•2• Chapter 24

384 38 3
                                    

*Leondre*

- Mam lepszy pomysł...- przytaknął, obejmując mnie ciasno, następnie robiąc poważną minę, patrząc po wszystkich po kolei, co wyglądało zdecydowanie zbyt groźnie.

- Niby jaki?- rzuciłem oschle, żeby nie pokazywać swojego strachu i nie odrywałem swojego zdezorientowanego wzroku od stolika.

- Zgadzamy się na wszystko, ale musicie nam dać to co powiedziałaś w tym momencie - odpowiedział Charlie, ignorując to, co do niego mówiłem, a ja stuknąłem pięścią w stół. Nie chciałem żeby nasz związek się rozpadł, a już napewno nie teraz, gdy byliśmy zaręczeni. Miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę ze złości i skończę to zgodnie z prawdą. Milczenie musiało być teraz najodpowiedniejsze z mojej strony, chociaż w środku wszystko we mnie się gotowało.

- Takiej odpowiedzi oczekiwałam - zmrużyła oczy Scarlett i chwyciła do dłoni telefon, załatwiając kilka spraw, a następnie wyciągnęła z kieszeni jakiś klucz, rzucając go w stronę Harry'ego.- Adres wyślę na sms, a wy macie już przelane pieniądze. Jutro rano masz pojawić się ze mną na konferencji, Charles.- uśmiechnęła się chytrze i zagryzła dolną wargę, na do blondyn obok mnie praktycznie prychnął z oburzenia.

Warknąłem będąc rozczarowanym jego zachowaniem kolejny raz i pociągnąłem Lenehana za dłoń do wyjścia w celu poważnej rozmowy, bo to, że sam zdecydował o tej pieprzonej ustawce mijało się z celem. Trzasnąłem drzwiami lokalu i spojrzałem na chłopaka, którego dłonie drżały, a z oczu zaczęły wypływać pojedyncze łzy.

- Czyli miałem racje, to wszystko było tylko i wyłącznie dla zabawy?- powiedziałem jeszcze spokojnie i odsunąłem się od niego niechętnie.

- Ale Leondre...- sapnął, próbując się jakoś sensownie wytłumaczyć.- Ja nie wybieram się na żadną konferencje, a Ty nie musisz być z Harrym.- dodał szybko, przyciskając mnie do ściany, która była zimna, przez co dostałem dreszczy. Położył dłonie na moich biodrach i spojrzał mi głęboko w oczy, doszukując się wsparcia.

- Nie rozumiem, Charlie. Skoro tak teraz mówisz, to dlaczego się zgodziłeś?- zapytałem, przyciągając blondyna bliżej siebie, ponieważ pomimo złości wciąż go kochałem i potrzebowałem jego bliskości.

- Tylko dlatego, żeby Tilly miała spokój, a Harry się od nas wyprowadził. Jeśli Scarlett przepisze mieszkanie na niego, to nie będzie już odwrotu. Tak samo z naszymi piosenkami, wystarczy jedno wyjście, a potem ze wszystkiego zrezygnujemy. I być może po publicznym pokazaniu się oddzielnie wszystko wróci do normy. Sprytnie ją wykorzystamy. Już rozumiesz?- mówił cicho w moje ucho, a następnie ponownie na mnie spojrzał, narzucając na moją głowę kaptur, ponieważ zaczynało trochę wiać.

- Ona nie jest taka głupia - zmarszczyłem brwi i pociągnąłem nosem, nie mogąc uwierzyć w całe zajście i w to, że ten rok zaczynał się właściwie pod górkę.

- Leo - burknął i ułożył dłonie na moich policzkach, uśmiechając się krzywo.- Robię wszystko, żebyśmy w końcu nie mieli żadnych zmartwień i jeśli to się uda... Będzie tak, jak chcieliśmy. Wspólne mieszkanie, trasy, bezgraniczne szczęście. Wystarczy tylko, że będziemy wiarygodni.

Przez moment zastanawiałem się nad tym faktem, ale niewiele potrzebowałem żeby stwierdzić, że Charles miał racje. I to ja byłem w tym momencie najbardziej nierozsądny. Polowałem głową na znak, że się zgadzam i westchnąłem, muskając lekko usta blondyna, następnie zamykając go w szczelnym uścisku.

- Um, Leondre?- mruknął Harry, wychodząc z lokalu i spojrzał na nas, dlatego szybko się od siebie oderwaliśmy praktycznie tak samo, jak podczas pierwszej trasy po grze w butelkę.- Scarlett powiedziała, że załatwiła nam rezerwacje w restauracji, za pół godziny. Musimy się zbierać, jeśli faktycznie się zgodziłeś na ustawkę. - oznajmił, a ja skrzywiłem się, dlatego spojrzałem na swojego narzeczonego. Pokiwał głową zachęcająco i ścisnął moją dłoń. To wszystko dla nas i dla bliskich, a naszym zadaniem było o tym pamiętać.

- Dobrze, jedźmy - odpowiedziałem trochę drżąc i ruszyłem za nim, rzucając stęsknione spojrzenie na Lenehana, ale dynamicznie szatyn pociągnął mnie w stronę samochodu, dlatego momentalnie zacząłem się stresować.

Wiele rzeczy działo się dla mnie zbyt szybko i nie miałem czasu aby przemyśleć swoje czyny. Zdawałem sobie sprawę, że wystarczy jedno podwinięcie, a wszyscy wpadniemy i nic nie będzie z naszego planu. Teraz wiedziałem, jak czuła się Tilly.
Nie mogłem się doczekać, aż będzie już po wszystkim, a na końcu będziemy obserwować jak kariera Scarlett powoli się rujnuje. Potrząsnąłem głową i przeczesałem dłonią włosy, chcąc być już w domu, ale niestety czekała mnie długa posiadówka udając związek z kimś, kogo nie znoszę.

- Dziękuje, że postanowiliście wziąć sprawę w swoje ręce - rzekł szatyn, siadając obok mnie na siedzeniu samochodu.

Spojrzałem na niego trochę nierozważnie, ponieważ on też nie mógł o niczym wiedzieć, dlatego złagodniałem nieco i odwróciłem się w stronę okna.

- Nie ma sprawy - powiedziałem trochę zbyt podejrzanie, dlatego schowałem dłonie w kieszeniach, zwinąłem się w małą kuleczkę, próbując się skoncentrować tylko i wyłącznie na sobie.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz