*Charlie*
Leondre od rozmowy z kimś tajemniczym przez cały okres oczekiwania na pokój towarzyszył dobry humor. Dziś miałem ochotę tylko płakać i z trudem powstrzymywałem łzy. Stres całkowicie mną zawładną. Nie mieć możliwości w takim momencie się przytulić do Leosia to prawdziwy koszmar. Muszę trzymać się tego, że chciał odpocząć. Ta...
Myślałem coraz gęściej i intensywniej. Podróż do miejsca koncertu minęła niesamowicie szybko. Może to dlatego, że lubię jechać autem i przyglądać się krajobrazom uciekającym w tył. Odkąd pamiętam, to zawsze mnie uspokajało i wyciszało.
Daphne powoli wypakowywała nasze walizki z wszystkim co potrzebne do przygotowań aby wystąpić publicznie. Wszystkiemu uważnie się przyglądałem, aż nie poznaję sam siebie. Czy teraz właśnie tak będą wyglądały nasze trasy?
Gdy Matt spojrzał na swój złoty zegarek pokręcił głową i poganiał rudowłosą jednocześnie jej pomagając. W końcu zapakowaliśmy wszystkie szpargały do środka. W tle można było usłyszeć dzikie krzyki i wiwaty bambinos.- A wy dokąd?- zatrzymał nas nieznany nam, dość wysoki mężczyzna.
Miał wyraźne rysy twarzy ale za to mizerną postawę, dlatego wydawał się mało groźny.
- Bars and Melody, przecież mamy dziś koncert i to zaraz- powiedział stanowczo Colin.
- Nie dostałem informacji o waszym, dzisiejszym koncercie. Za chwilę ma być tu jakaś rockowa kapela.
Popatrzyłem przerażony na wszystkich po kolei.
- Nasz sponsor wysłał do pana e-mail ze zgłoszeniem i tak dalej. Niech pan sprawdzi.- odchrząknęła Daphne.
Ochroniarz podniósł podejrzanie jedną, dość gęstą brew. Wyjął ze schowka przy drzwiach czarnego tableta i zaczął wystukiwać dosyć agresywnie stronę internetową.
Staliśmy w niepewności i przerażeniu oczekując na rozwiązanie problemu.
- Nie mam nowych e- mailów. Radziłbym najpierw sprawdzić, czy wasz kontrakt jest aktualny, czy przypadkiem nie zerwany. W każdym razie nie możemy odwołać zapisanego występu innego zespołu.- zmarszczył bardziej brwi uważnie mi się przyglądająć.
- Pan chyba sobie żartuje, połowa ludzi na widowni przyszły właśnie do nas! Zaszło nieporozumienie! Już dzwonimy do sponsora, to da się wyjaśnić.- zaprotestowałem wyjmując telefon z kieszeni.
Leondre patrzył na mnie jak na ostatnią nadzieję. Na chwilę zastygłem wpatrując się w jego czekoladowe oczy po czym wskazał palcem abym zadzwonił.
- Nie grajcie ze mną, wynocha bo inaczej wyniosą was siłą.- ryknął facet.
- Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz, radziłbym trochę grzeczniej!- zdenerwował się nasz manager.
- Daje wam pięć minut na opuszczenie tego miejsca. Inaczej zrobi się nie miło.
Devries odwrócił się od naszych twarzy i wykrzyczał:
- Co za cholerny sponsor.
Lekko zmrużyłem oczy. Z tego co pamiętam brunet nigdy się tak nie zachowywał. Muszę później sprawdzić, co jest przyczyną jego okropnego zachowania. To jednak wciąż dziecko i mój najcenniejszy skarb. Prawda?
Przynajmniej teraz mamy odpowiedź, dlaczego sponsor się taki długi czas nie raczył odezwać.Wszyscy ostro zdenerwowani ruszyliśmy z ciężkimi rzeczami do busa. Zdenerwowany Colin miał już przy uchu słuchawkę.
- Halo? Joshep?- wykrzyczał wprost do głośnika.- Wytłumacz nam łaskawie, czy ty właśnie zerwałeś kontrakt?
Na czole gitarzysty pojawiły się pojedyńcze kropelki potu a niektóre żyły pulsowały z nadmiaru nerwów.
- I mówisz to dopiero teraz, gdy zrobiliśmy z siebie, chłopców i przy okazji fanów- idiotów? Gratuluję. Chcielibyśmy się z tobą zobaczyć.
Przeniosłem wzrok na Leondre który właśnie patrzył w telefon z bananem na twarzy. Nie żeby coś, ale zrobiłem się minimalnie zazdrosny.
~
Wszystko potoczyło się tak, że nie udało nam się zorganizować spotkania z tym draniem. Pozbawieni wszelkich sił wracamy do Port Talbot. Moje oczy momentalnie zaiskrzyły. Być może uda nam się znaleść tabletki które wyrzuciłem przed policją.
- Colin, zatrzymaj się tam gdzie sprawdzała nas policja. Dobrze? To bardzo ważne.- poklepałem przyjaciela po ramieniu.
- Da się zrobić, jeśli powiesz dlaczego akurat tam.
- Od kiedy się tak interesujesz moimi zachciankami?
- Od kiedy macie złe relacje z Leondre. Co wy kombinujecie?- odwrócił się momentalnie zabierając dłonie z kierownicy.
Patrzyłem się na jego bezlitosne i pełne złości oczy. Nigdy nie był do mnie wrogo nastawiony.
Samochód szarpnął i całym ciężarem ciała przygniotłem jedzenie Daphne które trzymała na kolanach. Rudowłosa walnęła z potężną siłą głową w szybę, która o dziwo się od tego nie zbiła. Colin spadł z miejsca kierowcy a obraz zaczął mi się zamazywać. Słyszałem tylko gwizd trąbienia samochodów za nami i zapach, jakby coś się właśnie zapaliło. W tle usłyszałem tylko krzyk wszystkich po kolei, najostrzej słyszałem jęk Leo.
Następnie obraz całkowicie mi znikł a w głowie wirowały dziwne rzeczy, ostatecznie pokazując ciemność. Trwało to zaledwie trzy minuty, jednak ból przeszywający całe ciało wydawał się przedłużać każdą z nich.
CZYTASZ
Notice it | Chardre ♡
FanfictionBars and melody wiodą spokojne życie jako sławny zespół. Oboje mają kochające rodziny i jeden z nich dziewczynę. Podczas trasy koncertowej promującej nową płytę Leondre uświadamia sobie, że między nim a Charliem istnieje coś więcej niż przyjaźń. Man...