•2• Chapter 27

424 39 2
                                    

*Charlie*

Odetchnąłem przez moment, a w moich oczach stanęły łzy. To wszystko mnie przytłaczało i w tym momencie zacząłem żałować, że zgodziłem się na cokolwiek. Moje zachowanie było conajmniej nieodpowiedzialne, a na tym ucierpieli dodatkowo moi bliscy. Musiałem posługiwać się Leondre, żeby załatwiał sprawy, które w tym momencie powinienem załatwić ja.
Poprawiłem włosy dłonią i wyszedłem z ciasnej garderoby, odrazu zauważając w tłumie kamer i fanów Scarlett. Podszedłem do niej niechętnie i sparaliżowaniem ją groźnym spojrzeniem.

- W co ty grasz, Lenehan?- zapytała mnie odrazu, zauważając grymas na mojej twarzy i pociągnęła mnie na bok, aby nikt nie mógł nagrywać naszej rozmowy.

- O to samo chciałem zapytać ciebie - wydąłem wargi, chcąc odrazu przejść do rzeczy.- Co do cholery Tilly robi z Mattem? Obiecałaś, że jej pomożesz - dodałem lekko zdenerwowany i rozejrzałem się po przestronnej sali.

- Co? Ona z nim dziś tu jest?- wtrąciła jakby wielce zszokowana i zadrżała momentalnie.

- Z innych możesz robić idiotów, ale przede mną nic się nie ukryje.

- Charlie nie wygłupiaj się, bardzo zależy mi na czymś co robię i nie łamałabym takiej umowy dla jakiejś zbuntowanej nastolatki. Być może nie mieliśmy przyjemnej przeszłości, ale co było już dawno zniknęło - kontynuowała.- Ta dziewucha przyszła z nim prawdopodobnie z własnej woli, bo wszystkie jej długi zostały przeze mnie opłacone dokładnie wczoraj.

Ściągnąłem brwi i prychnąłem, w tym momencie nie czując już nic. Nie interesowały mnie żadne korzyści, pragnąłem żyć tu i teraz, a nie marnować czas na jakieś głupoty, gdzie jestem nieszczęśliwy. Chciałem odszukać jak najszybciej Leondre i Tilly, a następnie jechać z nimi do naszego nowego mieszkania, bez Harry'ego. Nawet nie interesowało mnie to, że prawdopodobnie on będzie musiał do nas wrócić, jeśli brunetka postanowi się zemścić. Zawróciłem się i minąłem Carle, rozpoznając ją niemalże odrazu, aczkolwiek nie miałem najmniejszej ochoty wymienić z nią jakichkolwiek zdań. Co z tego, że nie widziałem jej ponad kilka dobrych lat? Skoro kontakt się urwał, nie ma sensu odnawiania go.

- Charles?

- Daphne? Woah, zdążyłaś już zgubić Leo.- podrapałem się po głowie i objąłem rudowłosą kierując się do głównego pomieszczenia mając nadzieje, że znajdę tam swoich przyjaciół.

- Ta... Jestem zdezorientowana i wyglądam jak dresiara - zakpiła z sytuacji i nie protestowała, idąc moimi śladami.

Gdy chciałem już jej coś odpowiedzieć, ktoś wskoczył na moje plecy i odrazu mnie przytulił. Odwróciłem się wkurzony, ale gdy dostrzegłem niewinnego Leondre, moje oczy znacznie złagodniały.

- Gdzie Tilly?- szepnąłem do niego, otaczając go opiekuńczo ramionami. Był tylko i wyłącznie mój, a ja nie chciałem go z nikim dzielić, tym bardziej jeszcze z Harrym.

- Nakrzyczała na mnie i powiedziała, że przyszła z nim bo tak chciała - wywrócił oczami zmęczony i westchnął, chowając się w moich ramionach niczym mały chłopczyk.

- Jechaliśmy tu tylko po to, aby wrócić bez niej?- zapytała kpiąco Daphne.- Idę coś zjeść, wracajcie sami, przynajmniej z czegoś skorzystam...- dodała prędko i w mgnieniu oka zaczęła się od nas oddalać w stronę ogromnego bufetu.

Spojrzałem na bruneta, a ten wzruszył ramionami i splótł nasze dłonie beztrosko. Kiwnął głową i już wiedziałem o co mu chodzi. Rozumieliśmy się bez słów, a wszystkie dotychczasowe ustawki miały właśnie pójść w niepamięć.

- Wata cukrowa?- dodał po chwili ciszy, a ja kiwnąłem głową zgadzając się. W pobliżu owego lokalu pomimo później godziny zawsze były stoiska ze słodkościami i szczerze, nie korzystaliśmy z nich zbyt często.

- Od teraz koniec ratowania czyichś tyłków - zaśmiał się i wyszliśmy z pomieszczenia, czując przyjemne, chłodne powietrze, które drażniło naszą skórę.

Przytaknąłem mu, nie mogąc powstrzymać uśmiechu i teraz stwierdziłem, że poradzimy sobie we wszystkim sami. Może i nie mamy takiej ekipy jak kilka lat temu, ale nic nie trwa wiecznie. Kupiłem dwie truskawkowe waty cukrowe i podałem jedną młodszemu, następnie siadając z nim na ławce, z której dokładnie można było obserwować panoramę Londynu. Takie chwile miały miejsce tylko w mojej przeszłości i nie spodziewałbym się, że moje życie potoczy się właśnie tak. Ale pomimo wszystko, dopiero w tym momencie mogłem powiedzieć, że byłem szczęśliwy i zakochany z wzajemnością. Co prawda byliśmy bardzo młodzi, ale poza sobą nie widzieliśmy nic innego. Objąłem narzeczonego ramieniem i pocałowałem go czule w czoło, a ten uśmiechnął się i prędko oddał pocałunek.

- Jutro załatwimy sprawę z mieszkaniem, a potem mamy wszystko gdzieś, co ty na to?- zaproponowałem i poprawiłem wolną dłonią jego kasztanowe włosy.

- Byłbym głupi, gdybym powiedział nie - zachichotał uroczo i usiadł mi na kolana, nie przejmując się, że ktokolwiek mógłby nas zobaczyć.

- Lenehan, do cholery!- krzyknęła z oddala Scarlett, a ja schowałem się za swoją watą cukrową i zacząłem ponownie obdarowywać pocałunkami swojego chłopaka. Pierwszym krokiem do zrealizowania planu było ignorowanie niepotrzebnych ludzi. I co najlepsze, nawet mi się to zaczynało podobać.

- Mam dość - wysapał Leo między pocałunkami i uśmiechnął się, nie próbując nawet więcej razy reagować na wkurzoną brunetkę. Odwzajemniłem odrazu jego uśmiech i zacisnąłem dłoń na materiale bluzy, nie mogąc do końca uwierzyć w to co się właśnie wyprawiało.

Notice it | Chardre ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz