...
Otworzyłam oczy, a wtedy doszedł do mnie ostry ból wypełniający niektóre części mojego ciała. Spojrzałam z dezorientacją w pobliskie okno, a w jego odbiciu ujrzałam swoją pokaleczoną postać. Wokół mojej głowy był poprowadzony biały bandaż. Na dłoniach znajdowały się liczne fioletowe punkty, które były pozostałościami po maści na regeneracje. Przeciwstawiając się bólowi, usiadłam delikatnie na łóżku, czemu towarzyszył mój cichy jęk i podniosłam pościel. Moja prawa noga była zabandażowana białym materiałem, przez który przebijała się powoli szkarłatna ciecz. Kiedy spróbowałam ruszyć kończyną, rozeszło się od niej tępe uczucie mrowienia, przeradzające się po chwili w ostre pieczeniu.
Oparłam się ponownie na poduszce. Dlaczego się tu znalazłam? I czemu jestem taka obolała?
Moją głowę wypełniała potworna pustka. Ponownie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Tuż przy swoim łóżku zauważyłam zmizerniałą sylwetkę Remusa opierającego się bezwiednie na stelażu pobliskiego wózka. Wyglądał na przemęczonego. Nic dziwnego, przecież wczoraj była pełnia.
Poczułam, że ta myśl rozjaśniła odrobinę mój umysł. Pełnia - ale mnie na niej nie było. Potem była błękitna pełnia. Tak, to zdecydowanie na niej musiałam dostać tylu obrażeń, ale jakim cudem?
Spojrzałam w stronę niedaleko stojącego kalendarza. Zaznaczona była na nim data: 5 grudnia.
Niemożliwe! Przecież błękitna pełnia była trzeciego. A zatem czy to możliwe, aby spędziła we śnie ponad dzień? Zapewne było to prawdopodobne.
W takim razie pozostawało jeszcze jedno pytanie. Co takiego wydarzyło się podczas ostatniego księżyca? Być może Remus mnie napadł albo... zrobił to Black! Na wspomnienie imienia tego mordercy na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Pozbyłam się go natychmiast. To było bardzo nierozsądne z mojej strony! Uganiać się za bratem podczas pełni też nie należało do posunięć wybitnych!
Black. Syriusz Black. Jego stalowe oczy patrzące na mnie z troską.
Nagle dotarły do mnie wszystkie wspomnienia z minionej nocy! Jedna prędkość, z jaką obłożyły mój umysł, spowodowała u mnie silny ból głowy. Remus mnie zaatakował, a Black ruszył mi z pomocą. Gdyby nie on, zapewne byłabym teraz martwa. Moje oczy krążyły bez celu po pomieszczeniu.
Dopiero, gdy poczułam na swojej dłoni czyjś dotyk, spięłam się w sobie i skierowałam wzrok w kierunku ręki. Na niej także znajdowały się ślady po fioletowej maści. Podniosłam wzrok na brata.
- Suzanne - powiedział miękko, uważnie lustrując moją twarz. - Dziecko, w co ty się wpakowałaś?
...
Kiedy pani Pompfrey zmieniła mi bandaże i rozprowadziła po moim ciele nowe ilości maści, Remus oczekiwał ode mnie szczegółowych wyjaśnień. Widział po moich oczach, że psychicznie byłam gotowa na tę rozmowę, ale ja tak bardzo nie chciałam mówić mu prawdy.
- Nie jestem zły - stwierdził, ulegając moim smutnym oczom.
- Ale mi ulżyło. - Westchnęłam z irytacją. - Lepiej miejmy to już za sobą. Pytaj, o co tylko chcesz!
- Najpierw chciałbym ci powiedzieć, że wczoraj przyszli cię odwiedzić bliźniacy. Pani Pompfrey nie wpuściła ich, bo byłaś nieprzytomna, ale sądzę, że jeszcze dziś mogłabyś się z nimi zobaczyć.
Przytaknęłam niepewnie głową.
- Co do twojego stanu zdrowia, to... Pielęgniarka mówi, że daje on wiele do życzenia, ale, że jesteś silna, na pewno dasz sobie radę. Nauczyciele zostali poinformowani o twoim wypadku, lecz całe to zajście nie będzie zbyt rozpowszechniane przed uczniami. Będą wiedzieć tylko najbliżsi... A szczegóły pozna dyrekcja i ja.
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
Fanfiction"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...