Chapter 24

918 90 40
                                    

*Leondre*

- Co? Co ty tam pleciesz kochaniutka?- śmiał się głośno pijany Charlie rozmawiając przez telefon.

Nie dość, że w busie wyjątkowo trzęsło to ten jeszcze urządza sobie nocne plotki co poskutkowało tym, że wszyscy tu zgromadzeni nie śpią. Ilekroć Daphne go uciszała, ten nie odpuszczał.

- Zamknąłbyś się może?- wychyliłem się ze swojego łóżka zaglądając w jego stronę.

Miałem już opuchnięte oczy, serce coraz bardziej mi kołatało a głowa pulsowała od bólu.

- Ciii... Chloe dzwoni.- śmieje się blondyn.

Stęknąłem po czym wyrwałem mu z dłoni telefon, czego nawet nie zauważył.

- Tu Leo, co jest?

- Co się stało Charliemu?- szepnęła do słuchawki.

- Napił się. Do rzeczy, Chloe.

- Dziś robiłam test na ojcostwo.- jej głos był spokojny, jednak... zagubiony?

- I?

- I jutro bedą wyniki. Albo ty albo twój chłoptaś jesteście ojcem dziecka. Wolałabym to przekazać wam gdy będziecie w Walli. Skontaktuje się z wami wtedy, gdy opanuje swoje myśli. To tyle, cześć. Pilnuj go tam... żeby nie robił głupot.

- Pa.- rozłączyłem.

Z powrotem złapałem się za bolącą głowę i położyłem telefon śpiącego już Lenehana na mini komodzie.

Przeszukałem podręczną apteczkę i zażyłem dwie tabletki przeciwbólowe.
Poczłapałem do łazienki w celu przemyciu twarzy wodą.
Następnie podeszłem do łóżka chłopaka i spojrzałem z politowaniem. Nie mogąc się powstrzymać lekko dotknąłem swoimi wargami jego rozchylone usta. Oddech przyjaciela był przesiąknięty alkoholem, jednak wciąż bardzo go pragnąłem.

- Śpij ze mną, proszę.- szepnął wycieńczony błagając przy tym wyciskając łzy.

W tym momencie działo się z nim coś złego. Po to między innymi byłem ja. Aby go chronić, uspokajać jego błogi stan który gdzieś błądził w przestrzeni zranionego umysłu. Każdy potrzebuje takiej osoby. Osoby która była dla niego a on dla niej.

Na jego prośbę dosłownie wcisnąłem się obok. Bus był małych rozmiarów tak jak i to łóżko.
Charlie zupełnie jakby nie widział mnie kilka lat wtulił się we mnie jak małe dziecko. Gładziłem delikatnie jego spocone loczki raz po raz całując czoło.

Ze skarbem trzeba obchodzić się delikatnie.

On wciąż był idealny, niestety nie dla siebie.

~

Obudziłem się pierwszy, z resztą nic dziwnego. Chłopaka musiał trzymać niezły kac.
Wstałem najciszej jak potrafiłem i okryłem go kołdrą dając całusa w policzek.

Miejmy nadzieję, że nic nie pamięta.
Szybko się ubrałem i wyszedłem z busa.
Usiadłem opierając się plecami o wielkie szyby. Dokładnie się rozejrzałem po czym wyjąłem z kieszeni wcześniej podkradzioną od Daphne fajkę.
Chwyciłem za nią, włożyłem do ust a potem zapaliłem za pomocą zapałek.

Zachłysnąłem się przy pierwszym pociągnięciu. Ostro zakręciło mi się w głowie. Na języku czułem gorzki i intensywny smak substancji. Następnie zrobiło mi się przerażająco sucho w ustach.
Głęboko oddychałem próbując uspokoić gwałtowny kaszel.

- Cholera.- syknąłem po raz kolejny zaciągając nikotynę ustami. Nie poddawałem się.

Po kilku próbach udało mi się nad tym zapanować. Niby pale pierwszy raz a bardzo mi się to podoba. Moim oczom ukazał się wykończony papieros. Potarłem podpaloną końcówką o trawę, zdeptałem z powrotem opierając głowę i głośno westchnąłem.

- Ładnie to tak?- zapytała Daphne.

- Widziałaś?- odpowiedziałem będąc zupełnie pod wpływem odurzającego zapachu papierosów.

- Ta, nie dało się nie widzieć. Siedziałam tu przez połowę twojej akcji.

- To czemu mi nie zabrałaś, czy coś?- uniosłem jeden kącik ust.

- Bo wiem, że to pomaga. Następnym razem będę bardziej strzec swoich rzeczy a tobie radzę, żebyś pilnował swoich rączek.- wywróciła oczami i podarowała mi kolejną fajkę.- Zapamiętaj to jako twój pierwszy i ostatni raz z tym świństwem.- mruknęła odchodząc.

Zagryzłem dolną wargę ze szczęścia spoglądając na swój dobytek.

~

Siedzę właśnie w hotelu na kanapie myśląc o tym, co ostatnio się wydarzyło.

Po chwili w kieszeni zawibrował mi telefon. Nieznany numer. To pewnie ten chłopak, którego załatwiła mi Tilly. Nacisnąłem zieloną słuchawkę po czym wyszedłem na podwórko aby Charlie i reszta nie podsłuchiwali.

- Leondre, w czym mogę pomóc?- zażartowałem.

- Hej. Tu Harry. Miło mi słyszeć twój głos po raz pierwszy skierowany do mnie.- odpowiedział przez uśmiech.

- Podobno bardzo chciałeś mnie poznać.

- Tak. Ucieszyła mnie wiadomość, że ty też.

Jego głos był zarówno uroczy jak i pociągający.

- Chciałbyś się może spotkać jak wrócę do Port Talbot?- zagryzłem wargę.

- Z chęcią.

- Odezwę się niedługo, cześć.- uśmiechałem się od ucha do ucha i zakończyłem krótką rozmowę.

Ze zdecydowanie lepszym humorem wróciłem na skórzaną kanapę zasiadając obok Charlesa. Popatrzył się na mnie zupełnie jakby wszystko słyszał. Poklepałem go jedną ręką po ramieniu gdy zauważyłem napływające mu do oczu łzy.

Jestem jednak głupkiem.

____________

Aaa nie mogę się doczekać aż opublikuje kolejne rozdziały, będzie niezła jazda xD

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz