*Leondre*
Każdy postrzega świat inaczej. Jeden czuje bezgraniczne szczęście a drugi wieczny smutek. Jeszcze inni żyją, bo wiedzą, że muszą zarabiać na rodzine czy na utrzymanie siebie. Na codzień dzieje się tyle rzeczy, panuje przerażająca presja i z człowieka robi się prawdziwy diabeł. Przestaje myśleć ile przykrości sprawia najbliższym i próbuje podołać wyzwaniom które wypowiada mu życie. W głowie ma prawdziwy nieład, prowadzi to do momentu w którym upadnie. Daje żyć istocie która zjada go od środka i zyskuje przewagę.
Chociaż byś się starał, to zawsze pozostawi po sobie ślad.Takim przykładem był Charlie. Kocha mnie bardzo mocno, jednak istota która go przejmowała kazała mu kliknąć pauzę.
Klikając pauzę leci dzień za dniem a ty stoisz w miejscu myśląc "co by było gdybym odszedł?". Na codzień nikt nie ma umiejętności wyczytania z twarzy, że potrzebujesz pomocy. Nikt nie odważy zagłębić się w twoją duszę i zaprzeczyć twojej beznadziejności którą sam kreujesz. Kiedy witacie się na codzień w szkole, mówicie sobie cześć- obie osoby wyglądają zupełnie normalnie. Wieczorem, gdy są same pozwalają wypłynąć swoim sekretom na pole swojego pokoju, może nawet i to nie. Cały dzień można walczyć, jednak co byś nie zrobił- to wróci. Możesz oszukiwać sam siebie, że jest okej. Na marne. W oczach widać strach, bezsilność i wycieńczenie. Na jeden dzień to za dużo- myślisz po czym z twoich oczu wypływa łza a zaraz po niej wodospad kolejnych.
~
Razem z blondynem wsiedliśmy do jego samochodu z marnym humorem. Pogoda była jak zwykle okropna. Lał deszcz, w powietrzu było czuć glebę a po chodniku wiły się robaki.
- Wiem, że to wygląda jakbym uważał cię za potwora.
- Jestem dokładnie takim potworem jakiego sobie wyobrażasz.- stęknął.
- Nie jesteś dla mnie potworem. Kocham cię, bardzo mocno.
- Ja ciebie też, niewyobrażalnie.
Więcej nie rozmawialiśmy. Sytuacja zdecydowanie zmusiła nas do głębokich refleksji, ponieważ ominęliśmy studio.
- Moment, studio nie było dwie ulice stąd?- zaniepokoił się Lenehan.
Potrząsnąłem głową i powiedziałem, że tak.
- Cholera.- mruknął i próbował cofnąć.
Chłopak zawrócił samochodem zaczepiając kołami o błoto w lesie obok. Na siedzeniach poczuliśmy, że wpadamy w jakiś dół. Charles szarpał przyspieszeniem, niestety to nic nie dało. Utknęliśmy. Wysiadłem z samochodu odrazu zanurzając swoje adidasy w głębokim błocie. Machnąłem sam do siebie ręką i obejrzałem sytuację w jakiej są opony następnie wracając do środka.
- Nie ruszy.- zatwierdziłem.
- W takim razie idziemy.
- Zwariowałeś? Leje jak z cebra. Trzeba po kogoś zadzwonić.
- Leo, przecież tu wrócimy. No chodź, zrobimy sobie wycieczkę w deszczu.- podejrzanie się uśmiechnął.
Po krótkich namowach wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy środkiem ulicy trzymając się za dłonie. Nagle przyjaciel gwałtownie się zatrzymał, co powodowało szarpnięcie mną.
- Co ty?- mruknąłem wycierając swoje mokre już czoło.
Nie odpowiedział, tylko mocno przyległ do moich ust. Wciąż moknęliśmy, jednak jak ekstrawagancko. Oddawałem jego czułe pocałunki po kryjomu się uśmiechając. Po kilku minutach wskoczyłem mu na barana wtulając się w przemoknięte do suchej nitki ciuchy.
Wyprawa trwała dość długo i była męcząca, przynajmniej dla Charlesa. W końcu taki lekki nie jestem. Już któryś raz weszliśmy do studia mokrzy jak szczury i zostaliśmy obrzuceni złowrogimi minami.
- Czy dla was na prawdę za każdym razem potrzeba specjalnych zaproszeń? Siadajcie.
Tak też zrobiliśmy. Z wycieńczenia blondyn oparł głowę na moim ramieniu a ja złączyłem nasze dłonie.
- Matt maczał w tym palce. W sensie w wypadku. Policja rozpoznała ślady jego linii papilarnych, nawet zgubił swój zegarek podczas odkręcania części autokaru.
Zastygliśmy. Teraz, to już naprawdę za dużo.
- To nie może być prawda. Matt nigdy by nie próbował nas zabić!- zaprotestowałem.
- Teraz to już sama nie wiem. Gorzko za to zapłaci, teraz ucieknijmy od tego straszliwego tematu. Chciałabym wam kogoś przedstawić.
- Słucham? Będziesz próbować nas przekonać do jakiegoś nowego sponsora czy co?- wypalił Lenehan.
- Pff, ja będę waszym sponsorem. To jest Nicole. Będzie naszą tak jakby gosposią? No nie wiem jak to określić.
Nicole była blondynką o szarych, uśmiechających się oczach. Wydawało by się, że jest jakąś modelką, jednak nic z tych rzeczy. Daphne opowiedziała, że blondynka pochodziła z niezbyt zamożnej rodziny i miała troje rodzeństwa. Dziewczyna potrzebowała pieniędzy, dlatego Daphne zatrudniła ją jako gosposię. Nie wiem zupełnie po co, ale mam nadzieję, że okaże się być sympatyczna i nie będzie próbowała nas zabić. A może to taka kolejna Scarlett? No, albo jakaś fanka która wyobraża sobie nie wiadomo co.
- Miło was poznać, chłopcy- zagryzła dolną wargę nieśmiale się nam przyglądając.
CZYTASZ
Notice it | Chardre ♡
FanfictionBars and melody wiodą spokojne życie jako sławny zespół. Oboje mają kochające rodziny i jeden z nich dziewczynę. Podczas trasy koncertowej promującej nową płytę Leondre uświadamia sobie, że między nim a Charliem istnieje coś więcej niż przyjaźń. Man...