Chapter 21

1K 93 78
                                    

*Charlie*

Siedzimy już od godziny w samolocie. Jesteśmy zmęczeni ostatnimi przeżyciami jednak mnie dobija non stop pewna rzecz, dość poważna. Nie miałem ochoty psuć nikomu podróży wywołując wielką burze, jednak musiałem. Dostałem sms'a od Chloe.
Rani mnie to, że żyje w nieświadomości. Siedzę obok kogoś kogo kochałem, ten ktoś mnie zranił. Połówka serca które mu oddałem się skruszyła. Przynajmniej ja tak to odczuwam.
Wziąłem oddech i przygotowałem się aby przekazać brunetowi informacje która być może wiele zmieni.

- Leondre. Nie mogę dłużej.- podniosłem głowę z jego ramienia zaciskając na chwilę powieki.

- Co masz na myśli?

- Chloe... ona jest w ciąży.

- Jak to?- zrobił gwałtowny ruch tym samym wylewając butelkę wody na moje spodnie.- Gratuluje, jak tak.

Po jego słowach zacząłem analizować co i kiedy się stało. W jego oczach widziałem przerażenie i niepewność. Wyjął z plecaka paczkę chusteczek następnie wycierając moje spodnie przez co zrobiło mi się ciasno. Dlaczego mój młodszy przyjaciel aż tak na mnie działa? Zacisnąłem zęby z napięcia i stęknąłem:

- Powiedziała, że to twoje dziecko.

Leo odsunął dłoń z mojego ciała i spojrzał mi głęboko w oczy pokazując swoje wyciekające łzy.

- Charlie, nie wierz jej.

- Dlaczego miałbym nie wierzyć? Nie pamiętasz co robiłeś.- zacisnąłem pięści powstrzymując się aby go nie pocałować.

Chłopak przeniósł wzrok na moje spięte dłonie i ich dotknął lekko je masując.

- Nie denerwuj się, to tylko ja.- zmarszczył brwi z powrotem patrząc mi głęboko w oczy.

Powoli zbliżał swoją twarz do mojej. Czy w tym momencie sprawdzał moją wytrzymałość?

Lekko musnąłem jego zimne wargi luzując swoje dłonie.

- Działasz na mnie jak narkotyk.- szepnąłem.

- Ty na mnie też.- oddał pocałunek.

To nie był taki pocałunek, jakim rozpoczynaliśmy związek. To był pocałunek przepełniony bólem z obu stron ale także szczerą miłością pomimo wbitych noży.

- Czy ta przerwa ma sens? Zachowujemy się tak, jakby jej nie było.- przeniósł dłoń na mój policzek robiąc kciukiem małe okręgi.

- Najpierw muszę wiedzieć kto naprawdę jest winien jej ciąży.

Leondre zacisnął ponownie powieki i zadrżał zabierając dłoń z mojego policzka przenosząc ją na swoje kolana.

- Boję się, że to będę ja.- wyznał.

- Który z nas by to nie był, nie zostawię cię, Leo.- załamywał mi się głos, przyjaciel na moje słowa usiadł mi na kolanach i mocno przytulił.

~

- Przystanek!- krzyknęła Daphne budząc nas.

- Już Polska?- uśmiechnąłem się lekko na samą myśl.

- Tak, przesiadajcie się do busa.

Zabraliśmy swoje szpargały z samolotu pakując je do samochodu.

- Niemrawo wyglądacie.- zaśmiał się Colin popijając kawę.

Miał racje. Nasze policzki były czerwone od płaczu, powieki spuchnięte a usta suche. Nie wspomnę o samopoczuciu.

- A właśnie, musimy poczekać na panów z policji. Chcą sprawdzić busa, podobno jakiś antyfan oskarżył was o posiadanie draży. Mam nadzieję, że nic nie posiadacie.- rozsiadł się Matt na czarnej kanapie.

W brzuchu poczułem nagły przypływ adrenaliny. Mam narkotyki. Od Angeliny.

Zacząłem gorączkowo przeszukiwać kieszenie bluzy i spodni które miałem na sobie. Po moim czole spłynęło kilka kropelek potu.

- Leo, ja mam te tabletki. Nie wiem gdzie ale mam.- złapałem się za głowę a kumpel wytrzeszczył oczy.

Wybiegliśmy poparzeni z autokaru otwierając moją walizkę i przeszukując kieszenie. Odkryłem niebieską bluzę i dostrzegłem, że tabletki się wysypały.

Agresywnie łapaliśmy za trunki z powrotem chowając do torebeczki.
Zadrżałem z przerażenia gdy zobaczyłem zatrzymujący się radiowóz. Ostatecznie zdecydowałem się na rzut. Zamachnąłem się i rzuciłem podejrzaną saszetkę w najbliższe drzewa. Oby tylko tego nie widzieli.

Usiadłem przytrzymując swoje kolana oddychając z ulgą.

- To były te, które mi podano.- burknął Devries.

- Wiem.

Próbowaliśmy się uspokoić i głęboko oddychaliśmy.
Policjanci za ten czas zdążyli sprawdzić już wnętrze busa.

- Pokażcie, co macie w kieszeniach. Nie chcemy was przeszukiwać ale to nasza praca.- zwrócił się do nas jeden z umięśnionych mężczyzn.

Przyjaciel pokazał, że nic nie ma. Zaraz po nim ja. Podczas wyciągania ostatniej kieszeni coś mi wypadło. Zacisnąłem zęby.

Policjant podniósł przedmiot.

- Tabletka?- podniósł jedną brew.

Dostając natychmiastowego bólu brzucha z nadmiaru stresu spojrzałem na lek.

- To przeciwbólowa.- przełknąłem ślinę.

Panowie tylko wywrócili oczami i oddali mi tabletkę grożąc palcem jakbym właśnie popełnił conajmniej zabójstwo.

- Boże.- odwróciłem się.- Mogli mnie zamknąć, wiesz o tym?

Chłopak widząc moje zdenerwowanie przyległ do moich warg. Tak jakby wiedział, że to przynosi mi ukojenie. Tak też było i teraz. Pod wpływem tego niesfornego bruneta wyparowały ze mnie wszystkie nerwy i zmartwienia. Odwzajemniałem jego skromne pocałunki do czasu gdy ktoś nam przerwał.

- Już czas.- mruknęła rudowłosa dziwnie na nas spoglądając.

Wsiedliśmy do pojazdu razem z moimi rozwalonymi ciuchami.

Leoś zamknął mnie w szczelnym uścisku a ja czując się najbezpieczniej na świecie poprostu zasnąłem.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz