•2• Chapter 18

410 33 4
                                    

*Pic autorskie❤*

*Leondre*

Staliśmy praktycznie jak wryci, a goście za znajomą brunetką bluzgali na różne sposoby, bo wciąż stała na środku wejścia taranując im drogę. Zaniemówiłem, bo przecież co ona znów chciała, po tym jak jej zagroziliśmy? Byłbym o wiele spokojniejszy, gdybym nie miał z nią tak okropnej przeszłości. Właściwie to co ja mam do gadania, to w końcu Charlie z nią najbardziej ucierpiał. Brakło mi słów ale pomimo tego, wcale nie miałem ochoty milczeć już przez całą, sylwestrową noc. Nowy rok jak i jego zakończenie miał być czymś co zapamiętam, a nie torturą i powrotem do przeszłości, która wcale nie była taka kolorowa.

- Scarlett.- wydukał Lenehan, ściskając mocno moją dłoń zupełnie jakby się bał, że zaraz zniknę przez tą całą sytuacje i miał racje, czułem się marnie.

To by wszystko wytłumaczyło. Nie było jej długi okres czasu w naszym życiu i opuściła Port Talbot aby uzyskać ten najważniejszy tytuł sponsora. Nie ukrywam tego, że wciąż byłem w ciężkim szoku i nie chciałem dawać jej szansy, ale miałem świadomość tego, że to nie do końca my będziemy decydować o jej pracy. Wszystko jest w rękach Daphne i myślę, że postąpi właściwie.

- Wejdź, bo murujesz drogę.- odchrząknął Harry, nie mając pojęcia zupełnie kto to jest, ponieważ rudowłosa stała w zdenerwowaniu tak jak i my.

Szczupła brunetka weszła, a za nią kilka gości z różnymi pakunkami w dłoniach. Wygląd wizualny kobiety zmienił się praktycznie nie do poznania, aczkolwiek o jej charakterze nikt nie miał pojęcia. Nie chciało mi się nawet wierzyć w to, że cały okres czasu jej pracy zmienił w niej negatywne cechy na pozytywne. Ludzie nie mianują byle kogo na sponsorów, a już napewno nie takie żmije jaką była niecały rok temu, kiedy próbowała przelecieć mojego chłopaka. Cały mini tłum zaciekawionych gości zniknął gdzieś w salonie, gdzie dudniła już głośna muzyka, a ja z Charliem i Scarlett wciąż staliśmy na korytarzu, wymieniając się groźnymi spojrzeniami. Daphne nie do końca nam ufała w tej sytuacji, dlatego oparła się o framugę drzwi i przyglądała się milczącej kobiecie, która miała na sobie sukienkę wartą więcej niż ten cały dom.

- Wiem jak to wygląda, ale moglibyście przestać wbijać we mnie swój zraniony wzrok.- odparła brunetka i strzepała ze swojego ubrania niewidzialny kurz, następnie pocierając swoje dłonie w chytry sposób, pokazując lekceważącym wzrokiem swoją wyższość w tej dziedzinie.

Na samą myśl, że prawdopodobnie będę musiał pracować z tą kobietą zebrało mi się na wymioty. Założę się, że na twarzy byłem już całkowicie blady. Szykowałem sensowne argumenty i pindrzyłem się cały wieczór po to, żeby próbować przekonywać dobrze znaną mi osobę, aczkolwiek z tych złych rzeczy, do współpracy. Obłęd, prawda?

- Więc słuchamy co masz do zaoferowania?- wtrąciła nasza przyjaciółka przy wejściu do pokoju, a Charlie objął mnie ciasno swoimi ramionami jakby chciał pokazać, że należę tylko do niego i wyczuł moje marne samopoczucie.

- O nie, kochana. To ja słucham co wy macie mi do zaoferowania.- prychnęła.- I nie pogardziłabym czymś do picia.- dodała po chwili, zachowując się jak prawdziwa snobka.

- Z tego co widzę obie ręce jeszcze masz.- uśmiechnęła się ironicznie Daphne i swoją postawą przedstawiała, że nie ma zamiaru się ruszyć z miejsca.

- Ja przyniosę, usiądź gdzieś czy coś.- odezwałem się, przerywając irytującą ciszę i ruszyłem do kuchni, a Charlie razem ze mną.

Chciałem poważnie podejść do sprawy, bo sponsor był nam cholernie potrzebny. Mogłaby zdziałać, że w jeden wieczór cały świat nas znienawidzi, a to najgorsze co moglibyśmy przeżyć. Byłem gotowy nawet własnym kosztem umilić jej czas tego wieczoru, aby tylko podpisała z nami kontrakt. Gdy już to zrobimy, będzie zobowiązana do dbania o naszą reputacje bardziej niż sama managerka.

- Co ty...- sapnął blondyn do mojego ucha, domagając się sensownej odpowiedzi, ale dobrze znajomy głos mojej siostry mu przerwał.

Tilly oparła się jak najbliżej nas i objęła nas ramionami, żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Pewnie już o tym wspominałem nie raz, ale dlaczego do cholery moje życie przypomina jakiś głupi film detektywistyczny?

- Mamy mały problem.- stwierdziła szybko i zmieniła swój uśmiech na dziwny grymas.

- Tak, my też. Do rzeczy.- odpowiedział jej Lenehan i zagryzł nerwowo swoją dolną wargę trochę za mocno.

Brunetka przez moment wahała się czy nam to powiedzieć, ale podobnie jak ja potrzebowała pomocy i za razem wsparcia.

- Na tą naszą imprezkę wkręcił ktoś detektywa, który zbiera informacje o mojej umówię z Mattem.

Na te słowa praktycznie zaczęło mi się kręcić w głowie i dopiero dotarło do mnie, że Daphne miała racje mówiąc nam o pewnej sprawie przy stole z naleśnikami. A ja przekonywałem jeszcze Charliego, że to wszystko to jedna wielka bujda. Nie zagłębialiśmy się w temat, ale dziś jeśli detektyw dowie się o najważniejszych informacjach mojej siostry, cały plan z sponsorem ulegnie destrukcji. To zdawałoby się niemożliwe, bo przecież zarówno Scarlett jak i tajemniczy gość byli właśnie w tym domu, a jakby tego było mało nie wiemy kim jest. Zawsze gdy coś jest dobrze, wielki wybuch się zbliża i to kolejny dowód, że to prawda.

- Wszystko wytłumaczę...- dodała, próbując zachować spokojny ton głosu, co nie do końca jej wychodziło.

- My bardzo dobrze wiemy co wyprawiasz.- odezwałem się, wypuszczając z warg drżące powietrze.- Scarlett nie może się dowiedzieć.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz