Chapter 35

727 75 19
                                    

*Charlie*

Nie wiem który raz moje serce zostało uderzone przez bliską osobę. To przekracza wszelkie granice.

- Nie chcę już jeść. Przepraszam.- odłożyłem widelec po czym złapałem się za czoło.

- Ja też już nie.- mruknął brunet.

Siedziałem osłupiały zatrzymując wzrok na miejscu Jane, która przed chwilą wyszła. Nie chciała geja. Ja nim bezczelnie byłem. Przynosiłem jej wstyd.

- Charlie, kochanie nie zadręczaj się jej słowami. Ona zawsze taka była. Twoja mama inaczej by na to zareagowała.

- Nie mów takich rzeczy, skoro nie jesteś ich pewny. Może zareagowałaby jeszcze gorzej, ty tego nie wiesz.

- Nie, ale ją znam i wiem, że kocha cię tak mocno jak ja.- powiedział stanowczo.

- Leo, ja mam tego dość. Nie tylko Jane by tak zareagowała. Nie wiem czy jest miejsce dla naszego związku na dłuższą metę.

- Znów ta sytuacja? Kolejny raz chcesz to zakończyć? Przecież wiadomo, że długo nie wytrzymamy.- stęknął kładąc dłoń na moim policzku.

Miał racje. To, że się rozstaniemy nie zmieni naszych uczuć. Znajdziemy sobie dziewczyny, wszystko okej i tak dalej. Tylko co z tego, jeśli widzimy się codziennie i coraz bardziej pragniemy być ze sobą bez ograniczeń, tak jak teraz?

- Musimy przestać się widywać. Tylko tak uda nam się zaprzestać.- wydukałem.

Brunet zastygł na chwile w moich oczach i zabrał ze strachem rękę z policzka.

- Nigdy mnie nie kochałeś, tak?- zadrżał.

- Kochałem i kocham. Sam widzisz co się dzieje, trzeba to skończyć. Wrócić do dawnego Bars and Melody.

- Stary, kto ci tak wyprał mózg? Starczy już, bo zaraz całkowicie się załamie. Chodź.- złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia.

- Brzydzisz się mną?- szepnąłem wyciskając z siebie łzy które trzymałem przez kilka minut.

- Nie. Poczekaj aż dojdziemy.

Leondre nie puszczał mojego nadgarstka. Trzymał mnie tak mocno, że chyba mógł poczuć mój puls.
Dopiero po chwili doszło do mnie, gdzie mnie zabrał.

Kolejny raz miałem okazje być nad tą specjalną rzeką razem z nim. Czy po raz ostatni?

- Każde słowo, każdy gest w tym miejscu. Dwa najważniejsze słowa wypowiadane tyle razy na nic? Poprostu tak sobie odejdziesz, zakończymy zarówno związek jak i zespół? Tyle cierpiałem, tak mocno kocham i to dostaje w zamian?

- Daj spokój. Nie mamy już tak dobrego kontaktu z Daphne i Colinem jak kiedyś. Nie tylko Jane szydzi sobie z naszych uczuć do siebie.- wywróciłem oczami.

- Dla ciebie bardziej liczy się to co pomyślą inni, czy to, że się kochany?

- Oczywiście, że to drugie.

- To wytłumacz mi w sensowny sposób dlaczego chcesz mnie zostawić samego z tym wszystkim?- splótł nasze dłonie i wziął głęboki oddech nie odrywając wzroku od moich oczu.

- Nie chcę, ale wiem, że nie chcę też aby ludzie tak nas nienawidzili.

Leo delikatnie przywarł swoimi ustami do moich po czym szepnął do mojego ucha:

- Nie pozwól sobie tego zniszczyć.

Następnie odszedł w inną stronę.

Stwierdziłem, że wybiorę się do studia. Sam, jak zwykle.

Droga ani trochę się nie dłużyła więc byłem tam w kilka minut.
Bez zastanowienia chwyciłem gitarę i zacząłem wymyślać nowe melodie które wpadały w ucho. W myślach układałem nowy tekst który mówił o moich uczuciach. Między niektórymi zwrotkami zostawiłem przerwy na rap Leosia.

Po chwili namysłu sięgnąłem po kartkę i odrazu zapisałem wszystkie pomysły które przyszły mi do głowy.

- Całkiem nieźle.- mruknęła Daphne.

- Co ty tu robisz? Tak dawno cię nie widziałem.- uśmiechnąłem się lekko i przytuliłem rudowłosą.

- Bywam tu dość często i was podsłuchuje.

- Super inicjatywa.- usiadłem z powrotem na swoje miejsce.

- Co się stało, że napisałeś piosenkę w taki sposób?

- W jaki sposób?

- No w smutny.- wskazała palcem na kartkę.

Przez moment do mojej głowy wleciał dziwny pomysł. W sumie to nie miałem tego mowić właśnie Daphne. Tak jakby mi zabroniono. Dzisiaj naprawde to wszystko było mi jedno.

- Co Nicole ukrywa? Co wy przed nami ukrywacie?- przerwałem ciszę.

- Nigdy nie byłeś taki ciekawski. Z resztą, skąd wiesz, że ktoś cokolwiek ukrywa?

- Widziałem.

- O cholera. Widziałeś to?- otworzyła szerzej oczy prawie krzycząc przy ostatnim słowie.

- Tak?- zawahałem się.

- Nie mów o tym Leo. Szczególnie teraz. Tilly o tym wie, ostrzegam ją, że ty też.

- Ale... powinienem o tym wiedzieć?

- Nie, absolutnie. Powinieneś to ty o tym zapomnieć. No ale jak to mówią- to co się zobaczyło już się nie od zobaczy.- zadrżała przestraszona ściszając ton głosu.

- Dobrze się składa, bo akurat się z nim pokłóciłem.

- Z Leo? O co znów?

- Nie, z jednorożcem. O to, że zjadł mi ciastka.- zakpiłem.

Przecież ja do cholery nie wiem o co chodzi. Nic nie widziałem, a teraz Daphne sądzi inaczej. Jednak jestem kretynem po całości.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz