Chapter 9

1.6K 129 82
                                    

*Charlie*

Po bardzo udanej nocy z Leo postanowiliśmy w końcu razem odwiedzić mój dom. Opowiedziałem mu o małej Brooke która często o niego pytała.

Gdy przekroczyłem próg domu jak zwykle mamy nie było w domu. Moja siostra była z ciotką Jane, której szczerze nienawidziłem. Bywała tu często, mogłem tylko marzyć o miło spędzonym czasie razem z mamą. Dużo pracowała.

- Leo!- rzuciła się blondynka w ramiona mojego chłopaka.

Na jej beztroskiej twarzy widniał promienisty uśmiech, z resztą na mojej też. Sprawia mi to przyjemne uczucie w sercu gdy widzę jak moje najbliższe i najważniejsze osoby na świecie są szczęśliwe. Sam nie muszę dbać o swoje uczucia, liczy się dla mnie tylko rodzina i chłopak.

Po krótkiej rozmowie z domownikami przenieśliśmy się do mojego pokoju.

Devries położył się na łóżko i zamknął oczy. Wtuliłem się w jego plecy obejmując je. Uwielbiałem czuć jego zapach, słyszeć spokojny oddech oraz zachrypnięty głosik.

- Telefon.- wyjął z kieszeni swojego iPhone podnosząc się do siedzącej pozycji.- To Daphne.

Gwałtownie się podniosłem i gestem dłoni pokazałem, żeby odebrał.

Tak zrobił.

Siedziałem w niepewności jakieś dwie minuty.

- Mamy być w studiu za pięć minut. Nie wiem o co chodzi ale była strasznie wkurzona.- rzucił telefon na poduszkę.

- Eh, musiałaby nas zawieść Jane... Mój samochód jest aktualnie użytkowany przez mamę.

- Przecierpimy to.- przeczesał ręką swoje gęste włosy i wstał łapiąc za jedną z moich bluz na krześle.

Podczas jego czynności nie moglem oderwać od niego wzroku.

Brałbym.

Rownież wziąłem bluzę i za rękę ruszyliśmy z prośbą do salonu.

~

- Ciociu, wiesz gdzie jedziesz? Nie poznaje tej okolicy.- burknąłem wywracając oczami.

- Dziecko kochane moje, lepiej znam przecież te miasto od ciebie! Wychowałam się tu.

Kochana moja, rownież się tu wychowałem a droga do studia nie prowadzi przez jakiś pieprzony las.

- Bo ja musze siku...- mruknęła z tyłu samochodu moja siostra.

- Wytrzymasz.- powiedziałem łagodnie.

Jane natomiast postanowiła się zatrzymać.
Pięknie.
Teraz ekipa musi być tak zdenerwowana jak nigdy. Nie ma nas już ponad dwadzieścia głupich minut.
Dzięki, ciociu.

W samochodzie zostaliśmy tylko ja i Devries. Nie było szans iść pieszo, ponieważ jak mówiłem tkwiliśmy w lesie którego za Chiny ludowe nie znam.

- Będzie niezły opieprz, kochanie.- wychylił się z tylnego siedzenia i pocałował delikatnie mój policzek.

- I to podwójny.

Tak właściwie potrójny, jeśli się tak da.

~

Oboje zmęczeni przejażdżką po lasach weszliśmy do studia dając kopa drzwiom. Zapominając o tym, że nasi przyjaciele nie mają pojęcia o naszych relacjach trzymaliśmy się za ręce.
Nie dość, że byłem zły na ciotkę to jeszcze szykowałem się psychicznie na humory rudowłosej.

- Joł.- rzucił brunet siadając ze mną na kanapie.

Daphne z kapryśną miną odchrząknęła i soczyście ryknęła:

- Czy wy chcecie rozwalić swoją karierę? Karierę, na którą tak długo harowaliśmy? Na te wszystkie poświęcone godziny i pieniądze?

- O co...- mruknąłem.

- O to.- przerwała mi przyjaciółka rzucając w nas pewnym czasopismem.- strona dwudziesta druga, czytać matoły.

Leondre popatrzył na mnie z przerażeniem, puścił moją dłoń i agresywnie złapał za gazetę otwierając podaną stronę.

Złapałem się jedną ręką za czoło i spoglądałem na zdjęcia przedstawiające mnie i mojego chłopaka podczas pocałunków.

" Słynny zespół Bars and Melody skrywa pikantne tajemnice. Oto jedna z nich. Chardre is real! Zauważcie te zdjęcia.

Gorące chwile w Paryżu udostępniła nam jedna z bambinos.

Kolejne gorące chwile w samolocie podczas lotu do Polski. Tym razem trochę bardziej... mokre?

O, i te!"

- Scarlett.- przejechałem dłonią po swoich spoconych, blond kosmykach i zamknąłem na chwile oczy z wycieńczenia aby mogło dotrzeć do mnie to co wyczytałem.

- Dobrze, że nie ma zdjęć z wczorajszej kary.- szepnął mój chłopak i głośno ryknął ze śmiechu a ja zaraz po nim.

- Nie wiem co wy wyprawialiście ale przestrzegam was, jeśli wasz sponsor to przeczyta musicie jakoś sensownie się wytłumaczyć.- zacisnęła pięści Daphne.- Jeszcze jedno. Ta twoja Chloe znów tu była.

- Dodatkowo w najbliższym czasie czeka was koncert w londyńskim programie. Musicie się pokazać.- odezwał się zdruzgotany Colin.

Machnąłem ręką w stronę gazety i podniosłem się wychodząc z pokoju do łazienki.

To za dużo jak na jeden wieczór.

Przemyłem twarz wodą i dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo skrzywdziłem Chloe.

Za moimi plecami znalazł się Leondre i skradał mokre pocałunki w okolicach mojej szyi na co cichutko jęknąłem.

- Nie możemy.- odwróciłem się uniemożliwiając jego pocałunki.

- Ale... ja nie mogę nie móc cię dotykać, całować.

- Wiem, ja ciebie też nie.- pogładziłem jego policzek i na chwilę przyległem do ust.- Dobranoc, moja kruszynko. Pora na przerwę.- wyszedłem z łazienki a następnie ze studia.

________

Czas zacząć

D R A M A T I M E

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz