Chapter 15

1.2K 109 41
                                    

*Charlie*

Colin podwiózł nas pod szpital. Postanowiłem iść razem z Leondre. Biegiem wysiedliśmy z busa a ja podążałem za brunetem w określone miejsce.

Weszliśmy do windy i wybraliśmy oczekiwane piętro.

- Wszystko będzie okej, tak?- położyłem dłoń na jego policzku na co ten mocno się do mnie przytulił.

Dopiero teraz mogłem odczuć jego mocne bicie serca i drżące dłonie. Słyszałem też jego niespokojny oddech i pociąganie nosem.

- Tak.- przywarł do moich warg.

Po przejażdżce w windzie poszliśmy do pokoju 345. Devries mocno przycisnął klamkę otwierając przy tym drzwi. Niestety nie zastaliśmy Victorii. W łożku leżała starsza kobieta, gwałtownie podniosła głowę na reakcję naszego nie odpowiedniego wejścia.

- Wie pani może, gdzie przeniesiono Victorie Devries? Leżała tu przed panią.- zapytał mój chłopak.

- Nie bój żaby, nadal tu leży tylko łóżko obok. Aktualnie zabrali ją na jakieś badania. To twoja mama? Najwyraźniej nie nauczyła cię kultury która tyczy się pukania.- groziła palcem starsza kobieta.

Wywróciłem oczami i usiadłem obok łóżka mamy Leo razem z nim.

- Ale nie mówcie, że będziecie tu siedzieć. Zaraz zawołam pielęgniarki, że nie ma tu prywatności.

- Panią chyba też słabo wychowali.- ryknąłem i splatając nasze dłonie wyszliśmy zamykając za sobą drzwi.

Devries był już spokojniejszy, gdy usłyszał o tym, że jego mama żyje. Głośno westchnął i powiedział:

- Dziękuje Charlie.

- Za co?

- Za to, że jesteś.- wtulił się w moje ciało.

- Zawsze będę.- wplotłem dłoń w jego kasztanowe włosy i się uśmiechnąłem.

Staliśmy w takiej pozycji aż przerwał nam jakiś mężczyzna, chyba lekarz.

- Pan Devries? Victoria chce pana widzieć. Zaprowadzę pana do niej.

- Tak, idę. Mój przy... chłopak może ze mną?- mruknął niepewnie brunet.

Otworzyłem szerzej oczy, pot natychmiastowo oblał moje czoło. Pierwszy raz nazwał mnie swoim chłopakiem w miejscu publicznym.

- Jasne. Jeśli pani Victoria się zgodzi, to tak.- odpowiedział doktor uważnie się mi przyglądając.

Po wymienieniu ze sobą zdań mężczyzna zaprowadził nas do łóżka które stało przy sali operacyjnej a w niej pani Devries. Moje serce drżało i dawało o sobie znać. Mama chłopaka była dla mnie jedną z bliskich osób a oglądanie jej w takim stanie nie należało do przyjemnych rzeczy. Przy Victorii stała już Tilly.
Leondre gdy tylko je zobaczył przytulił najpierw jedną a potem drugą z żalem spoglądając na poobijaną rodzicielkę.
Objąłem siostrę bruneta na co się we mnie wtuliła a drugą ręką gładziłem opiekuńczo dłoń Leo.

- Jestem po operacji, nie wiem czy się udało.- powiedziała zachrypniętym głosem kobieta.

- Wszystko się powiodło, niestety nie gwarantuje to całkowitego zdrowia. Czeka panią jeszcze kilka tygodni w szpitalu oraz sporo zabiegów.- przerwała jej młoda dziewczyna w białym fartuchu i masce szpitalnej niosąc w dłoniach dziwne preparaty.- Teraz pani Victoria potrzebuje spokoju, możecie przyjść jutro a teraz do widzenia.

Leondre spojrzał troskliwie na swoją mamę i obrócił się w stronę wyjścia razem z nami.
Gdy byliśmy już w busie chłopak spojrzał na zegarek i głośno stęknął:

- Nie zdążymy wrócić.

- No tak.- mruknąłem w jego stronę patrząc na swój telefon z godziną.

- Trudno. Colin, zawieź nas wszystkich do mnie.- krzyknął przy tym bawiąc się pierścionkami na dłoniach.

Posłałem troskliwy uśmiech do Tilly i przytuliłem swojego chłopaka w oczekiwaniu na dotarcie do ich posiadłości.

~

Gdy już dojechaliśmy, siostra bruneta zamknęła się w swoim pokoju bez słowa. My wylądowaliśmy w salonie, pod kocem popijając ulubioną herbatę Leondre.

Agresywne krople deszczu nie dawały za wygraną i wciąż toczyły walkę aby przedostać się przez szyby domów. Pierzaste i ciemne chmury zasłaniały światło słoneczne co wywoływało szarość. Pogoda odbierała chęci do dalszego działania i wypowiadała wyzwanie które działo się miedzy łóżkiem a aktywnym trybem życia.

Przerzuciłem pilotem kanały, aż natchnąłem się na show w którym mieliśmy dziś występować do końca.

- Charles, oni to dodali.- powiedział stanowczo podnosząc głowę z moich kolan.

To były dokładnie te nagrania z pod sklepu. Wtedy, gdy Devries mnie gonił.
Moim oczom ukazało się szokujące nagranie chłopaka z ochroniarzami i... zakupami?

- Wybiegłeś z zakupami tym samym biegnąc po mnie?- zmarszczyłem brwi.

- Tak to jest gdy się kogoś kocha i nie myśli o niczym innym.- z powrotem położył głowę na moich kolanach a ja wplotłem dłoń w jego włosy błądząc po nich.

- Mój głupiutki Leo.

Na moje słowa chłopak przyległ swoimi ustami do moich następnie się wtulając w moje ciało równocześnie mnie ogrzewając.

Wiecie jak to jest, gdy trzymasz w ramionach cały swój świat?

Ja nie wiedziałem, aż do tego momentu gdy pierwszy raz go przytuliłem.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz