Chapter 41

652 56 43
                                    

Ważna notka na dole!

*Charlie*

Wycieńczony po nieprzespanej nocy zwlokłem się z łóżka i dziwnym szlaczkiem poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic i nałożyłem na siebie czyste ubrania. Następnie w kuchni przegryzłem kawałek pizzy z wczorajszego wieczoru. Gdy ciotka Jane z nami nie mieszka bardzo ciężko jest aby w domu było jakieś pożywne i zdrowe jedzenie. Domyślam się, że ten cały list był wielkim szokiem dla mamy, tak jak i dla mnie. To co stało się tamtych dni... nie ważne.

Wracając do swojego pokoju zabrałem z apteczki kilka chłodzących plastrów i bandaży na wszelki wypadek. Po tym co się stało na ostatniej trasie wszystko jest możliwe. Usiadłem na chwilę przy łożku i odpiąłem swój telefon od ładowarki potem wrzucając ją do torby.

W tle rozprzestrzenił się dźwięk trąbiącego auta. Colin to ma pomysły.
Złapałem za torbę i mniejszy plecak, zakładając buty wyszedłem z domu. Daphne pomogła mi się zapakować i wsiadłem do autokaru w którym był już Leo oraz Harry. Wcale nie podoba mi się fakt, że on jedzie z nami ale nie mogę być taki egoistyczny w stosunku do niego i Leondre. Przecież nie będę ograniczał mojego skarba, prawda? Obym tylko nie żałował tych słów.

- Jak tam? Wyspani?- mruknąłem w ich stronę trzymając w dłoniach telefon.

- Nie.- odpowiedział Hazz.

- Okej.

Rozmowa w ogóle się nie kleiła, co było dziwne. To pewnie wina wczesnej godziny.

Stęknąłem i zamknąłem oczy czując na swoim ramieniu czyjąś głowę. Devries przytulił się do mojej ręki i cichutko pochrapywał. Otoczyłem go oboma ramionami następnie szepcząc:

- Kocham cię.

- Ja tu jestem.- odezwał się brunet siedzący obok mojego chłopaka.

- Pamiętam.

- Bardzo dobrze.- prychnął.

- Słuchaj. Wiem, że niespecjalnie się dogadujemy ale chcę aby ta trasa była udana.- uśmiechnąłem się półżywy.

- Nie mam zamiaru jej psuć nikomu oprócz ciebie, blondasku. Interesuje mnie twoja osoba, bardzo. A najbardziej twój chłopak.

Podniosłem brwi ze zdziwienia i parsknąłem niekontrolowanym śmiechem.

- Jeśli szukasz sobie wroga, to nie tutaj.

- Nie byłbym taki pewny siebie na twoim miejscu. Ja zawsze mam to, co chcę.- potakiwał trąc dłońmi o swoje jeansy.

- Tylko uważaj, bo ci stanie jak dłużej będziesz się na mnie patrzył.

- Za to twojemu chłopakowi stanie na mój widok.

- Skończyłem już dyskusję na ten temat.- odwróciłem wzrok na okno przy tym gładząc włosy Leo.

- Ja rownież, tylko uważaj.

- Ty mi grozisz? Jedziesz z nami, bo mamusia miała cię dość, czy jak?- ryknąłem nie wytrzymując.

Nie odpowiedział. W tle słyszałem tylko cichą muzyczkę z radia, która odpowiadała mi znacznie bardziej niż jego gderanie. Odrazu wiedziałem, że pojawi się tego typu problem.

Z racji, że było jeszcze bardzo wcześnie, otulając bruneta rownież zasnąłem.

~

- Przystanek!- krzyknął Colin.

Otworzyłem swoje zaspane oczy, Leondre cały czas był we mnie wtulony. Lekko potrząsłem jego ramieniem aby się obudził.

We trójkę wyszliśmy na stację benzynową w celu zakupienia kawy. Ja wziąłem orzechowe cappuccino a chłopaki waniliową latte.

Po wypiciu całej kawy bez jakichkolwiek rozmów postanowiliśmy wrócić do busa.

Wciąż sztywno.

- Zaraz do was dojdę, muszę jeszcze do toalety.- wyznał Devries zatrzymując się.

- Ja również.- posłał chytry uśmieszek Harry.

Byłbym głupi gdybym pozwolił im iść beze mnie. To nie tak, że nie ufam swojemu chłopakowi czy się boje tego drugiego. Musiałem kontrolować wszystkie czyny i słowa. Od tak.

- W takim razie nie będę gorszy.- dołączyłem do nich.

Harry wszedł do jednej z kabin szybko wołając Leondre. Podrapałem się po czole szukając innej wolnej kabiny podczas tego gdy oboje siedzieli w jednej.

- Patrz jaki wielki!- krzyknął Hazz.

- To już za wiele, przeginasz!- szarpnąłem za drzwi.

- Co? Chodź zobacz!- otworzył mój chłopak.

Odrazu ujrzałem wielką, zapchaną toaletę.
Cóż, moje brudne myśli okazały się być wtedy silniejsze. Może ja zaczynam dostawać paranoi?

- Czemu zamknąłeś za mną drzwi? Chciałeś się ze mną załatwić, czy co?- zaśmiał się.

- To Charlie zamknął.- odpowiedział.

- Niedorzeczne.- prychnąłem w stronę intryganta.

Przez moment piorunowałem wzrokiem Harrego, gdy nagle Devries przyległ czule do moich ust. Odrazu oddawałem pocałunki, żeby pokazać kto tu rządzi.

- Oszczędzili byście.- wyszedł z łazienki chłopak stojący wcześniej obok nas.

Oderwałem się od Leosia i położyłem dłonie na jego biodrach a ten oparł czoło na moim.

- To będzie najlepsza trasa w całej naszej karierze, kotku.- zagryzł lekko moją dolną wargę.

- Nie wątpię.- skłamałem.

- Pociągasz mnie jak jesteś zazdrosny.

- Nie jestem zazdrosny skarbie.

- Ani trochę.- droczył się Leo.

Wracając do pojazdu wszyscy w dalszym ciągu byli zmęczeni i kolejny raz beztrosko zasnęliśmy.

Skoro Harry tak chce wojny, to będzie ją miał.

________________

Hej, jak wiecie od dziś niestety zaczyna się głupi rok szkolny. Nie owijając w bawełnę przejdę do info. I nie, nie mam zamiaru kończyć książki bo ją po prostu kocham.

Chodzi o to, że nie wiem jak będzie z rozdziałami w roku szkolnym. Być może bedą dodawane raz w tygodniu w sobotę lub środę ale to jeszcze was poinformuje. Narazie zostajemy przy poniedziałku i czwartku. Mogę czasami też nie mieć czasu, bo mój plan lekcji to czysta komedia ale postaram się do tego nie dopuścić.

Kocham mocno

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz