*Charlie*
Od rana razem z Leosiem gramy u mnie w domu na konsoli popijając kawę. To nie było zbyt zdrowe ale każdemu się należy jakiś odpoczynek, prawda? Wczoraj znów próbowaliśmy dodzwonić się do Chloe ale nic z tego. Czyżby wiedziała, że to Harry jest winien ciąży i zrobiło jej się wstyd?
A głowie wirowały mi rożne teorie na temat wypadku. Umówiliśmy się dziś w studiu razem z Daphne i Colinem. Podobno policja już wie kto jest tego sprawcą i tak dalej. Nawet szybko się z tym uporali, ciekawi mnie jeszcze czy z Mattem wszystko w porządku.- Wiesz, Charlie... okropnie było patrzeć na to jak jesteś ranny.- wpadł w moje ramiona roztrzęsiony Leo.
Wcisnąłem pauzę w grze, odłożyłem pada i mocno go przytuliłem.
- Tobie chyba już starczy tej kawy.
- Masz racje. Dobrze, że nic ci się nie stało.
- Nie myśl tyle o tym, kochanie.- pocałowałem jego malinowe usta na których zaraz po tym pojawił się szeroki uśmiech jakiego od dawna mi brakowało.
Naszą krótką rozmowę przerwało agresywne i natarczywe pukanie do drzwi. Zerwałem się delikatnie kładąc bruneta na swoim miejscu.
- Hej! Idę! Stop bo zaraz wystukasz mi dziurę w drzwiach.- ryknąłem zaraz po tym otwierając drzwi.
O cholera.
- Dzwoniłeś.- popatrzyła się na mnie czarnowłosa.
Jak jeszcze się z nami zadawała, nigdy nie zauważyłem w niej tyle niemiłych emocji wymalowanych na twarzy. Tym bardziej, że stojąc tu obok niej nieźle wieje grozą.
- Trzymaj to i nie pokazuj mi się więcej na oczy.- wyjąłem tabletki z kieszeni bluzy i wcisnąłem jej do zimnej, suchej dłoni.
Za sobą usłyszałem głośne kroki. Leondre. Jego ręce objęły mój tors które złapałem jakby go przed nią chroniąc.
- Leo... Tęskniłam.- wypaliła Angelina.
Po jej zupełne nie pasujących do sytuacji słów po mojej skórze przeszło uczucie, jakby gdzieś było otwarte okno i panowała silna wichura. Nic z tych rzeczy, na dworze było słonecznie i bezwietrznie.
- Czas na ciebie.- wysyczałem chowając chłopaka za sobą.
- Nie musisz go tak chować, przecież ci go nie zjem. Odkąd pamietam, zawsze byłeś egoistą Lenehan.- powiedziała zachowując spokój po czym obróciła się na pięcie i ruszyła w lewą stronę chodnika.
Zabolało. To nie tak, że słowa od zwykłej narkomanki na mnie jakkolwiek działały. Dopiero po którymś razie nazwania mnie "egoistą" dotarło do mnie, że faktycznie nim jestem.
- Na ciebie też już czas, nie sądzisz?- spojrzałem na brązowookiego.
- Żartujesz, prawda?
- Niby dlaczego miałbym?
- Jeszcze mnie złapie, gdzieś przywiąże i co będzie?- popatrzył się na mnie mówiąc zupełnie poważnie.
Natychmiastowo oboje wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. Leo wskoczył mi na ręce a ja zaniosłem go na kanapę przylegając do jego rozgrzanych warg. Dłońmi błądził po mojej klatce piersiowej a ja zachowując spokój gładziłem jego rozwalone w rożne strony włosy.
- Przepraszam, że jestem takim egoistą.- mruknąłem mu w ucho.
- Wybaczam.- powiedział między naszymi pocałunkami.
Tym razem ktoś przeszedł samego siebie. Słyszeliśmy otwieranie drzwi, dosłowne. Ktoś musiał mieć klucz. Oboje baliśmy się spojrzeć gdy usłyszeliśmy twarde buty ze skóry stukające o panele w przedpokoju.
- Kurna, chłopcy. Żartujecie sobie ze mnie? Zdajecie sobie sprawę, kim tak naprawdę jestem?!- rzucił na nas ostre spojrzenie Joseph.
- A kto cię tak w ogóle tu zapraszał? Nasz wielki chwalebny sponsor przychodzi dopiero wtedy gdy czegoś potrzebuje, hm?- podniosłem się z ciała bruneta siadając obok nieco spłoszony.
- Chciałem odnowić kontrakt, bo mogło by jeszcze z was coś być. Nie sądziłem, że jak przyjdę będziecie sobie robić nawzajem dobrze!- zmarszczył brwi.
- Po pierwsze, Daphne nic o panu nie wspominała. Po drugie, nic sobie nie robiliśmy!- zaprotestowałem.
- Jeszcze.- zaśmiał się Devries na co przeszyłem go okropnie złym wzrokiem.
- W każdym razie, szkoda mi czasu na jakichś gejów dodatkowo olewających swoją prace.- kierował się do wyjścia.
- A nam szkoda czasu na tak nieodpowiedzialnego sponsora. Nie widzę sensu w dalszej dyskusji.- pokazałem palcem drzwi wyjściowe a ten gotując w sobie najgorsze emocje, zaciskając pięści aby nie wybuchnąć wyszedł z hukiem.
W ten sposób najczęściej uświadamiam sobie, że gdyby nasza miłość do siebie nie zakwitła wszystko by było w porządku.
- Znów mnie zostaw i każ wyjsć, dla kariery. Tak jak ostatnio.- zatopił się w moich oczach Leo.
Miał w sobie tyle goryczy ale i strachu, że zaraz mógłbym go wygonić oraz skończyć związek. Nie. Nigdy więcej tego nie zrobię. Zarzuciłem mu, że boi się mnie kochać a tymczasem mówiłem o sobie. To właśnie ja kocham go nad życie ale boje się co dalej.
- Proszę, nie myśl o mnie tak źle.- zacisnąłem powieki, na marne, ponieważ wypłynęła z nich lawina łez.
Te łzy były symbolem ogromnego poczucia winy i bezsilności.
CZYTASZ
Notice it | Chardre ♡
FanfictionBars and melody wiodą spokojne życie jako sławny zespół. Oboje mają kochające rodziny i jeden z nich dziewczynę. Podczas trasy koncertowej promującej nową płytę Leondre uświadamia sobie, że między nim a Charliem istnieje coś więcej niż przyjaźń. Man...