...
Uśmiechnęłam się pod nosem. W moich oczach pojawił się cień rozbawienia, a dłoń drgnęła pomimo tego, że sumiennie starałam się zapisywać słowa urzędniczki. Dzisiejsza lekcja Obrony była jak średniowieczne tortury.
Nie dlatego, że była po prostu nudna, a właśnie z całkiem odwrotnego powodu.
Zerknęłam na dumną postać Umbridge, która, niczego nieświadoma, nadal dyktowała nam nasze notatki - będą nam one "wręcz niezbędne" w czasie egzaminów odbywających się już za dwa miesiące.
Była ubrana tak jak zwykle; w różowe ubrania wprost ze sklepu z dziecinnymi zabawkami. Jej włosy układały się w pretensjonalne loki, a po lewej stronie głowy widniała broszka. Jej klątwa jeszcze nie objawiła się w moim życiu niczym konkretnym.
Wszystko odbywało się jak zwykle.
Do czasu gdy Umbridge kichnęła, a z jej czaszki wyrosło okazałe poroże. Mimowolnie kąciki ust uniosły się w górę. Kobieta nadal stała prosto i okazywała nam powagę i wyższość. Nie zorientowała się.
Znowu! Ponieważ od rozpoczęcia lekcji te rogi wyrosły jej już siódmy raz.
Bliźniacy byli genialni. Pomimo tego, że ostatnie podrzucenie Umbridge ciasteczek z nowymi pastylkami skończyło się fiaskiem, oni wpadli na pomysł, który zmusił ją do zażycia ich. W ryzykowny sposób wrzucili jej te pigułki do świeżo zaparzonej herbaty.
Kilka osób w pomieszczeniu zaczęło wiercić się na krzesłach, aby ukryć rozbawienie. Umbridge wtedy instynktownie sięgnęła dłonią do włosów i poprawiła krótkie loki. Robiła tak zawsze, małym palcem dotykając broszki, gdy była zdezorientowana.
Rogi zniknęły w momencie, gdy jej dłoń znalazła się blisko nich.
Ale spokojnie... One wrócą, wrócą, gdy tylko ta baba kichnie, a będą wracać dopóki pastylka będzie działać. A będzie działać długo.
Poczułam przyjemny kurcz w żołądku. Jakby satysfakcja wymieszała się z czymś jeszcze. Podniosłam wzrok na George'a siedzącego w rzędzie obok. Posłałam mu radosny uśmiech.
- To nie wszystko - odpowiedział bezgłośnie, zmuszając mnie do ciekawego zerknięcia na Umbridge.
Ponownie kichnęła, a z jej głowy wydobyło się poroże. Pokręciłam głową, niedowierzając. Pomysły chłopaków stawały się coraz bardziej wyszukane.
- Uczniowie, a teraz przestańcie pisać! - Po klasie przebiegł głośny głos profesorki.
Posłusznie odłożyliśmy pióra na biurka i spojrzeliśmy na profesorkę. Na jej twarzy jednak zamiast spodziewanej dumy, zastałam zdziwienie.
- Uczniowie! - Ponownie rozległo się w sali, ale usta Umbridge były zaciśnięte w cienką linię. To była kolejna część zemsty bliźniaków. - Proszę wstać i drapać się po głowie!
Wszyscy podnieśli się i z rozbawieniem zaczęli wykonywać jej kolejne polecenia.
- Stójcie! - Prawdziwa Umbridge nareszcie zdołała wydobyć z siebie głos. - Przestańcie natychmiast!
- Proszę o ładne uśmiechy z waszej strony! - Jej protesty zagłuszył jej zmodyfikowany głos.
Warto było mieć Vincenta po swojej stronie. Ślizgon transmutował się w stojak przy oknie i wołał na nas głosem urzędniczki.
- Uczniowie! - fuknęła prawdziwa Umbridge po raz kolejny.
- Bardzo proszę dziewczyny o rozpuszczenie włosów! - zawył drugi głos kobiety, a wszyscy ponownie parsknęli śmiechem.
CZYTASZ
Suzanne Rose Lupin
Fanfiction"- Prefekt, jesteś prefektem? - odparłam kpiąco - Nie wiedziałam, że za bycie Idiotą jest tak wysokie stanowisko!" - Od tych niepozornych słów w moim życiu rozpoczął się ten cały bajzel...