•2• Chapter 4

526 51 17
                                    

*Leondre*

- Ty wiedziałeś, prawda? Wiedziałeś! Twoja mina mówi to, co nie możesz ty sam.- krzyknąłem zaraz po opuszczeniu komendy.

- Leondre, to nie tak...

- Jakim cudem ona ci powiedziała, a mi nie? Jestem jej bratem i to powinien być jej chory obowiązek, żeby...- dyskutowałem, gdy Charlie przerwał moją wypowiedź czułym pocałunkiem.

Odrazu odepchnąłem blondyna pomimo tego, że pocałunek jak zawsze był tym czego najbardziej potrzebowałem. Chłopak niezwykle na mnie działał, jednak w tym momencie musiałem zachować powagę. Moja własna siostra handluje narkotykami, Boże. Mina Charliego była zawiedziona, a oczy zaszklone. Wspominałem już jak bardzo dobrze umiem rozpoznać jego uczucia, które chciał okazać, ale z nadmiaru stresu po prostu nie może?

- Wszystko stało się tak szybko. Gdy mieliśmy iść do klubu czekałem na ciebie w korytarzu, przy drzwiach Tilly. Akurat była u niej Angelina i jak największy głupek zacząłem podsłuchiwać ich rozmowę. Przepraszam, Leondre. Jestem idiotą i egoistą...- stęknął.- Być może na ciebie nie zasługuję. Robię tyle głupstw przy okazji cię raniąc.

- Nie jestem zły za to, że podsłuchiwałeś tylko za to, że trzymałeś to w sobie tyle czasu. To tak jakbyś mi nie ufał. Dlaczego uważasz, że na mnie nie zasługujesz? Robiliśmy tyle przerw, tworzyliśmy nowe związki, a i tak nie powstrzymaliśmy swojego uczucia do siebie nawzajem. Zrozum wreszcie, że takie rozmowy nigdy nie prowadzą do dobrego zakończenia. Nie mogę cię obwiniać, bo takiego właśnie cię pokochałem Charlie.

Nagle między nami zapadła błoga cisza. Uważnie obserwowałem rumiane policzki blondyna, jego zmęczone oczy i zamarzające łzy, które jak gdyby nigdy nic spływały po bladej twarzy z wypiekami.

- Owszem. Kocham ciebie, a ty mnie. Nie zmienia to faktu, że cały czas stwarzam mnóstwo problemów i możliwe, że gdybym powiedział ci o tej sprawie wcześniej, spędzilibyśmy święta tak, jak sobie wymarzyliśmy.- mruknął siadając na zaśnieżonej ławce cicho sycząc z zimna.

Zasiadłem obok Charliego i oparłem głowę o jego, a on w mgnieniu oka otoczył mnie swoimi ciepłymi ramionami. Beztrosko spoglądaliśmy na zakryty białym puchem chodnik i głęboko oddychaliśmy rozkoszując się mroźnym powietrzem. Na moment pochyliłem się w stronę swojego chłopaka i złożyłem mu romantyczny pocałunek na wargach, który jak zawsze odwzajemnił.

- Nie mam siły już o nią walczyć.- wyznałem ocierając łzy, nie dając po sobie poznać bólu i nienawiści do własnej siostry.

- Co na to Victoria? Leondre jest mi tak cholernie głupio...

Zdawałoby się, że blondyn analizował w swojej głowie wszystkie złe rzeczy, które wyprawiał. Jednak nie mogłem być zły. Był częścią mojego życia, nie chciał sprawić abym cierpiał. Po tylu sytuacjach byłem tego pewny.

- Myślę, że też nie ma już jak funkcjonować...- odsapnąłem pociągając dramatycznie nosem, przy tym obserwując grube płatki śniegu widoczne przy zapalonych latarniach.

~

Zająłem miejsce przy choince, zaraz przy nie małym bałaganie po opakowaniach na bombki i igłach, które z niej spadły podczas wnoszenia. W dłoniach trzymałem ulubioną herbatę mamy i oddając się rozmyśleniami z przeszłości zamknąłem oczy. Przypomniałem sobie dawne święta. Rodzina w komplecie, zapach świątecznych potraw, szczęście i miłość. Jeszcze wtedy byłem beztroskim dzieciakiem, który co roku z niecierpliwością oczekiwał na prezenty. Jakby tego było mało, biegłem na drugi koniec miasta, aby podarować Charliemu prezent. Pamiętam, że nie znaliśmy się zbyt długo, mama zabroniła mi gdziekolwiek jechać tym bardziej do obcych, ale i tak to zrobiłem. Najlepsze, że ani trochę tego nie żałuje pomimo późniejszego szlabanu.

Nagle na plecach poczułem czyjąś dłoń, a na kolanach torbę ze wstążkami, które łaskotały moje palce oplecione na kubku.

- Jeszcze za wcześnie, ale to taki przed świąteczny prezent. Wesołych świąt, kochanie.

- Ale, ja jeszcze nic dla ciebie nie mam...- drgnąłem spoglądając w błękitne tęczówki blondyna z lekkim poczuciem winy.

- Pamiętam, jak kilka lat temu do mnie przybiegłeś z cudownym prezentem, a ja nic dla ciebie nie miałem, chciałem się odwdzięczyć.

Na te słowa szeroko się uśmiechnąłem i pomimo kilku łez w oczach wpadłem w ramiona swojego chłopaka. Oplatając palce wokół czerwonych wstążek zdjąłem je z ciekawością zaglądając do zawartości  torby. Dostrzegłem tam uroczego, pluszowego renifera z zawieszką na szyi. Odwróciłem drobny szczegół i mrużąc oczy przeczytałem wygrawerowany napis "Najlepsze święta wszech czasów. Od Charliego dla Leondre. Kocham cię. Na zawsze Twój".Niczym małe dziecko uśmiechnąłem się do zabawki i pocałowałem jej czubek. Poczułem, że pachniał właśnie perfumami mojego chłopaka, które bardzo kochałem.

- Prawie taki sam, jaki mi dałeś.- odparł wtulając się w moje ciało jeszcze mocniej.

- Dziękuję. Nie mogłem sobie wymarzyć czegoś lepszego.

Przerywając nasze czułości ktoś z głośnym hukiem otworzył drzwi i rzucił torbami na panele. Oboje nie byliśmy zbytnio zainteresowani kto to, ponieważ chcieliśmy zostać przytuleni jak najdłużej.

- Jakim cudem Matilda, moja jedyna córka jest w więzieniu?- krzyknął znajomy, kobiecy głos.

Odwróciłem się i w oczy rzuciła mi się zmarnowana sylwetka mamy, która była gotowa do walki o swoje dziecko. Rzadko widywaliśmy ją w takim stanie, aczkolwiek bałem się, że to przeze mnie wszystko miało miejsce. W końcu ja spotkałem Matt'a i ja powiedziałem o tym Charliemu. Jesteś idealnym niszczycielem własnej rodziny, Leondre. Teraz będzie ostra jazda.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz