Rozdział 102 - II

970 71 21
                                    


...

Przecież znałem jej temperament. Wiedziałem, jak może zareagować. Zacisnąłem usta w cienką linię, nagle czując na swoim nadgarstki lekki uścisk, przypominający bardziej dotknięcie skrzydeł motyla niż prawdziwy chwyt.

Suzanne wygięła się w łuk, łapiąc się usilnie mojego ciała. Jej klatka piersiowa uniosła się górę, oczy otworzyły, a usta rozszerzyły, aby złapać więcej tlenu. Przez chwilę chaotycznie łapała tlen, aż nie miała pewności, że może oddychać naprawdę.

Przełknęła ślinę, podnosząc swój przerażony wzrok na moją twarz. Intensywny błękit jej oczu zrobił mnie wręcz jego niewolnikiem.

- George - powiedziała cicho, ale jej ton i tak opływał w arogancję.

Kurwa! Ona żyje!

Nie wiedząc, co tak naprawdę robię, zbliżyłem się do niej i objąłem zachłannie jej drobne, mokre ciało. Jej ubrania dokładnie przylegały do niego i sprawiały, że chciałem być jedynym, które ma do niego prawo.

Skarciłem siebie w momencie, gdy Suzanne objęła mnie tak samo mocno, a jej prawa dłoń wylądowała na moim ramieniu i ścisnęła je lekko. Tak jak Clara kilka godzin temu. Klatka piersiowa Suzanne napierała na mnie niepewnie a jej każdy ruch utwierdzał mnie w przekonaniu, że żyła.

Jeszcze nigdy w życiu nie odczułem tak obezwładniającego uczucia ulgi.

- George - powtórzyła znowu, a jej głos zabrzmiał tak dziecięco. Poczułem dreszcz, jaki przebiegł jej ciało. Teraz czułem pod sobą każdą jej kość i fragment skóry.

Nie mogąc się powstrzymać, złożyłem na jej skroni czuły pocałunek, a Suzanne pewniej wtuliła się we mnie.

...

Suzanne Rose Lupin

...

Kilka dni po incydencie w jeziorze pragnęłam tylko o nim zapomnieć. To okazało się dosyć proste, bo George nie wracał już do tego tematu. Siedziałam właśnie na miękkim fotelu w Pokoju Wspólnym i zaszczycałam bliźniaków od czasu do czasu dumnym uśmiechem.

Za chwilę miał odbyć się nasz bal przyszłych absolwentów - pamiętam, że wraz z bliźniakami włamałam się na tę imprezę w czasach ich brata Charliego. Wtedy było dosyć zabawnie, więc miałam zamiar powtórzyć te przeżycia.

- Zostało pięć minut, Suzanne - zauważył bystrze Fred, posyłając mi znaczący uśmiech. - Nie wiem czy zauważyłaś, ale jesteś dziewczyną, a jak wszyscy wiemy, wy potrzebujecie co najmniej czterech godzin na przygotowania! - Skarcił mnie wzrokiem.

Istotnie. Siedziałam rozwalona na fotelu w spodniach i bluzie, które nijak nie pasowały na tego typu wyjście.

- Jestem wyjątkiem i potrzebuję czterech minut - zapewniłam spokojnie, wygodnie wylegując się na miękkich poduszkach.

- W takim razie do zobaczenia za pięć minut - powiedział, wstając i tym sposobem rudzielcy sobie poszli, z czego George zerknął na mnie przelotnie.

Uśmiechnęłam się, spoglądając na zegar. Zostało 30 sekund. Przymknęłam oczy, delektując się ostatnimi chwilami wolności, a gdy znów podniosłam powieki, zobaczyłam dwie sekundy spóźnienia z mojej strony.

Podniosłam się z miejsca i niespiesznie ruszyłam do pokoju.

- Suzanne! - Angelina na mój widok wstrzymała oddech z trwogą.

- Spokojnie. - Machnęłam ręką. - I nie zagaduj mnie, bo muszę się wyszykować - dodałam, wchodząc do wolnej łazienki.

Pośpiesznie rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Naprawdę szybki, bo trwał zaledwie pół minuty. Stanęłam przez lustrem i pstryknęłam palcami, osuszając się. Po chwili znów zrobiłam szybki ruch ręką, a wtedy na mojej twarzy pojawił się delikatny makijaż i dziewczęca fryzura.

Suzanne Rose LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz