Chapter 47

608 53 47
                                    

*Charlie*

Jaki ja jestem głupi i beznadziejny. To co wyprawiałem w przeszłości musiało odbić się akurat w najtrudniejszym momencie naszego życia. Po jaką cholerę kupowałem te narkotyki? Nie dość, że byłem przez to na komisariacie to teraz musieli się na mnie odegrać w przykry sposób. Ciągle powtarzali, że to nie koniec i jeśli spróbuje uciec bądź im zaszkodzić w jakiś sposób będzie tylko gorzej. Właśnie tego najbadziej się obawiam, bo uciekłem. Ale ze mnie mięczak.

Drzwi trzasnęły i ujrzałem zapłakanego Leondre. Tak bardzo za nim tęskniłem, tak bardzo go pragnąłem, mojego małego Leosia.

Opuścił siatkę z zakupami na panele dzięki czemu rozległ się głośny huk.
Brunet wskoczył na mnie niczym na miękkie łóżko i objął mocno ramionami a ja to odwzajemniłem. Wąchałem jego perfumy i zapach deszczu na bluzie, rozkoszując się zamknąłem oczy, i gładziłem chłopaka po włosach jak najcenniejszy skarb.

-Mówiła, że cię więcej nie zobaczę.- oderwał się dotykając mojego kolejnego siniaka, tym razem na policzku.

- Kto?

- Jane. Groziła mi, mówiła, że to wszystko przeze mnie. Ona chyba ma racje.

- Chwila, kiedy z nią gadałeś i czym ci groziła kochanie?- gładziłem go po zapłakanym policzku.

Brunet głośno odetchnął i rozluźnił się przez mój kojący dotyk. W tle rozbiegał się hałas wielkiej ulewy za oknami co dodawało szczyptę grozy.

- Byłem w sklepie, jak wracałem to mnie zaczepiła. Rzuciła obelgami we mnie i moją rodzinę. Między innymi to, że moją winą jest twoje zaginięcie i tak dalej. Dodała też to, że jeśli się znajdziesz już więcej cię nie zobaczę. Kurwa, nie chcę takiego życia. Nie chcę.

- Już spokojnie. Jestem i nie mam zamiaru cię unikać a już napewno nie pod jej rozkazem.

Leo czule przyległ do moich warg po chwili z niechęcią się odrywając.

- W takim razie kto ci to zrobił i w jakim celu?- zapytał z odwagą pokazując palcem na siniaka.

Otwierałem usta aby odpowiedzieć, następnie je zamykając. Wahałem się jak mu to opowiedzieć i czy w ogóle mowić prawdę. Zaznaczam, że chciałbym abyśmy byli ze sobą szczerzy, a ja musiałem palnąć głupotę. Cały Lenehan.

- Muszę na to odpowiadać?

- Musisz.- spojrzał na mnie ocierając łzy.

- Złapali mnie. Za tą całą sprawę z kupnem narkotyków dla Angeliny kilka miesięcy temu. To chore, przecież nie sprzedaje tego towaru a właśnie za to próbowali mi dopiec. Byłem zamknięty w jakiejś piwnicy, a na koniec dnia dostałem soczyście w twarz. Od tego gościa którego kupiłem ten syf, pamiętam dokładnie ten łysy łeb i duże bicepsy.

- Przecież to trzeba zgłosić na policję!

- Cśś. Pogrzało cię? Nikt nie może się dowiedzieć, że się znalazłem a tym bardziej policja. Wtedy na bank mi zrobią większą krzywdę.

- Chcesz ryzykować swoim życiem? Policja zadbałaby o twoje bezpieczeństwo podczas śledztwa. Co na to twoja mama i Brooke?- wychrypiał splatając nasze dłonie.

- Nie mogę wrócić do domu. Jako jedyny możesz o mnie wiedzieć. Od dziś na jakiś czas, będę tylko twój.

- Ale to niemożliwe, moja mama lub Tilly na pewno cię zauważą...

- Myślę, że one rownież dotrzymają słowa. Proszę, zaufaj mi. Kocham cię słońce. Jeśli uda mi się zmyć trop a na koniec ich aresztować będziemy w końcu żyć spokojnie i przede wszystkim razem.- oparłem swoje czoło o jego lekko mrużąc oczy.

Tu się czułem bezpiecznie. Grube okna, drzwi, domowe ciepło i mój skarb- Leondre. Nikt nie dał mi w życiu takiej miłości jak on sam. Dopełniał każdy moment mojego życia i sprawiał, że wszyscy naokoło widzieli moje kolorowe skrzydła których sam nie mogłem dostrzec. Tak jak motyl, którego skrzydła są piękne, inni mogą je dostrzec, lecz nie on sam.

- Też cię kocham, najmocniej na świecie.- przyległ do moich zmarźniętych warg.

*Leondre*

- Leo? Mogę zapytać co Charlie robi w łazience?- zmarszczyła brwi Tilly.- Niepokoją mnie te dźwięki które z niej dochodzą. W ogóle, nie informowałeś mnie o jego odnalezieniu a chyba powinieneś.

Zignorowałem pytania siostry, w obawie o bezpieczeństwo chłopaka. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę toalety i szarpnąłem klamkę od drzwi zamykając je za sobą.

- Nie jesteś tu sam.- mruknąłem nieśmiało zauważając blondyna trzymającego członka w dłoniach.

Czułem jak moje spodnie robią się coraz ciaśniejsze a we mnie buzowały dziwnie odczucia.

- To mi pomóż, a nie tak stoisz jak widły w gnoju.- zaśmiał się otwierając kabinę prysznicową.

- Ale, że tak jak wszyscy są w domu?- protestowałem.

- Jest ryzyko jest zabawa.

Szybko zsunąłem z siebie ubrania i wszedłem do prysznica w którym lała się ciepła woda. Lenehan delikatnie przejechał opuszkami palców po moim torsie i zagryzł swoją wargę.
Przeczesałem jego mokre, blond włosy i wbiłem się w usta lekko dysząc z podniecenia.

- Pieprz mnie.- wysyczał.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz