*Leondre*
Dokładnie za dwie minuty miał się zjawić Colin swoim czarnym samochodem z przyciemnianymi szybami. Do głównego Londynu nie było aż tak daleko jak by się zdawało, jednak na tyle aby móc odczuwać tęsknotę.
- Kocham cię, Leondre.- wyszeptał blondyn otaczając mnie ciepłymi ramionami.
- Ja ciebie mocniej, Charlie.
Tilly uważnie nas obserwowała ze smutkiem wymalowanym na twarzy a mama obejmowała jej wąskie ramiona jedną dłonią. Nie do końca były przyzwyczajone do tego, że nie przekonałem się do przeciwnej płci, chociaż minęło sporo czasu.
Przecież nie opuszczałem Port Talbot na zawsze, tylko na dwa lata, jednak czułem się inaczej. Przeciągając pożegnanie robi się coraz gorzej i wyraźniej odczuwam pewnego rodzaju zadumę. Stojąc przed własnym domem i wiedząc, że go opuszczasz przypominają się wszystkie najważniejsze, spędzone w nim momenty. To nie koniec, a mi się wydaję, że tak. Jak wrócę, nie będę taki sam. Dorosnę. Wszystko minęło jak pstryknięcie palcem. Pamiętam nasz pierwszy występ jakby to było wczoraj. Tą ekscytację gdy mogliśmy spełniać marzenia i podróżować. Zapewniałem każdego, że to wróci, a najbardziej samego siebie. Śmiałbym tak skłamać?
To, że próbuję raz od jakiegoś czasu wrócić do normalności nie powinno być przepełnione rozpaczą.
On sprawiał, że potrafiłem się tym cieszyć i czerpać radość z najmniejszej rzeczy. Przyznaję, że zmiany są potrzebne, ale nie do końca.Wszystko działo się spontanicznie i szybko. Zanim zdążyłem nacieszyć się zapachem chłopaka podjechał Colin. Wysiadł i spakował moją walizkę do bagażnika, niestety nie był ubrany w promienny uśmiech jak zawsze. Miał grymas na twarzy i niechętnie chciał się żegnać. W ostatnim momencie zza ogródka wyszła zupełnie nie ogarnięta Daphne.
- Leo, jesteś pewny, że tego chcesz?- wysapała łapiąc mnie za ramiona.
- Nie mów w ten sposób, jakby to był koniec na zawsze. Jestem pewny i chcę.
Rudowłosa pokiwała tylko głową i czule mnie przytuliła następnie wycierając pojedyncze łzy.
Ostatecznie wpadłem w ramiona mamy i siostry. Pomyśleć, że to tak diametralnie idzie na przód.Zrobiłem krok w stronę Lenehana i spojrzałem w jego błękitne jak ocean oczy, które beztrosko wpatrywały się w moje. Dotknąłem opuszkami palców jego spuchniętego od płaczu policzka, a drugą dłonią przejechałem po blond czuprynie. Na te uczucie uśmiechnąłem się pod nosem co odrazu odwzajemnił. Na koniec wbiłem się w usta blondyna nie zważając na towarzystwo bliskich. Odrywając się od niego miałem wrażenie, że to ostatni pocałunek który był przepełniony tak wielką miłością. Dziś wszystko było zakończeniem.
Wsiadłem do czarnego auta zamykając za sobą drzwi. Z trudem odsunąłem szybę i machałem do rodziny oraz Charlesa. Mogłem dostrzec w oczach łzy, aczkolwiek to były łzy szczęścia. Wiedziałem, że mam do kogo wracać a oni mają za kim tęsknić. Nie ma lepszego uczucia niż właśnie taka świadomość.
Podłączyłem słuchawki do swojego iPhone'a i włączyłem nasz pierwszy kawałek- Hopeful. Z mojego pola widzenia zniknęli moi bliscy, a krajobraz zamienił się w uciekające w dal domy sąsiadów.
Otarłem naciągniętym rękawem żółtej bluzy mokre oczy i głośno wzdychając zamknąłem powieki na kilka dobrych godzin pozwalając sobie odpłynąć.~
Wysiadłem z auta przy tym rozciągając swoje kości. Wrzuciłem nieudolnie telefon do kieszeni jeansów i czekałem aż Colin wysiądzie. Przyjaciel wypakował walizkę uważnie mi się przyglądając.
- Dobrze postępujesz. Jestem z ciebie dumny, wiesz?- mruknął poklepując mnie po plecach.
- Dziękuje.
- Na ciebie chyba pora.
- Tak, do zobaczenia. Colin.- posłałem mu uśmiech i łapiąc za walizkę ruszyłem w stronę białego akademika do którego zostałem wcześniej zapisany.
Przekroczyłem niepewnie podwójne, drewniane drzwi i ujrzałem wąski korytarz, z lewej otwarty salon a po prawej równie brzydkie drzwi.
Wzruszyłem ramionami i taszcząc ciężką walizkę na drugie piętro zatrzymałem się. Podążałem wyłożonym, niebieskim dywanem korytarzem. Po krótkich poszukiwaniach dostrzegłem swoje nazwisko i dwa inne na białych drzwiach. Uważnie pociągnąłem za klamkę i ujrzałem niewyobrażalny bajzel.- Co tu się stało, do cholery?- zapytałem przeszywając wzrokiem dwóch, masywnych nastolatków.
- Wyluzuj, dopiero się rozpakowujemy. Devries, tak? Jestem Luke, a to Nick. W ogóle, Nick gdzie ty polazłeś? Masz zabrać te śmierdzące skarpety z mojego łóżka!- wydukał pewny siebie, złoto włosy.
Nick wyszedł z łazienki i głośno jęknął. Na jego dłoniach widniały czarno białe tatuaże, aczkolwiek wydawał się całkiem sympatyczny. Luke był jego przeciwieństwem. Był szczuplejszy, jednak wciąż umięśniony. Nie posiadał tatuaży, przynajmniej nie na dłoniach. Szatyn prezentował się mniej sympatyczniej od blondyna, ale sądzę, że się dogadamy.
Opadłem na wolne łóżko przy oknie i analizowałem każdy szczegół burego pokoju.
- Trzeba tu trochę odnowić. Nie, nowy?-szturchnął mnie Luke.
- T-tak.
To nie możliwe, jak bardzo tęsknie za domem już pierwszego dnia.
CZYTASZ
Notice it | Chardre ♡
FanfictionBars and melody wiodą spokojne życie jako sławny zespół. Oboje mają kochające rodziny i jeden z nich dziewczynę. Podczas trasy koncertowej promującej nową płytę Leondre uświadamia sobie, że między nim a Charliem istnieje coś więcej niż przyjaźń. Man...