Tom III - Rozdział 20

2.4K 115 47
                                    


Jak mądrze wykrakałam w czerwcu, nim zdarzyliśmy się obejrzeć, znajdowaliśmy się na peronie opanowanym przez nadpobudliwych uczniów i ich rodziców. Nasze walizki znajdowały się już w pociągu, ale my woleliśmy wykorzystać jeszcze chwilę wolnego czasu i stać na środku peronu, tym samym denerwując innych przechodniów swoją obecnością.

- Czy mi się wydaje, czy w tym roku jest jakoś tak wyjątkowo wiele nowych twarzy? - zagadnął Jordan, pierwszy raz od dłuższego czasu zmieniając temat, który do tej pory dotyczył jego nowo zakupionej tarantuli, znajdującej się w pudełku.

- Chyba tak, ale to dobrze. Jakby to powiedział Fred: "Więcej ludzi do terroryzowania". - westchnęła Angelina, a na jej słowa Lee zrobił maślane oczy.

- Nie powiedział by tak. - zaprzeczyłam. - Pomyślał by o tym, a to wielka różnica.

- W jego głowie układałaby się już cała batalia - prychnęła Angelina, znów przyprawiając Jordana o palpitację. Chłopak zachowywał się tak od czasu, aż dwie godziny temu dziewczyna po raz pierwszy zakomplementowała jego tarantulę - a zrobiła to tylko po to, by w końcu się zamknął. Jak jednak widać, dla Jordana była to strzała kupidyna, a nie kłódka do jego niezamykającej się buzi.

Nagle usłyszałam denerwujący głos Pokrzywa siedzącego przy torbie Angeliny. Ta spojrzała na swojego pupila z troską i pogłaskała go łagodnie, na co skrzywiłam się lekko. Kot jednak prychał nadal, utkwiwszy swoje diabelskie ślepa w mojej osobie.

- Pokrzywa - zwróciłam się przymilnie do tego paskudy. - Bądź cicho! Bo jak nie, to cię adoptuje, ponieważ okazało się, że jesteśmy spokrewnieni! - zagroziłam, a ten momentalnie się przymknął. Najwidoczniej sama myśl, że mogłabym mieć coś wspólnego z nim przyprawiała go o utratę strun głosowych. Ale takie życie, a ja dzieliłam z tym kotem, a przynajmniej z jego dalekim krewnym kugucharem, część cech wewnętrznych!

Angelina, nie rozumiejąc moich słów, rozejrzała się sceptycznie po dworcu.

- Założę się... że tamten blondyn trafi do Slytherinu. - mruknęła w końcu, wskazując ukradkiem na dość wysokiego blondyna o poważnej twarzy. Jordan momentalnie pokiwał twierdząco głową.

"To się na pewno źle dla niego skończy". - przyszło mi na myśl.

- Czystą krew ma wypisaną na twarzy. - zadrwiłam, co nie uszło uwadze dziewczyny.

- Nie, ale źle mu patrzy z oczu - Przewróciłam oczami i także rozejrzałam się po dworcu.

Chłopak wskazany przez Angelinę był bardzo pewny siebie. Rozmawiał o czymś z rodzicami, których twarzy niestety nie widziałam, bo byli oni odwróceni do nas tyłem. Dostrzegłam jedynie, że jego ojciec ma długie platynowe włosy, spływające sztywno po barkach, a matka stoi wręcz nienaturalnie prosto. Nagle zobaczyłam, że przez barierkę kolejne osoby przedostają się na peron. Ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu była to między innymi Olivia wraz z ojcem, którego włosy były splecione w staranny kucyk. Pan Yaxley skinął głową w stronę ojca tamtego blondyna przez co w głębi przyznałam Angelinie rację.

"Jak nic Slytherin".

Potem mój wzrok poszedł dalej, obejmując przez chwilę niesympatycznie wyglądającą kobietę, mającą wielki kapelusz z sępem, który zapewne gdyby nie był martwy, uciekł by stamtąd jak najdalej. Kobieta wygłaszała kazanie jakiemuś pucołowatemu brunetowi, idącemu do pierwszej klasy. Upomnienia dotyczyły zgubienia jakiejś ropuchy... którą chłopak zgubił już któryś raz.

Następnie znów spojrzałam gdzie indziej. Zatrzymałam oko na wysokim szatynie i kobiecie o wręcz złotych włosach w towarzystwie czarnowłosej dziewczynki. "Złotowłosa" zdawała się trzymać swoją córkę w żelaznym uścisku i nie pozwalała odejść jej nawet na krok. Dziewczynka nie przejmowała się tym. Jej bystre, stalowe oczy krążyły po całym dworcu i dosłownie chłonęły wszystko.

Suzanne Rose LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz