Chapter 48

563 57 6
                                    

*Leondre*

- Słuchasz mnie? Jeśli nie znajdziemy Charlesa przez te trzy dni, będziemy musieli odwołać wszystkie koncerty z trasy. Wiesz, że przez to możecie bardzo spaść w rankingu?- ryknęła Daphne.

Nie mogłem jej słuchać. To, że Lenehan cały czas był żywy u mnie w domu nie dawało mi spokoju. To okropne uczucie tak perfidnie kłamać swojej przyjaciółce.

- Słucham, przepraszam. Myślami uciekam gdzie indziej.

- Można zauważyć, lepiej się przyłóż. Nie wiemy na czym stoimy i kto go ma w tym momencie.

- To nie dziecko, Daph.- stęknąłem.

- Nie, ale ty owszem.

- Dlaczego bardziej zależy ci na naszej sławie niż na nim samym? Strasznie się zmieniłaś gdy przejęłaś rolę Matt'a.- Westchnąłem patrząc w jej błękitne oczy.

- To moja praca.

- Przyjaźnimy się.

- Przyjaźniliśmy. Nie mogę łączyć tego w całość skoro mam tyle spraw na głowie. Nie mam kilku potrzebnych papierów a w rzeczach Matt'a nic nie ma.- twierdziła dynamicznie gestykulując dłońmi.- Idź już, mam ogromne urwanie głowy i lepiej zacznij myśleć gdzie może być twój chłopak. Chociaż tyle możesz dla mnie zrobić.

~

Wróciłem zmęczony po zakupach z mamą i Tilly, kupiliśmy mnóstwo przekąsek, ponieważ dziś postanowiliśmy urządzić sobie maraton filmowy. Nie zmienia to faktu, że zżera mnie ogromne poczucie winy w związku z dzisiejszą rozmową.

Mama odstawiła torby na blat ruszając w stronę toalety aby odebrać dzwoniący telefon. Charles odrazu podbiegł do zakupów i wybierał z nich swoje ulubione przysmaki.

- Wiesz, że cię kocham?- wyznał otwierając paczkę orzeszków.

- Zostaw, to na wieczór!- zaśmiałem się wyrywając mu z rąk paczkę.

- Myślicie, że mama pogniewa się jeśli zaproszę koleżankę na nasz maraton?

- Możesz spokojnie ją zaprosić, Tills.

Naszą rozmowę przerwała mama która stanowczym krokiem podeszła do mnie i groźnie zmarszczyła brwi.

- Wyrzucili cię ze szkoły, jesteś z siebie dumny?

- Co zrobili?- odskoczyłem w komiczny sposób.

- Masz problemy ze słuchem?- ryknęła.

- Ale...ale przecież miałem załatwione półroczne zwolnienie na potrzeby kariery i szkoła dobrze o tym wie!

Moje dłonie zrobiły się o dziwo zimniejsze i drżały. Obiecałem rodzinie, że jeśli tylko skończę obowiązkową trasę wrócę do szkoły oraz zdam wszystkie dotychczasowe egzaminy. Nie mogę uwierzyć, że się w to wkopałem...

- Zdajesz sobie sprawę, że teraz nie przyjmą cię do żadnej szkoły w Port Talbot?- przeraziła się Tilly spoglądając na moją marną postawę.

- Wiem...- złapałem się za skronie.

Przed oczami widziałem mroczki a w głowie wirowały dziwne myśli. Boże, tylko nie mdlej. Leo, ocknij się. Dostaniesz się do innej szkoły, na pewno.

- Skoro tak, w następnym tygodniu pakujesz swój szanowny tyłek i wyjeżdzasz do Londynu. Na stałe, do póki nie ukończysz szkoły.- skrzyżowała dłonie na piersi kobieta.

- Chyba sobie kpisz!- krzyknąłem protestując.

Blondyn obserwował w bezruchu sytuację i zupełnie nie wiedział jak postąpić. Na jego twarzy było widoczne zagubienie i pewnego rodzaju kaprys. Mój wzrok zatrzymał się w jednym miejscu, czyli na skrawku listwy która była w białym kolorze i wydawała się być jak najbardziej odpowiednia do oglądania jej podczas poważnej rozmowy.

- Nie mogę zostawić wszystkiego od tak i wyjechać! Przecież Daphne się na to nie zgodzi, nie zostawię was ani mojej obsady!

- Obiecałeś mi coś. Poszłam ci na rękę swoim kosztem, dlatego zakończysz żywot tego zespołu do czasu aż będziesz odpowidzialny sam za siebie.

- Nie zrobisz mi tego...- załamywał mi się głos.

Z przytupem ruszyłem w stronę swojego królestwa, trzasnąłem drzwiami od pokoju i przykryłem się kołdrą która już po minucie była mokra od łez.

- Kochanie, jeśli będzie trzeba to... wyjadę z tobą.- krzyczał Lenehan przez zamknięte drzwi.- Otwórz, proszę...

Na moment ucichłem i zastanawiałem się, czy warto. Bars and melody było od zawsze, przepełniało nas dumą i nadzieją. Dawało satysfakcję nie do opisania. Mieliśmy i mamy okazję do nakierowania młodych ludzi na dobrą ścieżkę. Co będzie, gdy to wszystko się skończy, a co najgorsze- nigdy nie wróci? Te wszystkie osoby, co tak bardzo w nas wierzyły się zawiodą, a najbardziej my sami.

- Chcę być sam.- odpowiedziałem nadal pogrążając się w rozpaczy.

~

- Leo, chodź bo przegapisz swój ulubiony film!- krzyczał znajomy mi głos.

Cholera?

- Tilly?- zmrużyłem oczy ilustrując wzrokiem otwierające się drzwi.

Zza białego, idealnie wypolerowanego kawałku drewna wyłoniła się Chloe.

- Czego ty znowu chcesz? Nie wyraźnie Charlie ci oznajmił, że zadzwonimy na psy?

- Twoja siostra mnie zaprosiła, sam wyraziłeś na to zgodę. Poza tym, nic nie chce, ale skoro już masz zamiar wyjechać z chęcią zajmę się Charliem.- uśmiechnęła się z satysfakcją.

Nawet nie podjąłem ostatecznej decyzji, tymczasem ona wszystko wie i pojawia się z nikąt. Najlepiej niech odrazu zarezerwuje sobie mój pokój...

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz