.

Teraz wszystko miało swój element. Matt, cholerny drań.

- Chciałbym złożyć zeznania przeciwko temu panu.- krzyknąłem, kiedy czarnowłosa wyjęła pistolet i wycelowała we mnie.

Powinienem zrobić to nieco spokojniej.

- Co z panią? Nie jesteśmy żadnymi przestępcami, proszę zabrać ten głupi pistolet.- zaszlochała Tilly.- Nie chcę stracić rodziny.

Kobieta prychnęła i schowała broń z powrotem do mundurka po czym sapnęła z trudem:

- To niemożliwe, żebyście zeznawali na tego, kto na was zeznawał. Mam kolejny dowód na to, że jesteście winni.

- Chyba po to tu jesteśmy, żeby wszystko wytłumaczyć. Mylę się?- odpowiedziałem, tym razem o wiele mniej agresywnie.

- Dam wam szansę, jeśli tak chcecie grać. Może być zabawnie, przecież i tak za kilka minut wylądujecie w celi. Dziś mam wyjątkowo długą zmianę, dlatego zamieniam się w słuch.

Leo i Tilly spojrzeli na mnie błagalnym wzrokiem, oczekując na jak najszybszą odpowiedź. Pani oficer włączyła nagrywarkę i położyła obok siebie, przez co jeszcze bardziej drżałem ze stresu.

- Zaczęło się od tego, że Matt był naszym managerem. Podczas podróży w trasę koncertową, celowo spowodował wypadek i zniknął z miejsca zdarzenia. Po sporym czasie, Leondre spotkał go w lesie. Nie wiemy ani trochę dlaczego to robił i spał prawdopodobnie w lesie, ale nie to jest teraz najważniejsze.- westchnąłem.- On zagroził dla Leondre, że jeśli powie komuś o tym spotkaniu, przy najbliższej okazji zniszczy jego życie razem z bliskimi. Rzecz w tym że ja o tym usłyszałem, a ten drań o tym wie. Teraz nas sprytnie wkopał, nawet nie wiem jak. To nieporozumienie, ponieważ przez ten cały okres byłem właśnie z Leondre w naszych domach i żaden z nas nie brał, ani nie sprzedawał tego syfu...- poprawiłem się na krześle kończąc swój długi monolog.- Wydaję mi się, że takie zeznania jakie on złożył, są bardziej karalne niż prawdziwe.

- Nie zmienia to faktu, że jedno z was na sto procent tym handluje. Mogę łatwo sprawdzić kto.

Tills otarła łzy całkowicie sparaliżowana i popatrzyła się na mnie. Prawdopodobnie Angelina jej wszystko opowiedziała. Najgorsze jest to, że wiem to tylko ja i ona. Nie dość, że ją zamknął, będę miał wojnę domową z własnym chłopakiem. Przecież powinienem szanować i dbać o każdego człowieka, który jest mu bliski tym bardziej, że mieszkałem z nią w jednym domu.

- To jakaś kpina? Jestem pewny, że nikt z moich bliskich nie jest niczemu winny, poza Matt'em.- wtrącił Devries gestykulując luźno dłońmi.

- Sprawdźmy to. Wprowadzić psa.- krzyknęła.

Po dwóch minutach milczenia na salę wprowadzono sporych rozmiarów owczarka niemieckiego, który zaczął węszyć. Najpierw dokładnie obwąchał mnie, Leondre i na końcu zatrzymał się ostrzegawczo przy Tilly. Brunetka była gotowa na swój koniec, łzy mimowolnie spływały po jej spuchniętym policzku, a pies zaczął głośno szczekać.

- Takim sposobem mamy sprawcę.

Leo spojrzał z bólem na siostrę i otworzył usta ze zdziwienia. Złapałem się za pulsującą głowę mając wrażenie, że całe Boże Narodzenie w miłości i szczęściu właśnie się skończyło dla nas wszystkich. Czułem się winny. Gdybym wszystko powiedział wcześniej, Tilly pozbyłaby się narkotyków i taka akcja by nie istniała.

- Panowie, jesteście wolni.- rzekła policjantka wpatrując się w przestraszoną Tilly.

Objąłem załamanego Leondre ramieniem, próbując powstrzymać jego histerię i wyszliśmy z komisariatu nawet nie próbując jej ratować. On był gotowy na stratę.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz